źródło |
Ludzie są do siebie tacy podobni. Rzadko kiedy jesteśmy w stanie po wyglądzie, kolorze włosów czy krwi powiedzieć, kim naprawdę jest dana osoba. Ale nie tu... Ten świat jest inny. Rządzą nim inne zasady, a ludzie dzielą się na dwa gatunki – Czerwonych i Srebrnych. Czerwoni są tacy jak my. Są zwykłymi ludźmi, którzy mają marzenia, pragnienia i przede wszystkim – czerwoną krew. Ci drudzy są wyjątkowi – ich krew jest srebrna. Nie stanowi to dużej różnicy, a raczej nie stanowiłoby, gdyby te srebrne krople nie dawały najróżniejszych mocy. Są potężni i władają całym światem. Zwykli Czerwoni muszą ich słuchać, ponieważ... są zwykli. Bieda wśród "gorszej" populacji z każdym dniem nabiera nowego znaczenia. Tam nikt nie jest szczęśliwy i nikt nie jest w stanie wkupić się w łaski Srebrnych. Pora na zmianę, bardzo dużą zmianę... Kim naprawdę jest Czerwona złodziejka – Mare? Czego pragnie Szkarłatna Gwardia? Czy Srebrni są tak okrutni, jak widzą ich Czerwoni?
Tytuł: Czerwona królowa
Autor: Victoria Aveyard
Wydawnictwo: Otwarte
O Czerwonej królowej już dłuższy czas w świecie blogosfery jest bardzo głośno. Wiele pozytywnych opinii, intrygujący pomysł i piękna okładka sprawiły, że i ja postanowiłam zapoznać się z tą książką. Nie byłam zbyt dobrze do niej nastawiona. Wiedziałam, że muszę ją przeczytać, ale to jest kolejna powieść dystopiczna, kolejna opowieść fantasy o świecie, gdzie niewinni cierpią, a dyktatorzy pławią się w luksusach. Nie krytykuję tego motywu, ponieważ jest on bardzo refleksyjny i pełni funkcję ostrzegawczą. Jednak sami wiecie, że w ostatnim czasie podobnych serii pojawiło się naprawdę wiele. Jak wrażenia? Czy naprawdę to coś nowego?
Czytałam dużo opinii o tej książce w internecie, jednak mimo to nie byłam w stanie powiedzieć o niej czegoś konkretnego. Po jakimś czasie, gdy zrozumiałam podstawy świata wykreowanego przez pisarkę, pomysł bardzo mi się spodobał. Fakt, było wiele antyutopii, ale jest to coś jeszcze niespotkanego przeze mnie. Prawie utwierdziłam swoje zdanie, ale (bez "ale" przecież byłoby nudno) nie mogę zapomnieć o zbyt dużym podobieństwie do innych tego typu cykli. Pierwszych dziesięć stron było według mnie kopią Igrzysk śmierci, co niestety od razu zniechęciło mnie do publikacji. Następnie miałam przez chwilę wrażenie, że przeniosłam się do świata Rywalek i to wszystko jest kolejną częścią Selekcji. To już naprawdę mnie zirytowało. Jednak granicę przekroczyło podobieństwo do Niezgodnej. Teraz mamy już wszystkie najsławniejsze powieści ostatnich lat, które poruszają podobny topos. Ja zaś nie mam wątpliwości, że autorka czytała wymienione lektury i bardzo się na nich wzorowała. A według mnie jest to katastrofalny błąd. Rozumiem, że mogły być dla niej inspiracją, lecz miała bardzo dobry własny pomysł. Wystarczyło spróbować odciąć się od innych "zagłuszaczy" i przedstawić w swój własny sposób fabułę książki. Zdaję sobie sprawę, że łatwo jest mi pisać recenzję i krytykować. Sama nieraz próbowałam napisać powieść i wiem, że trudno odpowiednio wykorzystać inspiracje, ale każdy pisarz powinien się tego nauczyć.
Na początku recenzji wymieniałam wam największa wadę Czerwonej królowej. Jest ich więcej i nie zamierzam ich ukrywać, jednak trzeba też wspomnieć o tych pozytywnych aspektach historii. Jest to niesamowicie wciągająca książka. Usiadłam i zaczęłam ją czytać. Nie minęło pięć minut, gdy spojrzałam na zegarek, a tu się okazało, że czytałam od przeszło dwóch godzin. Dawno nie oddałam się tak bardzo wciągającej lekturze. Sama jestem zaskoczona, jak szybko ją przeczytałam. Język jest prosty, czasami wręcz banalny, ale dzięki temu bardzo przyjemnie się ją czytało. Do tego doszły jeszcze zaskakujące momenty i naprawdę byłam w stanie wybaczyć wszelkie jej wady. Czerwona królowa ogólną fabułę ma bardzo przewidywalną, lecz pojedyncze fragmenty zaskakiwały mnie na każdym kroku.
Pora powrócić do wad... Bohaterowie – nie wierzyłam, że można wykreować tak irytujące i nieludzkie postacie. Brakowało im realności, przez co nie mogłam przeżywać z nimi wszystkich emocji, uczuć. To były papierowe kreatury, które wydawały się wyjątkowe, a tak naprawdę były płaskie. Mare miała być silną postacią, a już nieraz wam pisałam, że takie lubię. Są schematyczne, jednak stanowią pewne wzory osobowości, które podziwiam. Widać, że autorka chciała przedstawić tytułową bohaterkę jako bardzo rozbudowaną, a przy tym wyjątkowo silną, tymczasem mam wrażenie, że Mare po prostu spłyciła.
Jest jeszcze jedna rzecz, którą zarzucę pisarce, jednak rozumiem, skąd wynika jej błąd. Powieść jest nielogiczna i pojawiają się notoryczne błędy w myśleniu. Na początku byłam pewna, że to specyficzne podejście Victorii do tematu, jednakże zbyt często zdarzały się takie wpadki. Zabrakło jej wiedzy. Nie mam jej więcej, ale jako osoba o ścisłym umyśle i ubóstwiająca historię widzę takie niuanse. Nie chcę w ten sposób umniejszać jej dzieła. Jestem pewna, że z biegiem czasu poprawi się to.
Gdy teraz tak pobieżnie czytam swoją recenzję, widzę, że bardzo skrytykowałam powieść. Nie zniechęcajcie się. To są pojedyncze błędy, które moim zdaniem w kolejnych częściach będą eliminowane. Będę wspominać pierwszy tom dobrze, a po następne na pewno sięgnę. Jeśli nie znudziła wam się jeszcze tego typu tematyka, to jak najbardziej polecam.
Jakoś ta książka nigdy mnie nie kusiła - i raczej to się nie zmieniło :)
OdpowiedzUsuń