Muzyczną przygodę w Essentii postanowiłam rozpocząć tak, by przyniosła radość zarówno Czytelnikom, jak i mnie. Poznajcie Alter Bridge!
Czy zespół ten można jasno zdefiniować i wepchnąć do konkretnej szuflady gatunkowej? Jako odpowiedź spróbujcie wyobrazić sobie skaczącą przed waszymi oczami i machającą rękoma Martę, czyli mnie, która wykrzykuje stanowcze w żadnym wypadku!.
Źródła internetowe klasyfikują Alter Bridge jako grupę czerpiącą z nurtów hard rocka, metalu alternatywnego, post grunge’u, a także heavy metalu.
Nie sposób się nie zgodzić – muzycy tworzą bardzo różnorodne utwory, każda kolejna płyta jest krokiem naprzód, okazuje się charakterystyczna. Ale o tym za chwilę.
Alter Bridge zostało wzniesione na fundamencie niesamowicie popularnego zespołu Creed. Gitarzysta, Mark Tremonti, oraz perkusista, Scott Phillips, w 2003 roku utworzyli nową formację, do której rok później dołączył ich kolega z poprzedniego zespołu, Brian Marshall (gitara basowa) oraz niesamowicie utalentowany wokalista – Myles Kennedy (Tremonti zapamiętał go z zespołu The Mayfield Four, który kilka lat wcześniej supportował Creed), myślę, że obecnie najbardziej rozpoznawalny członek Alter Bridge, o którym zresztą chciałabym kiedyś utworzyć osobny artykuł. Jego talent i umiejętności zdecydowanie zasługują na poświęcenie im więcej czasu.
Czterej muzycy zadebiutowali w roku 2004 płytą One day remains. W Stanach Zjednoczonych pokryła się ona złotem.
Na krążku znajduje się 11 utworów, w większości skomponowanych przez Tremontiego. Myles dołączył do zespołu, gdy materiał był już gotowy, więc jego wkład był niewielki. Oczywiście zmieni się to przy produkcji następnych płyt.
Który utwór z płyty mogłabym polecić? Wybór jest ciężki, ponieważ jako fanka dokonań AB w większości widzę coś interesującego.
Na dobry początek podsuwam dwie ballady – poruszające In loving memory (wersja live – wzruszenie gwarantowane, szczególnie gdy poznacie okoliczności powstania utworu) oraz gorzkie, ale i pełne nadziei Burn it down.
Drugą płytę, której jestem szczęśliwą posiadaczką, Blackbird, zespół wydał trzy lata później. To z niej pochodzi jeden z większych hitów Mylesa i spółki – Watch over you.
Piękny, szczery. Myles czaruje swoim niemal nieskazitelnym głosem. Wersje akustyczne (koncertowe) kładą mnie na łopatki i sprawiają, że trudno mi opuścić YouTube. Przynaję, że ze względów nie tylko muzycznych… :)
I can't go on
And let you lose it all
It's more than I can take
Who'll ease your pain?
And let you lose it all
It's more than I can take
Who'll ease your pain?
Miłością absolutną darzę piosenkę pod tytułem Brand new start. Brzmienie, brzmienie, BRZMIENIE! Słuchając jej, wyobrażam sobie sceny rodem z filmów drogi: ja, samochód, dusty road pośród spękanych słońcem gruntów i ten właśnie utwór. Autostrada prowadząca do lepszego jutra.
AB III rozpoczyna etap w historii zespołu, kiedy to staje się on jeszcze bardziej popularny. Sądzę, że jest to również związane z równoległym podjęciem przez Mylesa współpracy z jednym z najpopularniejszych gitarzystów świata, Slashem (legendarne Guns n’ Roses).
Krążek ten odcina się nieco od swoich poprzedników, odznacza się już trochę innym brzmieniem, choć oczywiście charakterystyczne brzmienie gitary Marka Tremontiego wciąż miło pieści nasze uszy, a Myles zapewnia im ucztę.
W ramach małej "prywaty" znów pozwolę sobie wskazać godne uwagi utwory.
Od pierwszej chwili oczarowało mnie Show me a sign i jego nieco… orientalne intro.
A proste, ale piękne wyznanie w Wonderful life chciałabym kiedyś wyszeptać do ucha kochanej przez siebie osobie.
Zdaje się, że AB III to płyta idealna na rozpoczęcie przygody z Alter Bridge.
Fortress to najświeższy materiał zespołu, wydany w 2013r. i niespodziewany zwrot w kierunku mocniejszych, bardziej agresywnych brzmień. Krążek niebanalny. Niekiedy słychać w nim inspiracje muzyków – choćby utwór The Uninvited o charakterystycznym brzmieniu zespołu Tool.
Podobają mi się teksty Kennedy’ego, warto zwrócić uwagę na emocjonalny, tytułowy utwór płyty. Ciekawe jest również Waters rising, gdzie na większość utworu mikrofon wpada w ręce gitarzysty (który, swoją drogą, wydał solowy album All I was).
Reasumując, myślę, że Fortress jest zupełnym oderwaniem od wcześniejszych dokonań Alter Bridge, nad którymi przez lata unosił się grunge’owy duch Creed.
źródło |
Czym zatem jest Alter Bridge? To eliksir na codzienność, którego ingrediencjami są pasja, umiejętności, emocje, technika, talent, szacunek do odbiorcy, radość, katharsis, ukojenie, doskonalenie kunsztu i zdolność wznoszenia się na wyżyny po rzadkich wizytacjach nizin, siła słów i… mistrzostwo.
Prześlij komentarz
Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.