NAJNOWSZE

niedziela, 10 kwietnia 2016

Moondrive Box – recenzja specjalna


Przyszła pora na rozpakowanie pudełka Moondrive Box. Co w nim znalazłam i czy niespodzianka okazała się miła czy rozczarowująca... Odpowiedź na te i inne pytania znajdziecie w recenzji specjalnej, którą przygotowałam we współpracy z wydawnictwem Otwartym.

Moondrive Box
premiera: 11 kwietnia 2016 r. 

Muszę przyznać, że gdy otrzymałam propozycję przedpremierowego zrecenzowania Moondrive Boxa, byłam zaskoczona. Oczywiście zgodziłam się i stwierdziłam, że to może być wspaniała zabawa; w końcu mam to pudełko jako jedna z pierwszych osób w blogosferze. 

No właśnie: mam. Dopóki go nie zobaczyłam, byłam w euforii. Wciąż zastanawiałam się, co to może być, jakie gadżety znajdę wewnątrz. Efekt był (i jest!) niesamowity. W pudełku znalazłam: książkę Earl i ja, i umierająca dziewczyna, płytę DVD z filmem o tym samym tytule, torbę płócienną nawiązującą do tematyki książki i filmu, dwa magnesy w kształcie chmurek dialogowych, zakładkę oraz... Nie myślcie sobie, że tak łatwo wam wszystko od razu zdradzę. Muszę co nieco zachować w tajemnicy, żebyście nie uciekli stąd po zobaczeniu jednego zdjęcia! 



Zacznę... od początku. Pragnę opowiedzieć wam o swoich wrażeniach po rozpakowaniu Boxa i oczywiście zachęcić was do zamówienia go, bo jest nie lada gratką dla wszystkich moli książkowych, a w szczególności – recenzentów, którzy mają okazję niekiedy cieszyć się, zanim reszta otrzyma swój egzemplarz.











KSIĄŻKA 
Earl i ja, i umierająca dziewczyna 
Jesse Andrews 
(możecie o niej poczytać tutaj)

Jestem stałą czytelniczką fanpage'a Moondrive, dlatego też tytuł książki poznałam jeszcze przed otrzymaniem pudełka. Nie słyszałam o niej, dlatego uznałam, że jest to dla mnie fantastyczny prezent. Opis tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że będę zadowolona. Tym bardziej że nałogowo zaczytuję się obyczajówkami. Książka już stanęła na mojej półce i czeka na swoją kolej. Zapewniam was, że gdy tylko po nią sięgnę i ją przeczytam, napiszę recenzję, żeby poinformować was, czy rzeczywiście jest to strzał w dziesiątkę. 




FILM 
Earl i ja, i umierająca dziewczyna 
Alfonso Gomez-Rejon 
(możecie o nim poczytać tutaj)

Chyba powinnam w tym miejscu napisać to samo, co napisałam powyżej o książce. Filmu również nie oglądałam. Mało tego – nie słyszałam o nim. Dlatego też, gdy w pudełku zobaczyłam płytę, ucieszyłam się podwójnie. Nie dość, że będę mogła przeczytać książkę, to jeszcze później będę miała okazję porównać ją z filmem i stwierdzić, czy zasada "książka lepsza od filmu" i w tym przypadku się sprawdza.





MAGNESY 
"Obiecujesz?"
"Obiecuję"

Cóż... magnesy nie do końca mnie przekonały, bo takich gadżetów akurat nie lubię. Są po prostu mało praktyczne, nie da się z nimi nic zrobić. Można je przyczepić do lodówki i się w nie wpatrywać albo ewentualnie zabezpieczyć nimi karteczki z ważnymi informacjami. Ale to wszystko. Są co prawda ładne, pomysłowe, dobrze wykonane, jednak nic poza tym. Po prostu mnie nie przekonały. Co nie znaczy – oczywiście – że komuś innemu się nie spodobają. 






ZAKŁADKA 
April 

Lubię zakładki. Bo kto ich nie lubi? Efektowne, ładne, dodające książce uroku, odznaczające się, ciekawie zaprojektowane... Niestety nie w tym przypadku. Zakładka April nie jest szczególna. Jest najzwyklejsza. Oprócz tego, że jest ładna, nic jej nie wyróżnia, bo papierową i kolorową zakładkę ma każdy z nas. Oczywiście nie chcę narzekać. Wiem, że to jedynie dodatek, ale widziałam wiele ciekawie zrobionych zakładek i sądziłam, że skoro pudełko Moondrive jest takie WOW, to będą w nim gadżety, które nas rzeczywiście zaskoczą i powalą na kolana.





TORBA PŁÓCIENNA 
Earl i ja, i umierająca dziewczyna

To chyba jedyny gadżet (oprócz książki i filmu, oczywiście), który mi się baaaardzo spodobał. Nie dość, że jest ładny, to jeszcze wykonany z dobrego i trwałego materiału. To nie zwykła szmatka, ale porządna i efektowna torba, która będzie wam służyła do wszystkiego. Możecie ją zabrać na wycieczkę, na uczelnię, do szkoły, do sklepu. Gdziekolwiek. Prezentuje się naprawdę świetnie i jest oryginalna. Takiej torby raczej nie znajdziecie w żadnym sklepie internetowym. To po prostu od początku do końca moondrive'owy gadżet, który oczaruje was do tego stopnia, że nie będziecie się bez niego ruszać z domu nawet na spacer! Przywiążecie się do niej. 



A teraz czas na odkrycie ostatniego gadżetu (jeśli można go nazwać gadżetem), który znalazł się w pudełku. Jest to... POPCORN. Tak, taki popcorn, który możecie jeść, oglądając film. Sądzę, że jest to coś, co wyróżnia to pudełko, ponieważ pierwszy Moondrive Box zyskał miano Boxa Filmowego. Jest więc bardzo filmowo. Wystarczy zrobić popcorn, zasiąść w fotelu, włączyć Earla i... oglądać i jeść. Oczywiście nie obędzie się bez zdjęcia, które następnie wrzucicie na Facebooka, Instagrama albo wyślecie znajomym na Snapchacie. 

Jak to w recenzji – było bardzo subiektywnie i – mam nadzieję – ciekawie. Wiadomo, że Moondrive nie dogodzi każdemu. Bo nie znalazł się ktoś taki, kto zadowoliłby wszystkich.  A to książka nie taka, a to film nietrafiony, bo ktoś już dawno go obejrzał, a to magnesy (jak w moim przypadku)... Nie ma żadnej gwarancji, że to pudełeczko zaskoczy każdego. Oczywiście są tacy, którzy uwielbiają gadżety, które się w nim znalazły, i będą skakać ze szczęścia. Znajdą się też zapewne tacy, którym nic się nie spodoba i będą żałować wydanych pieniędzy. 



Ja nie mam czego żałować, jestem po prostu recenzentką. Mam prawo wyrazić swoje zdanie i za to jestem wdzięczna wydawnictwu. Zachęcam was do przekonania się, jaki jest Moondrive Box, indywidualnie. Należy się jednak zastanowić, czy naprawdę jest to warte wydanych przez was pieniędzy. Jedno jest pewne: samo pudełko jest godne uwagi i z pewnością praktyczne, bo możecie je wykorzystać do czegokolwiek. Gwarantuję, że będzie wyglądało zjawiskowo :) 




* Wszystkie zdjęcia nieopatrzone źródłem zostały wykonane przez autorkę recenzji

Share:

1 komentarz :

  1. Moondrive boxa nie kupiłam. Raz - przerażona jego ceną (było nie było, 60 zł piechotą nie chodzi), a dwa - zawiodłam się na epikboxie. W każdym razie pomysł z filmem i książką cudowny, magnesy - ładne (i bardzo w stylu "GNW" Greena :D ), ale rzeczywiście średnio praktyczne czy przydatne. Myślę, że jeśli kiedyś będę miała nadwyżkę gotówki (w co szczerze wątpię) to zainwestuję w jedno, góra dwa pudełka, nie sądzę jednak, bym je "prenumerowała".

    Pozdrawiam cieplutko,
    Paulina z naksiazki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.

 
Wróć na górę
Copyright © 2014 Essentia. Design: OtwórzBlo.ga | Distributed By Gooyaabi Templates