źródło |
Godzilla
źródło |
Kultowy
potwór – Godzilla mierzy się z przerażającymi stworzeniami, które
wzmocnione arogancją naukowców, zagrażają całemu światu.
Godzilla
najlepiej radzi sobie w swojej ojczyźnie. To jej stwórcy – Japończycy
wiedzieli, jak z nią postępować, żeby nakręcić świetne kino
spod znaku monster movie. Ta wersja to już druga próba Amerykanów
w zmierzeniu się z tą legendą. Potworka Rolanda Emmericha pominę
milczeniem i skupię się tylko na filmie Garetha Edwardsa. Ten dość
młody twórca to nowe ulubione dziecko Hollywoodu. Po
niskobudżetowym hicie Projekt X Edwards dostał szansę
nakręcenia wysokobudżetowych widowisk (oprócz Godzilli
także spin-off Gwiezdnych wojen). Temu pierwszemu nie do końca
podołał.
Największą
wadą filmu pozostaje to, że zawartość Godzilli w Godzilli
jest zbyt niska. To chyba jakieś specjalne upodobanie reżysera, w
końcu w jego fabularnym debiucie o oryginalnym tytule Monsters
potworów też prawie nie uświadczyliśmy. Nie byłoby w nim nic
złego – porządnych blockbusterów, skupionych na ludzkich
relacjach mamy jak na lekarstwo, o ile jednak byłyby to
charakterystyki ciekawe. Przez ekran przewija się skonstruowana na
dziwnych zasadach mieszanka znanych aktorów, ale każdy z nich
otrzymuje tak krótki wątek, że nie jest w stanie zbudować na tych
kruchych podwalinach czegokolwiek interesującego. Najwięcej czasu
ekranowego dostaje najsłabszy członek obsady. Dramatyczne
dylematy Aarona Taylor-Johnsona przyjmuje się z nudnym ziewnięciem.
Mówiąc
o tym filmie, nie sposób nie wspomnieć wspaniałej pracy ekipy
technicznej. Sceny akcji, które pozwalają wybrzmieć Godzilli w
pełnej krasie, zapierają dech w piersiach. Długi ryk potwora to
scena, za którą pokochacie dobre kinowe nagłośnienie.
Psy
źródło |
Byli
funkcjonariusze UB po weryfikacji zaczynają pracę w policji.
Skierowany do walki ze zorganizowaną przestępczością Franz
odkrywa, że jego przeciwnikami od teraz są jego byli koledzy po
fachu. W jednej z akcji nowo zaprzysiężony policjant traci trzech
ludzi i postanawia się zemścić. Chce nawiązać współpracę z
dawnym przyjacielem Olo, jednak ten po zwolnieniu z policji zdążył
już znaleźć lepszych pracodawców.
Zazwyczaj
wznowienia filmów na ekranach naszych kin dotyczą uznanych
powszechnie klasyków, np. obrazów Charliego Chaplina. Choć Psy
są o kilkadziesiąt lat młodsze od kina czarno-białego, to w
Polsce od dawna mają już status kultowy. Ten pierwszy wielki hit po
1989 r. wciąż uznawany jest za najlepszy obraz Władysława
Pasikowskiego. To szczere i bezkompromisowe kino, męskie i nie
bawiące się w sentymenty za dawną epoką. Bogusław Linda już na
zawsze wpisał się w kanon surowego twardziela, ale to znakomity
Janusz Gajos w roli Siwego spisał się najlepiej z obsady. Dla fanów
prawdziwego gangsterskiego kina pozycja obowiązkowa.
Grace księżna Monako
źródło |
Życie
Grace Kelly zdaje się idealne – ogromna popularność, miejsce na
hollywoodzkich firmamencie i Oscar u boku. Kiedy zakochuje się od
pierwszego wejrzenia w monakijskim księciu Rainier, jej egzystencja
staje się jeszcze bardziej bajkowa. Kelly porzuca plany zdjęciowe
na rzecz wykwintnych salonów i zaszczytnego tytułu Księżnej.
Kiedy w 1960 r. zbliża się francuska inwazja na Monako, Grace staje
przed pierwszym poważnym wyzwaniem.
Wybór
tego filmu jako otwierającego festiwal w Cannes w tym roku był
jedną z najgorszych decyzji organizatorów z ostatnich lat. Grace
księżna Monako to obraz dość tandetny, nie mogący się
zdecydować, jaką drogę obrać w zaprezentowaniu życiA Kelly. Mamy
tu i łzawy melodramat o zwyczajnej kobiecie coraz bardziej
nieszczęśliwej w małżeństwie, i dramat polityczny z II wojną
światową w tle, i banalny obraz bogatej europejskiej monarchii.
Olivier Dahan miesza to, co najgorsze i tworzy dzieło banalne i dość
naiwne, w którym takie hasła, jak miłość, ojczyzna, wiara
wypowiadane są zdecydowanie ze zbyt dużą częstotliwością. Aktorzy
też sobie nie radzą z odgrywanymi rolami – nabotoksowana twarz
Nicole Kidman straszy w licznych zbliżeniach niczym w najlepszym
horrorze, a Tim Roth wypada bardzo bezbarwnie i nudno.
Niestety,
księżne ostatnimi czasy (przypominam kiepską Dianę) nie
mają szczęścia do kina.
Tom
źródło |
Tom
po śmierci swojego ukochanego popada w depresję. Kiedy spotyka się
z jego rodzicami, nieoczekiwanie dowiaduje się, że ci nie tylko nie
wiedzieli o jego istnieniu, ale także nie zdawali sobie sprawę z
homoseksualnej orientacji syna.
Choć
Tom odniósł nieco mniejszy rozgłos niż poprzednie filmy
Xaviera Dolana, jest niemal tak samo warty uwagi. Tym razem
utalentowany Kanadyjczyk podążył nieco mroczniejszym tropem,
rezygnując z delikatności Wyśnionych miłości na rzecz
napięcia rodem z dobrych thrillerów. Jego przedostatni film
(najnowszy to Mama) nie skupia się tak wyraziście na
plastyce, nie spowalnia obrazu, nie stylizuje z ogromną dokładnością
każdego kadru. Dolan czyni przez to dzieło naturalniejszym, tak jak
naturalniejszy staje się wielkomiejski nastolatek w kontakcie z
nieskazitelną wsią. Reżyser nie rezygnuje jednak ze swojego
ulubionego motywu relacji matka-syn. I, po raz kolejny, ma ona u
niego niezdrowy wydźwięk, podszyty erotyzmem i głęboką
zależnością. Dolan studiuje ludzkie zachowania, od krętych
manipulacji do psychicznego i fizycznego poniżania.
Pancernik
Potiomkin
źródło |
Film prezentuje słynny bunt załogi okrętu wojennego Kniaź
Potiomkin Tawriczeskij. Początkiem rebelii było podanie marynarzom
na kolację zepsutego mięsa. Załoga wniosła czerwoną flagę i
próbowała rozpocząć rewolucję w odeskim porcie.
Łatwo
jest pisać, że Pancernika Potiomkina zna się i się lubi.
To w końcu klasyka kina, której znajomością lubią się chwalić
wszelkiej maści intelektualiści lub pretendujący do tego miana.
Nie da się jednak ukryć, że propagandowe dzieło Sergeija Eisensteina to kawał naprawdę
dobrej, ponadczasowej roboty. A przede wszystkim dzieło przełomowe,
szczególnie w dziedzinie montażu. Scena krwawej masakry na schodach
w Odessie stała się jedną z najczęściej parafrazowanych w
historii kinematografii, ale Eisenstein stosował także takie
rewolucyjne wtedy sztuczki jak montaż atrakcji czy kontrastów.
Uśpieni
źródło |
Znany
z kontrowersyjnych metod działania profesor uniwersytecki Joseph
Coupland namawia grupkę studentów do wzięcia udziału w
niebezpiecznym eksperymencie. Coupland, dzięki skumulowaniu
odpowiedniej ilości negatywnej energii, pragnie stworzyć
poltergeista. Wkrótce przekona się, że nie można igrać z siłami
nadprzyrodzonymi.
Nie
ma co ukrywać, że studio Hammer najlepsze lata ma już dawno za
sobą. Niezła Kobieta w czerni, choć stanowiła remake ich
starego pomysłu, wybijała się jednak spośród innych
amerykańskich horrorów. Uśpieni budzili więc nadzieję na
więcej niż standardowe straszenie, szczególnie biorąc pod uwagę
udział słynnego brytyjskiego aktora Jareda Harrisa w głównej
roli. Niestety film nie tylko nie sprostał niezbyt wygórowanym
wymaganiom, ale okazał się dziełkiem zupełnie nieudanym. U fanów
gatunku wzbudza raczej politowanie niż strach. Budzenie przerażenia
u widza odbywa się tu za pomocą nieświeżych metod (gasnące
światła, niezidentyfikowane uderzenia, itp.), których reżyser
nie potrafi ograć z wdziękiem. Miejmy nadzieję, że chociaż druga
część Kobiety w czerni pozbędzie się tych prostych wad.
Obywatel
roku
źródło |
W
uznaniu za swoje zasługi dla lokalnej społeczności i
przepustowości dróg Norweg Nils zdobywa tytuł Obywatela Roku.
Radość mężczyzny nie trwa długo, kiedy dowiaduje się o
przypadkowym morderstwie swego syna w przestępczych porachunkach.
Nils rozpoczyna swoje własne śledztwo. Jego nieszablonowe metody
działania wywołują niespodziewanie wojnę wśród konkurujących
gangów.
Pokazywany
w tym roku na festiwalu w Berlinie Obywatel roku to dowód na
siłę skandynawskiego kina. Wprawdzie obraz Hansa Pettera Molanda
nie jest pozbawiony wad, szczególnie w porównaniu do Fargo,
do którego stale się odwołuje, ale to nadal bardzo dobre kino. Tu
brutalny film zemsty, w którym trup ścieli się gęsto, a
otaczające zaspy śniegu przyprawiają o zimny dreszcz. Główni
bohaterowie to ludzie, których największym przekleństwem jest
niestosowanie zasady najpierw pomyśl, później działaj,
przez co na własne życzenie wpadają oni w zaklęty krąg odwetu i
przemocy. Pieprzyku dodaje czarny jak
smoła humor, choć komedią tego filmu nazwać nie można.
Jaskółka
źródło |
Film
rozgrywa się na kilku płaszczyznach czasowych. W Wielkanoc 2000 r.,
piętnaście lat po ucieczce z domu, Agnieszka Jaskółka wraz w
córką powraca do rodzinnego domu. Kobieta na nowo przeżywa
wydarzenia sprzed lat – dorastanie w świecie, gdzie alkohol lał
się strumieniami, a sukienka na Pierwszą Komunię Św. była mniej
warta niż album Beatlesów. Wraz z wspomnieniami życia w czasach
PRL-u, do Agnieszki powracają też inne zdarzenia, które odcisnęły
pięto na 9-letniej wówczas dziewczynce.
Bartosz
Warwas już teraz może się chwalić kolegom ze szkolnej ławy, iż
dorównał Jerzemu Skolimowskiemu i Władysławowi Pasikowskiemu.
Jaskółka to bowiem trzeci w historii łódzkiej Szkoły
Filmowej projekt dyplomowy, który trafił do oficjalnej dystrybucji.
O ile jednak Rysopis i Kroll zasługiwały na ten
zaszczyt, lepiej żeby z filmem Warwasa nie zapoznał się nikt
oprócz promotora i najbliższej rodziny. Owszem, to film niezły,
ale tylko w kategoriach uniwersyteckich. Wystawiając swoje dzieło
całej Polsce trzeba jednak przygotować coś więcej niż ładne
zdjęcia i intrygującą fabułę.
Bella
Mia
źródło |
Z
powodu obawy zapadnięcia na chorobę wściekłych krów, małe stado
ma zostać wysłane na przymusowy ubój. Wyczuwające zbliżające
się niebezpieczeństwo zwierzęta uciekają z gospodarstwa. Na ich
poszukiwania wyruszają myśliwi, ale krowom pod przewodnictwem Belli
udaje się nie raz przechytrzyć przeciwników.
Belli Mia nie udało się zawojować nawet europejskich kin.
Jej dystrybucja została ograniczona do dwóch krajów, które brały
w udział w jej produkcji, czyli Polski i Czech, a i w naszym państwie prawie
nikt dzieła Martina Duby nie oglądał. Cały świat nic na tym nie
stracił. Dystrybutorzy Belli Mii chwalili się, że w swoim
filmie połączyli przeróżne style i gatunki, sami nie wiedząc, że
strzelili sobie tym argumentem w stopę. Obraz stoi w rozkroku między
kinem familijnym a poważnym dramatem, przez co nie zadowala żadnej
z pokoleniowych grup. Dorosłym wyda się infantylną, proekologiczną
bajeczką o biednych krówkach, a dzieci przerazi kilkoma brutalnymi
rozwiązaniami. Film Duby cierpi nie tylko na niezdecydowanie. Denerwuje w nim również brak logiki i słaby scenariusz.
Prześlij komentarz
Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.