NAJNOWSZE

niedziela, 31 sierpnia 2014

Kocimi oczami

źródło
Dziwnym trafem rozpoczęłam przygodę z książkami Kasi Bulicz-Kasprzak od środka, najpierw była Nalewka, później Meandry, by wrócić do powieści, od której wszystko się zaczęło. Nie miałam wątpliwości, że fabuła mnie nie zawiedzie. Są autorzy, których książek można być pewnym. Jakie więc są moje wrażenia po Nie licząc kota... i komu polecam tę pozycję? Zapraszam do lektury recenzji.



Związki bywają różne, od tych rozpoczętych płomiennym uczuciem trwającym i nieustającym, przez nieco bardziej stabilne, bez wylewnego okazywania uczuć, aż po te fałszywe. Prawda jest taka, że na początku żyjemy euforią, by później zacząć myśleć, analizować, a na końcu węszyć. Co? A to już wedle uznania. Asia od zawsze miała niskie poczucie własnej wartości. Ma za sobą kilka związków, coby nie było, że jest z nią coś nie tak; pracę, tytuł doktora. Wykłada na uczelni i mieszka ze swoim mężczyzną. Oczywiście jest szczęśliwa. W końcu Łukasz jest bardzo dobrym partnerem życiowym, dobrze sytuowanym, dzięki czemu mógłby mieć każdą, a wybrał ją, Asię, i to wszystko przez zwykły przypadek.  Joanka, słysząc głos matki po drugiej stronie słuchawki, próbowała skupić myśli na fakcie, że jej sen został brutalnie przerwany, w dodatku trzeba było dowiedzieć się dlaczego jej rodzicielka dzwoni o tak barbarzyńskiej porze. Powód był zaskakujący, nie dlatego, że była nim śmierć ciotki, z którą od wielu lat nie utrzymywała kontaktu, a termin pogrzebu nierealny, by mogła być obecna podczas ceremonii, na co Asia w ogóle nie miała ochoty. Już chciała odpuścić sobie sprawę, gdy matka zakomunikowała coś jeszcze. Chcąc nie chcąc, trzeba było udać się w kilkuset kilometrową podróż, by dowiedzieć, jak sprawy wyglądają z bliska.

Wysiadając już na stacji poczuła się nieswojo, postanowiła udać się do adwokata czy też notariusza, może będzie miał dla niej czas przed umówioną godziną. Jeżeli myślała, że uda jej się załatwić sprawy szybko i bez świadków, była w wielkim błędzie. Pani Lusia miała wiele cech, ale jej jedną i najbardziej widoczną była cierpliwość, potrafiła godzinami czatować na swoje ofiary. Samotność popycha starszych ludzi do różnych zachowań, byle tylko te miały jeden oczekiwany skutek: towarzystwo! Jest jeszcze ktoś, komu zdechł człowiek, w sumie nie ma w tym niczego dziwnego. Każdy, kto się zestarzeje, zdycha, ale co teraz będzie z nim? Jeść dostaje, kuweta czysta, tylko samemu jest smutno, nowy człowiek ma dziwny zapach, a co najgorsze – nie potrafi odebrać sygnałów wysyłanych przez niego! W dodatku Asia ma problem, przeszłość daje o sobie znać, nie jest pewna, co tak naprawdę jest z jej związkiem, pada ofiarą zemsty fryzjerki  i  w tym wszystkim nie wie, jak wygląda jej nowy kot.


Jak wspomniałam na początku, byłam przekonana, że książka mnie nie zawiedzie. Styl Kasi Bulicz-Kasprzak jest bardzo przyjemny w odbiorze; niby powieść nie porusza niczego nowego, bo temat miłości w różnych jej obliczach był rozpatrywany na wiele sposobów, a jednak Nie licząc kota... ma w sobie coś takiego, co sprawiło, że nie mogłam oderwać się od stron. Jako że jestem wielką kociarą, bardzo ucieszyło mnie, że w fabule został zawarty wątek z przedstawicielem właśnie tego gatunku zwierząt. Zaś wypowiedzi kocura i jego przemyślenia nie jeden raz sprawiały, że się zaśmiewałam. 

Każdy bohater był charakterystyczny, ale to pani Lucynka podbiła moje serce. Osobiście uwielbiam takie staruszki; może i są one natrętne, czasem męczące, ale jakież urocze przez swoją nadopiekuńczość. W końcu bycie samotnym zbyt długo każdemu normalnemu odbije się w taki czy inny sposób. Lucynka uwielbiała karmić, a że nie każdemu jej kuchnia musiała smakować.. no cóż, bywa i tak. Joasia była uprzedzona, może powód stanowiła przeszłość, która nie jawiła się zbyt wesoło, zaś zmierzenie się z nią nie należało do najprzyjemniejszych. Osobiście polubiłam ją, chociaż chwilami denerwowało mnie to, jak traktuje moją Lucynkę. Bardzo, ale to bardzo przypadł do mego kobiecego gustu Szymon, facet z marzeń, szkoda, że tylko w książkach mogę takich poznać.
Nie jest to powieść tylko o pięknej, szczęśliwej miłości, przede wszystkim ukazuje, jak nasza przeszłość potrafi wpłynąć  na teraźniejsze życie, zaś ludzie, których wydawało nam się, że znamy, są zupełnie inni. W każdym istnieją ukryte przykre doświadczenia, jedni potrafią sobie poradzić z tym, co zadało bolesny cios, bywa, że to, co złe, zostaje wyparte, ale nigdy nie można uciec przed tym, co dręczy. Nieuporządkowane sprawy wrócą i zmuszą do zmierzenia z nimi. A kiedy w końcu zostaną definitywnie zamknięte, będziemy mogli ruszyć dalej.
 
Książka jest bardzo dobra na tak zwane odstresowanie po trudniejszych lekturach, miło spędzone chwile gwarantowane. Polecam jako poprawiacz humoru, zarówno na wakacje, jak i deszczowe dni.

Share:

3 komentarze :

  1. Jak dla mnie ta książka była co najmniej nudna. Naprawdę. Aż szkoda, bo takich książek polskich autorów jest coraz więcej..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy kto, czego oczekuje:) Ja jestem zachwycona:)

      Usuń
    2. Czytałam. Lubię, ale nie uwielbiam - może tak :)

      Usuń

Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.

 
Wróć na górę
Copyright © 2014 Essentia. Design: OtwórzBlo.ga | Distributed By Gooyaabi Templates