źródło |
Czołową postacią w utworze jest Cade Williams – niegdyś gliniarz, obecnie dowódca oddziału do spraw specjalnych współczesnych Templariuszy. Zespół Echo, bo tak nazywa się owa jednostka bojowa, zajmuje się walką z nadnaturalnymi istotami. Gdy w obrębie pewnej stacji badawczej zaczynają mieć miejsce niewyjaśnione zjawiska, grupa Echo bierze sprawy w swoje ręce. Wyruszają na niebezpieczną ekspedycje, gdzie przychodzi im zmierzyć się z osobliwością tak potężną, że aż mrozi krew w żyłach.
Powieść ma zaledwie 233 strony. Podczas lektury wciąż towarzyszy nam uczucie głodu, spowodowane wieloma niewyjaśnionymi okolicznościami. Pisarz pędzi z akcją "na łeb, na szyję", nie przedstawiając nam dokładnego obrazu wydarzeń. Nie mówiąc już o bohaterach, których ledwo możemy rozpoznać. Cade’a, jako główną postać, powinno się postawić na równi z resztą bohaterów, gdyż wiemy o nim niewiele więcej. Być może w części Heretyk, mamy sposobność poznać go bliżej.
Utwór nie wzbudził we mnie żadnych większych uczuć. Natrafiłam na moment, gdzie dopadła mnie ciekawość, co wydarzy się dalej i jest to zdecydowany pozytyw dla pisarza. Oprócz tego, niestety, nie zdołałam się przestraszyć ani wzruszyć. Tak jak szybko się tę powieść czyta, tak samo szybko się o niej zapomina. Po kilku dniach nie byłam w stanie, przypomnieć sobie wielu szczegółów.
Nie polecam tej książki osobom, które prędzej nie zapoznały się z częścią pierwszą, o której już wspomniałam, gdyż czytając, nietrudno jest dostrzec sytuacje powiązane z wcześniejszymi wydarzeniami. Był moment, w którym poczułam się "nie w temacie" - wtedy to autor powrócił do epizodu z tytułu poprzedniego.
W moim odczuciu książka mogłaby być dużo lepsza, sam pomysł nie jest zły, jednak wykonanie okazało się ciężkim orzechem do zgryzienia dla pisarza. Być może, gdybym znała część pierwszą, moja opinia byłaby inna. Nie tego się spodziewałam po tej lekturze i zdecydowanie miałam zbyt wysokie wymagania. Nie chcę was jednak całkowicie zniechęcać przez moje niespełnione oczekiwania, ta powieść może zdecydowanie spodobać się osobie, która nie będzie wyczekiwać "zwalenia z nóg". Lektura skończyła się w takim momencie, że powinno się zapoznać z kolejną publikacją – A Tear in the Sky, której na polskim rynku wydawniczym jeszcze nie ma. Ja już teraz mogę zadeklarować, iż do niej nie zajrzę.
Bardzo ciekawa recenzja :))
OdpowiedzUsuń