źródło |
Przyznam się szczerze, że nie jestem fanką horrorów, w których liczy się rzeź, krew i położenie wszystkich bohaterów trupem. Oczywiście nie pogardzę dobrym dreszczykiem emocji, ale zazwyczaj trzymam się z daleka od wszelkiego rodzaju książek horrorów, choć trudno we mnie wzbudzić przerażenie lub obrzydzenie. Może właśnie dlatego nie pociągają mnie tego typu publikacje? Może zawsze brakuje im tego "czegoś"? Noc zombie kupiłam z czystej ciekawości już spory czas temu, ale w mojej głowie zostanie już chyba na całe życie.
Tytuł: Noc zombie
Autor: Brian Keene
Wydawnictwo: Amber
Brian Keene jest amerykańskim autorem kilkunastu opowiadań i horrorów. Jest również zdobywcą wielu nagród, w tym dwukrotnym laureatem nagrody Brama Stokera. Na podstawie kilku jego powieści powstały filmy, gry wideo i komiksy. Noc zombie i jej kontynuacja – Miasto umarłych – to najwyżej oceniane przez miłośników mocnych wrażeń publikacje.
Jim Thurmond jest jednym z nielicznych, którzy ocaleli przed rozwścieczoną hordą umarlaków. Porzuca jednak bezpieczną kryjówkę i rusza ratować swojego syna. Ma do pokonania całą Amerykę i głodnych zombie. Po drodze dołącza do niego troje ludzi, którym również udało się przeżyć. Czy Jim dotrze na czas do swojego syna? I czy zdoła uciec krwiożerczym potworom? Tego nie zdradzę…
Po przeczytaniu Nocy zombie mogę bez żadnych ogródek stwierdzić, że Keene jak najbardziej zasłużył na przyznane mu nagrody. Akcja w powieści jest bardzo wartka, główni bohaterowie są doskonale nakreśleni, dzięki czemu nie wydają się sztuczni, a czytelnik od pierwszych stron zaczyna pałać do nich sympatią. Jeśli o mnie chodzi – chyba łączyłam się z nimi w bólach, bo autor wcale nie ułatwia im życia. Dodatkowo przedstawił ważny wątek miłości ojcowskiej, który jest tak rzadko spotykany w innych publikacjach.
Brian Keene jest dla mnie mistrzem opisów i choć w innych książkach one mi często przeszkadzają, tutaj są esencją całej powieści. To właśnie opisy scen, postaci i miejsc sprawiają, że książka jest naprawdę dobra. Są bardzo obrazowe i plastyczne, co wpływa na wyobraźnię. A teraz wam powiem, że te opisy zazwyczaj dotyczą rozkładających się zwłok. Ohyda? Cóż, czytając je, czułam nawet… smród rozkładających się części ciała.
Książka może być dla niektórych naprawdę wstrząsająca, ale warto przez nią przebrnąć, bo to naprawdę ciekawe doświadczenie. Przyznam się, że nie przeczytałam jej w jeden wieczór, choć nie jest ona jakimś opasłym tomiszczem, a czcionka jest bardzo przejrzysta. Zwyczajnie musiałam odsapnąć za każdym razem, gdy coś wytrącało mnie z równowagi. To sprawiało, że jeszcze bardziej chciałam do powieści wrócić i dowiedzieć się, co wydarzy się dalej. Gdy skończyłam ją czytać, przez kilka dni miałam dziwne wrażenie, którego do tej pory nie mogę rozgryźć. Jednocześnie czułam niedosyt, ponieważ tak naprawdę historia się nie kończy i mam wielki apetyt na jej kontynuację.
Lubię czasem przeczytać książkę, która wzbudzi we mnie taki wewnętrzny niepokój. Noc zombie jest właśnie taką pozycją na mojej półce. Czuję wielki podziw dla autora, ponieważ nie każdy potrafi tak operować słowem i mieć taką wyobraźnię. Nie będę zasypywać was jakimś wyrwanym z kontekstu fragmentem, bo mam wrażenie, że zepsułabym cały smaczek powieści. Ją po prostu trzeba przeczytać od początku do końca i co jakiś czas nerwowo zerkać przez ramię, czy aby na pewno jesteśmy sami w pokoju…
Ja też potrzebuje teraz jakiejś naprawdę mocnej książki, ale w tym przypadku zaufam niezawodnemu Mastertonowi :)
OdpowiedzUsuń