źródło |
Ukrywający się pod płaszczykiem
powieści obyczajowej mroczny thriller psychologiczny, bezwstydnie i bez
ostrzeżenia obnażający wszystkie przywary współczesnego społeczeństwa...
I wtedy coś się zdarzyło.
Był to szczegół, nic więcej.
Szczegół, na który początkowo nie zwraca się uwagi,
a który dopiero później zyskuje na znaczeniu.
Z mocą wsteczną.
Tytuł: Dom letni z basenem
Autor: Herman Koch
Wydawnictwo: Media Rodzina
Seria: Gorzka Czekolada
Autor: Herman Koch
Wydawnictwo: Media Rodzina
Seria: Gorzka Czekolada
Holender Herman Koch to prawdziwy człowiek renesansu – aktor (związany z kinem, małym ekranem i radiem), producent telewizyjny oraz autor felietonów, opowiadań i powieści. Przełomem w jego karierze pisarza stała się szósta z kolei książka – Kolacja (2009). Był to fenomen na skalę międzynarodową – przetłumaczono ją na ponad 30 języków, a w samej tylko Europie sprzedała się w nakładzie ponad miliona egzemplarzy (zaadaptowano ją również na potrzeby teatru i filmu).
Głównym bohaterem kolejnej powieści Kocha – Domu letniego z basenem – jest Marc Schlosser. Lekarz pierwszego kontaktu (mający wspaniale prosperującą praktykę w bardzo dobrej dzielnicy), który spędza wraz z piękną, ukochaną żoną i dwiema wspaniałymi córkami wakacje w domu swojego pacjenta. Nie byle jakiego pacjenta, bo gwiazdy scen teatralnych – Ralpha Meiera, którego żona jest równie pociągająca, co aktor nieatrakcyjny, a dwójka ich synów jest akurat w wieku latorośli doktora. Przepis na superwakacje? Owszem. Ale tylko na pierwszy rzut oka…
Ciekawie zaprojektowana okładka w cudownym kolorze lata – turkusie. Wewnątrz soczyście pomarańczowa niby dojrzałe w słońcu południa owoce. Na skrzydełkach znajdują się wprowadzające do lektury nota o autorze i fragment książki, po którym nabiera się na nią apetytu. Jakby tego było mało – świetny opis powieści z tyłu okładki oraz fragmenty recenzji, które sprawiają, że już na pewno nie wypuścimy jej z ręki.
Początku tej powieści nie zapomni się nigdy. Bo jest nim… opis badania per rectum. Kto wie – zrozumie, kto nie wie – ma do wyboru: albo zaryzykować i sprawdzić, albo dać się zaskoczyć.
Konkretny, rzeczowy, a zarazem subtelny i pragmatyczny ton lekarza pierwszego kontaktu, który jest narratorem, pozwala spojrzeć na wiele spraw z zupełnie innej perspektywy. Często nad wyraz niespodziewanej perspektywy. Trafne spostrzeżenia, błyskotliwe uwagi, riposty inteligentnego człowieka, który czasem jednak sięga po język znacznie mocniejszy i – co tu dużo mówić – szokujący.
Koch przewrotnie igra z czytelnikiem, wprowadzając go w błąd raz za razem. Kiedy już sądzimy, że wiemy, co się stało, co się dzieje i co wydarzy – następuje zwrot o 180 stopni. Wszystko zmienia się jak w rollercoasterze, nie dając nam chwili wytchnienia. Prawdy, półprawdy i kłamstwa przeplatają się ze sobą jak w teatrze cieni. I nie wiemy już nic. Nic, prócz tego, że z nieba leje się żar, woda w basenie jest rozkosznie chłodna, a okolice cieszą oczy nieskażoną przyrodą.
Ten pozorny spokój, stagnacja, czas, leniwie przesypujący się między palcami niby piasek na plaży, skrywają mroczne, niebezpieczne instynkty, które tylko czekają, by wziąć górę nad pozorami dobrego wychowania i norm społecznych. Ile bowiem tak naprawdę znaczy przysięga Hipokratesa? Jak bardzo lekarz może przekroczyć granicę kontaktów z pacjentem i jego rodziną? Jak daleko może posunąć się mężczyzna w obronie swojej rodziny? I kiedy zemsta staje się rzeczą naturalną, moralnym obowiązkiem, a nawet prawem?
Zestawienie statycznej, pięknej, niewinnej i spokojnej przyrody z (teoretycznie) normalnym, poukładanym i bezpiecznym życiem (w zasadzie) porządnych i godnych szacunku bohaterów powieści na początku współgra idealnie. A potem… Potem nagle – niby fale tsunami – wypływają na wierzch kolejne brzydkie sekrety, odrażające zachowania, skrywane zboczenia i niepożądane prawdy… Odarte z pozorów postacie jawią się ze swoimi największymi lękami, najwstydliwszymi tajemnicami i najgorszymi wadami.
Jak w filmach Smarzowskiego – raz śmiejesz się do rozpuku, a potem – nagle i niespodziewanie – dostajesz cios prosto w splot słoneczny, brakuje ci tchu i jedyne, co wiesz, to że o niczym nie masz pojęcia.
Męski, prosty, a czasami wręcz surowy i ocierający się o wulgarność język nadspodziewanie dobrze współgra z treścią powieści. 52 rozdziały zgrabnie stopniują akcję i dawkują napięcie – raz dążąc prosto do celu, raz ukazując przemyślenia i życie wewnętrzne głównego bohatera. Drażniące ciekawość czytelnika fragmenty przeplatają opisy, w których poznajemy lekarza – jego karierę, życie rodzinne i spostrzeżenia dotyczące otaczającego go świata. Uwagi równie ciekawe, co clou fabuły.
Książka wciąga tak bardzo, że nawet literówki i inne błędy korekty nie psują wspaniałej zabawy.
Dom letni z basenem to powieść niemal doskonała, łącząca w sobie zarazem wyrafinowanie i największą plugawość, czystą i bezinteresowną miłość oraz dzikie, niczym nieskrępowane pożądanie, sprawiedliwość, która nie wymaga tłumaczenia, i porażkę wynikającą z błędnych decyzji.
Stawiająca ważkie pytania lektura nie pozwoli o sobie zapomnieć. Odzierając z pozłoty i blichtru świat klasy średniej oraz tzw. show biznesu, udowadnia, że jest to jedynie tombak i gra pozorów. Tyleż zdradliwa i fałszywa, co – tak naprawdę – przez wszystkich akceptowana. Krzywe zwierciadło pęka w stos odłamków, z których powstaje… kolejne lustro rzeczywistości. Naszej rzeczywistości.
Pasjonujący, wstrząsający, inteligentny, nieprzyjemny i wciągający zarazem Dom letni z basenem to must have wszystkich fanów nie tylko klasyki kryminału w stylu Agathy Christie, ale i thrillerów spod znaku Thomasa Harrisa, Johna Grishama czy Robina Cooka.
Wynajęliśmy w tym roku dom z basenem, blisko plaży.
Jak będziecie mieć ochotę, wpadnijcie.
Miejsca jest pod dostatkiem.
Głównym bohaterem kolejnej powieści Kocha – Domu letniego z basenem – jest Marc Schlosser. Lekarz pierwszego kontaktu (mający wspaniale prosperującą praktykę w bardzo dobrej dzielnicy), który spędza wraz z piękną, ukochaną żoną i dwiema wspaniałymi córkami wakacje w domu swojego pacjenta. Nie byle jakiego pacjenta, bo gwiazdy scen teatralnych – Ralpha Meiera, którego żona jest równie pociągająca, co aktor nieatrakcyjny, a dwójka ich synów jest akurat w wieku latorośli doktora. Przepis na superwakacje? Owszem. Ale tylko na pierwszy rzut oka…
Rekonstruowanie naszego pierwszego spotkania sprawiało nam obojgu przyjemność
jeszcze na długo po naszym pierwszym pocałunku.
Ciekawie zaprojektowana okładka w cudownym kolorze lata – turkusie. Wewnątrz soczyście pomarańczowa niby dojrzałe w słońcu południa owoce. Na skrzydełkach znajdują się wprowadzające do lektury nota o autorze i fragment książki, po którym nabiera się na nią apetytu. Jakby tego było mało – świetny opis powieści z tyłu okładki oraz fragmenty recenzji, które sprawiają, że już na pewno nie wypuścimy jej z ręki.
Jest pan większym pijakiem niż Pablo Picasso,
lecz nie dysponuje pan nawet jedną dziesiąta jego talentu.
lecz nie dysponuje pan nawet jedną dziesiąta jego talentu.
Prawdę mówiąc to marnotrawstwo.
Marnotrawstwo alkoholu oczywiście.
Początku tej powieści nie zapomni się nigdy. Bo jest nim… opis badania per rectum. Kto wie – zrozumie, kto nie wie – ma do wyboru: albo zaryzykować i sprawdzić, albo dać się zaskoczyć.
Nie jestem Georgem Clooneyem.
Moja twarz nie nadawałaby się do głównej roli w serialu medycznym.
Dysponuję jednak pewną aurą, a dokładniej mówiąc spojrzeniem,
które jest wspólne lekarzom wszelkich specjalizacji.
Jest to spojrzenie, które – nie wiem, jak to inaczej wyrazić – rozbiera.
Konkretny, rzeczowy, a zarazem subtelny i pragmatyczny ton lekarza pierwszego kontaktu, który jest narratorem, pozwala spojrzeć na wiele spraw z zupełnie innej perspektywy. Często nad wyraz niespodziewanej perspektywy. Trafne spostrzeżenia, błyskotliwe uwagi, riposty inteligentnego człowieka, który czasem jednak sięga po język znacznie mocniejszy i – co tu dużo mówić – szokujący.
W wolnych zawodach nadużycia są częściej regułą niż wyjątkiem.
Koch przewrotnie igra z czytelnikiem, wprowadzając go w błąd raz za razem. Kiedy już sądzimy, że wiemy, co się stało, co się dzieje i co wydarzy – następuje zwrot o 180 stopni. Wszystko zmienia się jak w rollercoasterze, nie dając nam chwili wytchnienia. Prawdy, półprawdy i kłamstwa przeplatają się ze sobą jak w teatrze cieni. I nie wiemy już nic. Nic, prócz tego, że z nieba leje się żar, woda w basenie jest rozkosznie chłodna, a okolice cieszą oczy nieskażoną przyrodą.
Instynkt nie da się wyeliminować. (…)
Wielki cywilizacji mogą go uczynić niewidzialnym.
Kultura i wymiar sprawiedliwości zmuszają nas, by trzymać go w cuglach.
Lecz instynkt czai się tuż za rogiem i tylko czeka, aż ktoś się na chwilę zapomni.Ten pozorny spokój, stagnacja, czas, leniwie przesypujący się między palcami niby piasek na plaży, skrywają mroczne, niebezpieczne instynkty, które tylko czekają, by wziąć górę nad pozorami dobrego wychowania i norm społecznych. Ile bowiem tak naprawdę znaczy przysięga Hipokratesa? Jak bardzo lekarz może przekroczyć granicę kontaktów z pacjentem i jego rodziną? Jak daleko może posunąć się mężczyzna w obronie swojej rodziny? I kiedy zemsta staje się rzeczą naturalną, moralnym obowiązkiem, a nawet prawem?
Czasem coś dzieje się zbyt prędko. Zbyt prędko, aby uznać to za przypadek.
I wtedy nagle nadeszła ta chwila,
chwila, do której później jeszcze wielokrotnie wracałem myślami.
Chwila, która powinna mnie była ostrzec.
Jak w filmach Smarzowskiego – raz śmiejesz się do rozpuku, a potem – nagle i niespodziewanie – dostajesz cios prosto w splot słoneczny, brakuje ci tchu i jedyne, co wiesz, to że o niczym nie masz pojęcia.
"Spojrzenie mówi więcej niż słowa" to banał, ale banał również mówi więcej niż słowa.
Męski, prosty, a czasami wręcz surowy i ocierający się o wulgarność język nadspodziewanie dobrze współgra z treścią powieści. 52 rozdziały zgrabnie stopniują akcję i dawkują napięcie – raz dążąc prosto do celu, raz ukazując przemyślenia i życie wewnętrzne głównego bohatera. Drażniące ciekawość czytelnika fragmenty przeplatają opisy, w których poznajemy lekarza – jego karierę, życie rodzinne i spostrzeżenia dotyczące otaczającego go świata. Uwagi równie ciekawe, co clou fabuły.
Książka wciąga tak bardzo, że nawet literówki i inne błędy korekty nie psują wspaniałej zabawy.
Kto nie zna historii, skazany jest na jej powtarzanie, przekonuje się nas aż do znużenia.
Ale czy esencja istnienia nie tkwi właśnie w powtarzaniu?
Narodziny i śmierć.
Słońce, które każdego ranka wschodzi, a wieczorem zachodzi.
Lato, jesień, zima, wiosna.
Mówimy o pierwszym śniegu, choć to taki sam śnieg jak przed rokiem.
Dom letni z basenem to powieść niemal doskonała, łącząca w sobie zarazem wyrafinowanie i największą plugawość, czystą i bezinteresowną miłość oraz dzikie, niczym nieskrępowane pożądanie, sprawiedliwość, która nie wymaga tłumaczenia, i porażkę wynikającą z błędnych decyzji.
Czasem przewijasz życie do tyłu, jak film,
by zbadać, w którym momencie mogło potoczyć się jeszcze w innym kierunku.
"Tutaj", stwierdzasz, "w tym miejscu…".
by zbadać, w którym momencie mogło potoczyć się jeszcze w innym kierunku.
"Tutaj", stwierdzasz, "w tym miejscu…".
Stawiająca ważkie pytania lektura nie pozwoli o sobie zapomnieć. Odzierając z pozłoty i blichtru świat klasy średniej oraz tzw. show biznesu, udowadnia, że jest to jedynie tombak i gra pozorów. Tyleż zdradliwa i fałszywa, co – tak naprawdę – przez wszystkich akceptowana. Krzywe zwierciadło pęka w stos odłamków, z których powstaje… kolejne lustro rzeczywistości. Naszej rzeczywistości.
Po raz pierwszy poczułem, jak ciarki przechodzą mi po plecach (...).
Pasjonujący, wstrząsający, inteligentny, nieprzyjemny i wciągający zarazem Dom letni z basenem to must have wszystkich fanów nie tylko klasyki kryminału w stylu Agathy Christie, ale i thrillerów spod znaku Thomasa Harrisa, Johna Grishama czy Robina Cooka.
Bardzo dobry wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńBardzo dobry wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń