NAJNOWSZE

sobota, 25 stycznia 2014

Kultura, młodzieży

źródło
Na spędzenie wtorkowego wieczoru miałam do wyboru kilka opcji.


Pierwszą była impreza do białego rana z hektolitrami napojów, uchodzących w środowisku studenckim za najlepszy sposób na poprawę humoru; z drugiej strony mogłam zostać w domu i ubrana w puchaty szlafrok z miską chipsów oglądać mój ulubiony serial. Jednak, mimo kuszących wizji słodkiego lenistwa albo hucznej zabawy, postanowiłam wybrać się na spotkanie z poetą i kompozytorem Lechem Makowieckim.


Dotarłszy na wernisaż, poczułam się co najmniej nieswojo wśród przeważającej liczby osób w podeszłym wieku. W mojej głowie momentalnie pojawiły się pytania: Gdzie są studenci, licealiści, młodzież? Dlaczego nie korzystają z możliwości poszerzenia wiedzy i horyzontów i to – w dodatku – za darmo? Odpowiedź nadeszła natychmiast: Ponieważ wolą iść na imprezę albo spędzić cały wieczór przed komputerem.

U nastolatków jest to zjawisko coraz bardziej powszechne, a wręcz nagminne, dlatego powoli przestaje szokować. Jednak ze zgrozą zauważyłam, że nawet wśród studentów, którzy powinni nieustannie poszerzać swoją wiedzę – również poprzez takie spotkania – zainteresowanych jest niewielu. A szkoda, bo okazji jest mnóstwo – wystarczy się rozejrzeć.

Większość pokazów, wystaw i wernisaży jest darmowa. Nie bez celu przytoczyłam ten argument jako pierwszy, ponieważ jest to główny czynnik, na który zwraca uwagę stereotypowy "biedny" student. Tematyka spotkań jest przeróżna – z pewnością każdy zainteresowany znajdzie coś, co trafi w jego gust. Godziny rozpoczęcia też są zazwyczaj na tyle przystępne, by nawet zapracowani albo przesiadujący do późna na uczelni kursanci mieli szansę wziąć udział w wydarzeniu. Nawet jeśli zdarzy się, że spotkanie odbywa się w trakcie zajęć, sam dziekan jest przychylny zwolnić studentów z niektórych obowiązkowych ćwiczeń czy konwersatoriów. Tymczasem, mimo tylu udogodnień, sale świecą pustkami, a główna aula wydziału, zdolna pomieścić czterysta osób, nie jest zapełniona nawet w połowie.

Kogo możemy za to winić? Ktoś bez wahania powie: rodziców. Owszem, powinni zachęcać, zwłaszcza młodsze dzieci, do uczestnictwa w różnych projektach bądź przedsięwzięciach. Niestety, zwykle tego nie robią – być może sami nie wiedzą, co interesującego można zobaczyć, gdzie pójść i kogo posłuchać, albo zwyczajnie nie czują ku temu potrzeby. Ale z drugiej strony spójrzmy prawdzie w oczy: inicjatywa oraz chęć ukulturalnienia się powinny wychodzić – przede wszystkim – od nas samych. Przecież nikt nie będzie mówił dorosłym ludziom, jak mają spędzić swój wolny czas, na jakie spotkanie pójść czy gdzie się zapisać.

Mimo że ten temat jest dość regularnie poruszany, a w mediach toczą się dyskusje i spory, czy powinniśmy zachęcać, a nawet zmuszać dzieci do obcowania z kulturą, statystyki są nieubłagane, a puste krzesła na spotkaniach, pokazach i wystawach mówią same za siebie. W tych czasach młodzieży imponują przede wszystkim imprezy i znajomi. Tych, których interesuje cokolwiek innego, co można uznać za wartościowe, jest coraz mniej. W takim razie, czy to znaczy, że niedługo inteligentni młodzi ludzie podzielą los dinozaurów?

Share:

Prześlij komentarz

Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.

 
Wróć na górę
Copyright © 2014 Essentia. Design: OtwórzBlo.ga | Distributed By Gooyaabi Templates