źródło |
Doczekał się dość skromnej konkurencji: opowieści o amerykańskich żołnierzach (Ocalony), polskiego filmu młodzieżowego (Obietnica) i rumuńskiego dramatu (Pozycja dziecka).
Witaj w klubie
źródło |
Życie Rona to szereg prostych
męskich rozrywek: rodeo, przygodny seks, alkohol oraz zabawa. Wszystko ulega
diametralnej zmianie, kiedy mężczyzna dowiaduje się, że jest nosicielem wirusa
HIV. Nie zamierza czekać bezczynnie na śmierć, i wyrusza do Meksyku, aby stamtąd
szmuglować skuteczne, ale nielegalne w USA leki. Po powrocie niespodziewanie
zdobywa wspólnika w osobie transseksualisty Rayona. Wspólnie zaczynają
prowadzić klub, w którym inni zarażeni szukają wybawienia od choroby.
Złota zasada Hollywoodu mówi:
schudnij kilkanaście kilogramów, a zasłużysz na Oscara. Reguła ta sprawdzała
się w ostatnich latach parokrotnie, dość wymienić Christiana Bale’a (który jest
w tej dziedzinie niezrównanym specjalistą), Natalie Portman czy Anne Hathaway z zeszłego
roku. Tym razem za mozolne gubienie kilogramów zostało nagrodzonych aż dwoje
aktorów z tego samego filmu. Trzeba jednak zaznaczyć, iż Matthew McConaughey i
Jared Leto stworzyli znakomite kreacje, które stanowią o sile tego obrazu. Przypadły
im role tak charakterystyczne, iż bardzo łatwo było o ich przerysowanie. Dzięki
wyczuciu obu aktorów Ron i Rayon to bohaterowie charyzmatyczni, przykuwający
do ekranu, ale cały czas pozostający postaciami z krwi i kości. Na tym barwnym
tle ginie trochę jedyna postać kobieca – Jennifer Garner w roli mającej coraz
większe wątpliwości lekarki wypada blado.
Nie ma wątpliwości, że motywem
AIDS twórcy grają na emocjach widzów, zmuszając ich do bardziej pobłażliwego
tonu. Czynią to jednak w sposób absolutnie profesjonalny. Historia jest zaprezentowana dynamicznie,
a obraz lawiruje pomiędzy ludzkimi dramatami podanymi bez przesadnego lukru a
krzepkim humorem. Witaj w klubie to
dzieło doskonałe pod względem filmowego rzemiosła: montaż, scenariusz,
reżyseria, a przede wszystkim aktorzy, dają tu popis swoich najlepszych
możliwości.
Ocalony
źródło |
Czerwiec 2005. W ramach operacji Red Wings czterej amerykańscy komandosi z prestiżowej jednostki Navy SEALs
zostają zrzuceni na granicę między Pakistanem a Afganistanem. Niespodziewanie
trafiają w pułapkę i zostają zaatakowani przez kilkadziesiąt razy liczniejszą
grupę talibów. Żołnierze staczają niezwykle trudną i niebezpieczną walkę z
wrogiem, czasem i wyczerpaniem. Gdy przyjaciele Marcusa Luttrella giną podczas
akcji, ten, choć ranny i zdesperowany, zrobi wszystko, by ujść napastnikom.
Ten film jest taki, na jaki
kreują go zwiastuny – to kolejna opowieść o dzielnych amerykańskich wojakach, których
patetyczne poświęcenie zawsze przynosi szczęśliwe zakończenie. Tym razem jednak
jankeska propaganda nie przeszkadza tak bardzo w oglądaniu. Peter Berg to
rzemieślnik na tyle solidny, iż udało mu się nie zepsuć świetnej historii
opartej na zatrważających faktach. To kolejny dowód na to, że życie pisze
najlepsze, ale też najbardziej dramatyczne scenariusze. Dynamiczna narracja i
dobra strona wizualna sprawiają, że to solidne kino wojenne, którego seansu nie
powinniście żałować.
Obietnica
źródło |
Lila i Janek to uczniowie
miejskiego liceum, przedstawiciele pokolenia, które większość czasu spędza na
portalach społecznościowych. Wraz z przyjaciółmi korzystają z życia – imprezują, zażywają alkohol i marihuanę.
Jednak pewnego dnia Lila niespodziewanie zrywa z chłopakiem, oskarżając go o
zdradę. Janek będzie musiał zapłacić wysoką cenę za niewinny błąd. Jeśli spełni
obietnicę, jaką wymogła na nim dziewczyna, nic już nie będzie takie jak
przedtem.
Jeśli macie jeszcze jakiekolwiek
wątpliwości na temat jakości polskiego kina młodzieżowego, ten film nie zmieni
waszego zdania. Obietnica wypada
nieco lepiej niż Galerianki czy Sala samobójców, ale to wciąż ten sam
rodzaj kiczu. Mimo pozorów odmienności postacie są nadal do bólu oklepane –
film zapełniają rozchwiani emocjonalnie nastolatkowie oraz rodzice-pracoholicy,
których opiekuńcze działania ograniczają się do wypłaty kieszonkowego. Wszelkie
próby dodania oryginalności spełzają na niczym, gdyż są wdrażane z topornością
debiutanta, a nie autorki, bądź co bądź, doświadczonej.
Pozycja dziecka
źródło |
Cornelia jest bogatą, zadbaną i
wpływową sześćdziesięciolatką. Ma wiernego męża-pantoflarza, znajomych z rumuńskich
elit towarzyskich, odnosi liczne sukcesy zawodowe. To wszystko nie ma dla niej
znaczenia, jeśli jej ukochany syn, 34-letni Barbu, za wszelką cenę stara od niej uniezależnić. Kiedy Cornelia dowiaduje się, że
mężczyzna uczestniczył w wypadku samochodowym, zaczyna walczyć o niego jak
lwica o swoje młode. Używa wszystkich dostępnych środków, aby uchronić jedynaka
przed więzieniem.
Niedzielnym kinomaniakom może się to
wydawać zaskakujące, ale to właśnie Bułgaria i Rumunia posiadają największą
obecnie pozycję wśród kinematografii krajów Europy Środkowo-Wschodniej,
regularnie święcąc triumfy na największych festiwalach świata. Ostatnim dużym
sukcesem było zwycięstwo Pozycji dziecka
rumuńskiego reżysera Calina Petera Netzera na zeszłorocznym Berlinale.
Nieprzyzwyczajeni do
charakterystycznej stylistyki rumuńskiej fali mogą się na tym filmie bardzo
wynudzić. Obraz dominują długie, przeciągnięte do granic możliwości ujęcia,
powolne tempo, szare barwy zdjęć podkreślające beznadziejność sytuacji, w
jakiej znaleźli się bohaterowie – to odstręczy każdego widza złaknionego
rozrywki. Pozycja dziecka to kino
nieproste, które całkowicie rezygnuje z wszelkich ozdobników na rzecz treści. A
ta jest niebanalna. Netzer bez skrupułów obnaża najgorsze cechy swoich postaci,
reprezentując dzięki temu panoramę rumuńskiej elity. Nie feruje przy tym
wyrokami, ale, niczym najzdolniejszy dokumentalista, stara się przedstawić
różne punkty widzenia.
Prześlij komentarz
Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.