źródło |
Należę do osób, które nie uwierzą, póki nie zobaczą. Pewnie dlatego jestem bardzo sceptycznie nastawiona do poradników typu Jak być szczęśliwym?, Odkryj sekret udanego życia, Wielka kariera, minimum wysiłku i tak dalej. Jeszcze nie widziałam człowieka, który zmienił swoje życie, czytając takie rzeczy. Do znudzenia powtarzam wszystkim, którzy fascynują się taką literaturą, że z chęcią przemiany musi iść jeszcze działanie – samą wolą nie sposób cokolwiek osiągnąć.
Jestem za to entuzjastą badań i eksperymentów naukowych dotyczących ludzkiego umysłu, jak i języka ciała. Body language jest teraz bardzo modnym tematem wszelkich prezentacji szkoleniowych czy wystąpień. Nauczyciele i trenerzy wizerunku zwracają nam uwagę, jak powinniśmy siedzieć podczas rozmowy o pracę, żeby sprawiać wrażenie bardziej doświadczonych, podczas gdy w naszym CV w rubryce zatrudnienie widnieje tylko nazwa popularnego baru szybkiej obsługi. Niekiedy nie zdajemy sobie sprawy, że oceniamy ludzi w dużej mierze poprzez język ciała, dlatego warto zadać sobie trochę trudu i poszukać badań w tym zakresie. Możemy dowiedzieć się o wiele ciekawszych rzeczy niż tylko oczywistości powtarzanych przez coacherów jak mantrę.
Mówiąc o języku ciała, mamy najczęściej na myśli drugą osobę, zapominając, że wpływa także na nas samych. Nigdy nie sądziłam, że postawa ciała może oddziaływać na zachowanie i zmianę nawyków, dlatego po obejrzeniu wystąpienia Amy Cuddy, amerykańskiej psycholog społecznej, która ukończyła Princeton University oraz University of Colorado, byłam zdziwiona. W swojej prezentacji Cuddy przedstawiła badania dotyczące postury ciała i jej wpływu na emocje i zachowania. Szczególnie skupiła się na poczuciu władzy i dominacji, a więc na interakcji dwóch hormonów – testosteronu i kortyzolu.
Przez dwadzieścia minut Amy tłumaczyła, że sygnały niewerbalne wysyłane przez nasze ciało rządzą niejako sposobem myślenia i odczuwania. Dotąd byłam przekonana, że to nasz umysł wpływa na ciało. Okazuje się jednak, że ta zależność działa też odwrotnie – nasze ciało wpływa na umysł. Co więcej, Cuddy przekonywała, że wystarczą dwie minuty przybierania dominującej pozycji (otwarte ramiona, dłonie oparte o stół i pochylenie klatki piersiowej do przodu), by zwiększyć poziom testosteronu o 20 proc., a kortyzolu, czyli hormonu stresu, obniżyć o 25 proc. [1] Innymi słowy: po takim eksperymencie staniesz się bardziej asertywny, pewny siebie i silny.
Jako że jestem niedowiarkiem i sceptycznie zareagowałam na ową prezentację, musiałam tę technikę wypróbować na sobie. Zadanie było proste, by nie powiedzieć za proste: przez dwie minuty miałam przybrać określoną pozę, udając kogoś, kim nie jestem, i wmawiając sobie, że czuję coś, czego w rzeczywistości nie czułam. Byłam prawie w szoku, kiedy zadziałało.
Cuddy podsumowała swoją prezentację prostym stwierdzeniem: don't fake it 'till you make it. Fake it 'till you become it [2]. To tak, jakby powiedzieć: tysiąc razy powtórzone kłamstwo w końcu stanie się prawdą. Więc skoro można oszukiwać innych, można też oszukać samego siebie, aż fałsz przestanie być fałszem, a stanie się rzeczywistym nawykiem. Zadziwiające, jak drobna rzecz może faktycznie prowadzić do dużych zmian. A to przecież tylko wierzchołek potencjału naszego umysłu.
[2] Don't fake it' till you make it. Fake it 'till you become it – z ang.: nie udawajcie, aż się uda, ale udawajcie, aż to poczujecie, staniecie się tym.
Prześlij komentarz
Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.