Źródło |
Żyjemy w świecie sprzeczności, w miałkiej rzeczywistości, gdzie z jednej strony stawia się na odrębność jednostki, a z drugiej tępi inność. Żyjemy również w świecie skrajności i paradoksu – mniejszość za wszelką cenę pragnie zatryumfować nad większością i otrzymać laur zwycięstwa (jak gdyby jakiekolwiek walki miały w ogóle sens), zaś tak zwanej większości brak dystansu oraz tolerancyjnych zachowań.
Chciałoby się zadać banalne pytanie: czy wobec tego powinniśmy być sobą? Odpowiedź jest jednak zbyt oczywista. Zastanówmy się zatem, jak tego dokonać, a także skąd biorą się związane z tym opory i wątpliwości. Czy warto mieć własne zdanie i prezentować je?
Próba
Podążanie własną drogą porównać można do stąpania po wyboistej, pełnej pułapek ścieżce. Z pewnością jeszcze ciężej jest w ogóle na nią wkroczyć i przetrwać początki. Przecież jeśli moje myśli biegną innym torem niż te należące do tzw. ogółu, wysoce prawdopodobne jest, że spotkam się z kompletnym niezrozumieniem, niechęcią, a nawet agresją.
Dlaczego? Bo, jak napisał kiedyś Edward Stachura, inność drażni jednakowość.
Czym jest dla mnie ogół, spytacie? Określiłabym go jako podatną na manipulacje ludzką masę, której system wartości czy poglądy regulowane są nie przez nią samą, lecz czynniki zewnętrzne (media, opiekunów, rówieśników). Ogół jest tym, z czym nikt nie chciałby mieć nic wspólnego, a w czym wielu mimo to tkwi.
Owszem, człowiek musi skądś czerpać wiedzę o życiu, uważam jednak, że wszelkie informacje, stwierdzenia, cudze opinie powinny przejść przez filtr naszego rozumu. Czy na pewno jest tak, jak powiedziano w telewizji? A może nauczycielka nie miała racji? Nie bójmy się kwestionować tego, co tylko pozornie wydaje się niepodważalną oczywistością. To niełatwe zadanie, w końcu mnóstwo informacji przyjmujemy bezwiednie, ale... zastanawiajmy się! Dociekajmy i nie wpadajmy w panikę, gdy nasze wnioski okażą się zaskakujące czy sprzeczne z powszechnym rozumowaniem. Odkrywajmy nowe perspektywy – to w nich tkwi mądrość.
Cienka granica, czyli o tolerancji i akceptacji
Jesteś człowiekiem myślącym, więc może zastanawiasz się, jak reagować na kwestie kontrowersyjne lub zwyczajnie niezgodne z Twoimi poglądami. Coś wywołuje oburzenie, złość wodzi Cię na pokuszenie, ale Ty chciał(a)byś zachować się kulturalnie. Co zrobić, jak to pogodzić?
Zauważ, że tolerancja ≠ akceptacja, choć są to pojęcia często traktowane synonimicznie.
Pozwolę sobie posłużyć się dosyć prostym, schematycznym przykładem.
Masz znajomego, który jest ateistą. Sam jesteś raczej pewnym swoich przekonań katolikiem. Pewnego dnia przedstawia Ci on swoje racje. Ty oponujesz. Już wiemy, co będzie dalej... Kłótnia, oburzenie, pogardliwe spojrzenia. Stop. Chwila, moment, czy aby na pewno? Przecież każda ze stron ma prawo wierzyć, w co tylko chce, lub nie wierzyć wcale.
W czym tak naprawdę jest problem? Czy w ogóle można to określić tym mianem?
Wysłuchaliście siebie nawzajem. Ani Ty, ani kolega nie czujecie się jednak przekonani...
Kto powiedział, że musicie? I tutaj właśnie do gry wkracza tolerancja – czyli szacunek. Nie musisz akceptować czyichś poglądów, by móc je tolerować.
Jeśli ktoś próbuje przyjmować i wprowadzać w życie każdą zasłyszaną teorię, popada w skrajny konformizm i, jak sadzę, doprowadza się do szaleństwa – akceptacja ma zatem swoje granice.
Pamiętaj, że możesz skłonić kogoś do refleksji, dać się poznać i pozwolić zrozumieć, nie możesz jednak zmusić kogokolwiek do tego, by akceptował Twoje racje.
Atak a szczerość
Człowiek to zabawna istota – dąży do doskonałości, od początku będąc na przegranej pozycji. Jedną z podstawowych i dosyć istotnych wad jest nieodporność na krytykę (o ile alergia na malkontenctwo nie dziwi, o tyle na konstruktywną krytykę – owszem). Zresztą, czy własna opinia to krytyka?
Dystans to słowo-klucz. Dystans jest tym, czego ludziom brak. Skutki tego deficytu napotykamy na co dzień. Tysiące nieporozumień wypływających wyłącznie z niezdolności do zaakceptowania faktu, że druga strona może mieć inne zdanie. Hej, nie zgadzam się z Tobą i mam do tego prawo! Mogę również przedstawić Ci swoje racje. I tu następuje pewien problem, jakiś niewytłumaczalny, nieracjonalny zgrzyt. Argumenty, moi drodzy, zostają odebrane jako atak.
Co robić? Ignorować? Okazać irytację? Zapewne wielu osobom w takich sytuacjach ciśnienie szybuje coraz wyżej; jeśli jednak chcemy pozostać na „wygranej” pozycji (co polega głównie na utrzymaniu niezbędnego poziomu kultury osobistej), zachowajmy spokój i wytłumaczmy rozmówcy, co mieliśmy zamiar przekazać. A jeśli skutek jest odwrotny, cóż, pozostaje chyba zaczekać, aż druga strona pewnego pięknego dnia wykaże się zrozumieniem... Życzę wszystkim dożycia takich chwil. I pamiętajmy, by nie stawiać znaku równości między kulturalnym przedstawieniem swoich racji a atakiem. Panujmy nad sobą, bo czyż nie jest tak, że i jednakowość drażni inność?
Prześlij komentarz
Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.