źródło |
W mroku słychać jęk. Słyszycie? Jest coraz głośniejszy... Coraz bliżej nas. On nie jest jeden! Jest ich więcej. Zbliżają się. To już koniec – nic nam nie pomoże. Te jęki... one są przerażające. Nigdy wcześniej nie słyszałam, by ktoś tak cierpiał. A Wy? Są już. Przyszły po nas. Czy my też będziemy znosić takie katusze? Cierpieć za nasze grzechy? Dzisiaj zabierze tylko jedno z nas, ale na pozostałych też przyjdzie kolei. Ona już odeszła. Jest tam. Przecież sobie nie zasłużyła! Ale czy na pewno? Cassandro, gdzie jesteś? Widzieliście? Te zielone oczy są z nią. Cassandra się ich boi. Czy da radę? Czy wróci do nas?
Tytuł: Czekając na odkupienie
Autor: Katarzyna Łochowska
Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza
Czekając na odkupienie jest powieścią, o której nie słyszałam w roku premiery. Jak wiele innych książek, pojawiła się na rynku bez krzyku i bez wszędzie wiszących plakatów. Jednak z czasem usłyszałam o tej książce i odtąd z każdą chwilą słyszałam o niej coraz więcej. Spotkałam się z pozytywnymi opiniami, ale także i tymi złymi. Moja ciekawość z małego zainteresowania zmieniła się w olbrzymią potrzebę przeczytania tej historii. Musiałam ją zaspokoić i tak też zrobiłam. Czy było warto? Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, po prostu nie umiem. Czekając na odkupienie jest opowieścią, którą nie wiem, jak ocenić. Chce mi się śmiać, gdy przypominam sobie, jak ją czytałam. Te wszystkie momenty zwątpienia, które były zastępowane niesamowitą fascynacją. Już dawno nie trafiłam na powieść, która wywołała u mnie tak wiele sprzecznych uczuć. A historia, która tak bardzo oddziałuje na człowieka i to w dodatku w tak różnorodny sposób, jest dobra, choćby miała dostać najniższą ocenę.
Od początku byłam zaintrygowana nią. Nie miałam najmniejszego pojęcia, o czym ona jest. I chciałam się tego dowiedzieć. W swojej głowie dzielę ją na trzy różne światy i co do każdego z nich mam inne odczucia. Jeden wywoływał mieszane uczucia, drugi był znienawidzony przeze mnie, a trzeci uwielbiany. Podoba mi się ten pomysł. Nie wiem, czy autorka zdawała sobie sprawę, że tworzy takie tło fabularne, jednakże wyróżnia się ono na pierwszy rzut oka, co jest dość oryginalnym zabiegiem literackim. Razem tworzą ciekawy podkład do wydarzeń. Lecz takie zróżnicowanie sprawiło, że niektóre momenty były niemiłosiernie nudne i miałam ochotę przestać czytać. Natomiast inne sprawiały, że nawet na chwilę nie mogłam się oderwać od powieści. Ta fascynacja przeplata z olbrzymią dawką irytacji w interesujący sposób oddziaływała na mnie. Poza tym nie mam najmniejszej wątpliwości, że Katarzyna Łochowska jest oczarowana światem wykreowanym przez Tolkiena. Znam ten rodzaj zauroczenia, ponieważ, jak część z was pewnie wie, niedawno wkroczyłam w rzeczywistością stworzoną przez Tolkiena. Cieszę się, że pojawił się taki motyw. I nie mam tu namyśli wykorzystania pomysłów tego autora, tylko zwykłą inspirację, która w połączeniu z nowymi wydarzeniami ubarwiła opowieść. W dodatku wyczuwałam jeszcze jedną znaną mi książkę. Wydaje mi się, że jest to Strąceni, lecz jest to mało znana powieść i podobieństwa były subtelne. Razem stworzyło to pasjonującą historię.
Jak już wcześniej wspomniałam, były momenty, które wyjątkowo mnie intrygowały. Najczęściej towarzyszyły im ciekawe wydarzenia, która nadawały powieści akcji oraz bez wątpienia zachęcały do kontynuacji książki. Jednakże autorka miała, jak większość młodych pisarzy, problem z odnalezieniem się w czasie. Jest to drażniący błąd i tak naprawdę nie jestem w stanie określić, skąd wynika. Gubiłam się w czasie. Co prawda nie wpływało to jakoś bardzo na całokształt opowieści, ale złościło. Ludzie z czasem się zmieniają, krajobraz również, teraźniejszość idzie nową drogą. Nie wystarczy napisać, ile czasu minęło. Trzeba czegoś więcej, żeby było to dobrze i przede wszystkim naturalnie widoczne. Jednak nawet w momentach zwątpienia pchał mnie do dalszego czytania dziwny rodzaj ciekawości. Po prostu chciałam wiedzieć, do czego to wszystko zmierza i jaki ma cel.
Co do bohaterów mam mieszane odczucia. Pisarka nadała im różnego typu charaktery, który od razu wyczuwało się, ale brakowało dowodów na ich potwierdzenie. Nie mówię tu o tym, by opisywać dokładnie ich osobowość. To byłby karygodny błąd, lecz stwierdzam, że nadal ich nie znam. Brakuje mi logiki w tym, co robią. Oczywiście nie oczekuję od nich racjonalnych decyzji, które zawsze będą dobrze wpływać na rzeczywistość. Nie wiem, co ich motywuje do takiego działania.
Styl autorki jest poprawny, choć brakuje mi w nim czegoś. Bez wątpienia jest dobry i wciągający czytelnika. Przeprowadził mnie płynnie przez całą powieść i wielokrotnie sprawił, że na mojej twarzy zagościł uśmiech. Lecz brakowało swego rodzaju iskry, która ubarwiłaby całą powieść.
Czekając na odkupienie jest specyficzną książką. Nadal nie mam pojęcia, jak ją ocenić. Warto przeczytać czy nie? Na pewno nie jest to historia, która spodoba się wszystkim. By ją przeczytać, trzeba mieć nietypowe spojrzenie na świat i z dystansem podchodzić do życia.
Prześlij komentarz
Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.