NAJNOWSZE

sobota, 23 kwietnia 2016

Długa droga do sprawiedliwości

źródło
Zwycięzca będzie zawsze sądzony, a zwyciężony – oskarżonym
Göring (adnotacja przy akcie oskarżenia)

Sądzę, że główną winę ponoszą: duch pogaństwa i lata systemu totalitarnego
Franz von Papen (adnotacja przy akcie oskarżenia)

Wszystko prędzej czy później się kończy. Nawet najdłuższa czy najokrutniejsza wojna ma swój finał. I wtedy konieczne staje się rozliczenie lat cierpień, zbrodni i przede wszystkim ludzi za nie odpowiedzialnych. Na wojnie jednak wszystkie chwyty są dozwolone. Co, jeśli żadna ze stron nie grała czysto, nie przestrzegała prawa międzynarodowego? Wtedy pozostaje odwieczna zasada: to zwycięzca dyktuje warunki. I właśnie to jest główna myśl, która przyświeca książce Proces norymberski.


Tytuł: Proces norymberski. Trzecia Rzesza przed sądem
Autor: Joe J. Heydecker, Johannes Leeb
Wydawnictwo: RM

W przypadku tej publikacji kluczowy jest moment jej pierwszego wydania. Pomimo tego, że trzymam w rękach piękną, nową i pachnącą książkę, data jej premiery sięga daleko w przeszłość. Chodzi dokładnie o rok... 1958! Lata pięćdziesiąte to właśnie okres, gdy Niemcy podsumowują czas wojny. Rozpoczyna się powolny proces odcinania się od przeszłości, zarówno w sensie historycznym, jak i prawnym.

To historia, o której trzeba pamiętać, ale… tylko historia.

Nie bez znaczenia są też sami autorzy. Obydwaj panowie, Joe J. Heydecker i Johannes Leeb, to Niemcy. Nie jest to ich jedyna publikacja na ten temat. Na rynku dostępne są też: Proces w Norymberdze oraz Trzecia Rzesza w świetle Norymbergi: bilans tysiąca lat. Szukając dalej, znajdziemy jeszcze jedną publikację, tym razem tylko Joego J. Heydeckera: Moja wojna. Opisuje w niej swoją przymusową służbę w Wehrmachcie oraz walkę na froncie francuskim, polskim, rosyjskim oraz niemieckim.

Chcielibyśmy jasno stwierdzić, że nie zamierzamy obwiniać narodu niemieckiego. Gdyby szerokie rzesze narodu niemieckiego chętnie przyjęły program partii narodowosocjalistycznej, niepotrzebne byłyby S.A., niepotrzebne byłyby również obozy koncentracyjne i gestapo. Te słowa wypowiedział główny oskarżyciel amerykański Robert H. Jackson w. czasie otwarcia procesu przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze w 1945 roku. Autorzy zgadzają się z nim z tym punkcie.

Proces norymberski to bardzo dokładna analiza procesu sądzenia. Na pierwszy plan wysuwają się ludzie zarówno skazywani, jak i skazujący. Zanim jednak do tego dojdziemy, przechodzimy przez rozdział Wielkie polowanie i Droga do Norymbergi. Autorzy prezentują temat naprawdę bardzo szczegółowo. Z jednej strony pozwala to czytelnikowi dobrze poznać zagadnienie, z drugiej przenosi ciężar uwagi (a może nawet winy) na konkretne jednostki. Większości postaci towarzyszymy podczas aresztowania, w więzieniu, w trakcie przesłuchania. Pojawiają się liczne detale, jak drżenie rąk, jąkanie. Wręcz czujemy się obecni na miejscu, tracąc w ten sposób pewien ogólny kontekst wydarzeń.

Jak ma się zachowywać sąd, jeśli niemieccy obrońcy wystąpią w tym duchu, że również inne kraje prowadziły wojny agresywne i popełniały przestępstwa kryminalne?

W książce autorzy nie ograniczają się jedynie do oceny zachowania skazywanych. Dużo uwagi poświęcono również stronie przeciwnej, która w tym sporze również nie była czysta jak łza. To nie tylko ziarno niepewności, ale całe morze dygresji. Poznajemy głosy przemawiające za tym, by procesu w ogóle nie przeprowadzać, i to ze względu na własny interes. Wskazujące są też stanowiska zmierzające do uniknięcia poruszania podczas procesu kwestii własnej wątpliwości.

W naszym postępowaniu chcemy uniknąć dyskusji, czy nasze działanie stanowi naruszeni prawa międzynarodowego, czy nie. Musimy po prostu wyjaśnić, czym jest prawo międzynarodowe, tak by nie było dyskusji, czy jest to prawo międzynarodowe, czy nie. 
Sir Dawid

Czy można oskarżać i skazywać ludzi, mimo że nie popełnili żadnego przestępstwa kryminalnego?

Nieco mniej uwagi, ale jednak, poświęcono problemom natury prawnej. To, że sprawców należy ukarać, nie podlegało żadnej dyskusji. Opinia publiczna widziała winę, domagała się więc kary. Pojawiły się kłopoty. Czy można skazywać za czyny, które zgodnie z prawem krajowym były dozwolone? Kogo pociągnąć do odpowiedzialności? Czy kiepski stan fizyczny zwalnia z udziału w procesie? Ale czy daną osobę można chociaż skazać? Co więcej, również kwestia sądu nie była jasna. Kto powinien w nim zasiadać i gdzie? Na jakiej podstawie wydawać wyroki? Wszystko to wykazało w sposób niesamowicie dojmujący, jak międzynarodowy porządek prawny jest nieprzygotowany na takie sytuacje. Wszystko wymagało natychmiastowego skonstruowania i co więcej, uwzględnienia politycznych zawiłości. Rządy podejmujące się osądu obawiały się wytknięcia im ich własnych przewinień.

W atmosferę niepokoju po obu stronach pomagają nam się wczuć liczne cytaty. Tak samo jak w tej recenzji, tak i w książce, jest ich bardzo dużo. Wiele sytuacji poznajemy z kilku perspektyw. Często przytaczane są przesłuchania, których treść i ocena ulegają zmianie wraz z upływem czasu. Te fragmenty pokazują nam też inne problemy. Te same wydarzenia, te same rozmowy, a jednak oceniane zupełnie inaczej. Część przesłuchiwanych do samego końca broni ideologii, przenosząc na nią winę, część za wszelką cenę ukrywa swój udział w sprawie, inny przyjmują strategię "ochrony własnej skóry" za pomocą dostarczania dowodów przeciwko współoskarżonym. Te strategie zeznań to już nie tylko historia. Podobne zjawiska obserwowane są obecnie, co skłania nas do refleksji nad współczesnym systemem karnym, między innymi instytucją świadka koronnego.

Publikacja kończy się tak jak proces: ogłoszeniem wyroku i jego wykonaniem. Autorzy obrazują też ostatnie potyczki oskarżycieli z Hermanem Göringiem, który popełniając samobójstwo, ostatecznie nie poniósł sądownie wymierzonej odpowiedzialności. Na samym końcu umieszczono też kalendarium wydarzeń oraz indeks nazwisk.

O książce można powiedzieć wiele. Z jednej strony pojawia się w niej tendencyjny tron wyrażający chęć odcięcia się od przeszłości za pomocą jednego procesu. Dla wielu jest to niemożliwe, tym bardziej że przed sądem nie stanęli wszyscy dopuszczający się niesprawiedliwości. Z drugiej strony jest to pozycja uniwersalna. Mowa w niej o zbrodni i o karze, o sądzeniu oraz prowadzeniu procesu. Śledząc posiedzenia minuta po minucie, stajemy się świadkami wymierzania międzynarodowej sprawiedliwości, rozpoczęcia powolnego powracania do stabilności. Ten najbardziej skrajny przypadek wprowadza w nas w problemy, z jakimi każdego dnia mierzą się sędziowie karni. Prawo to jedynie narzędzie, często bardzo niedoskonałe. Nic nie zastąpi poczucia moralności, które niezależne jest od układów politycznych. Czy tak było w Norymberdze? Książka ta daje możliwość wyrobienia własnego zdania.

Share:

Prześlij komentarz

Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.

 
Wróć na górę
Copyright © 2014 Essentia. Design: OtwórzBlo.ga | Distributed By Gooyaabi Templates