źródło |
Snape z Harry'ego Pottera, Eric z Czystej krwi czy wreszcie Littlefinger z Gry o tron. Oni wszyscy mieli jedną wspólną cechę – byli źli do szpiku kości, ale i tak podbili serca czytelników i telewidzów. Na czym polega fenomen ich popularności? I jak może pomóc to pisarzowi w tworzeniu powieści?
Jak już niektórym wiadomo z moich poprzednich wpisów, w każdej powieści musi zaistnieć pewien konflikt, który popycha akcję do przodu. Najlepszym rozwiązaniem problemu braku konfliktu jest wprowadzenie do książki czarnego charakteru, który zazwyczaj stanowi całkowite przeciwieństwo głównego bohatera. I rzeczywiście to rozwiązanie stosuje większość pisarzy. Konflikt oczywiście jest, wszystko obraca się wokół opisywanego problemu, a nasz zły co rusz rzuca kłody pod nogi bohatera. Nie przeczę, że to dobry sposób na poprowadzenie fabuły, ale ma jedną wadę. Jest okropnie schematyczny. Czytelnicy nie chcą już czytać książek, w których wszystko jest przewidywalne. Poszukują czegoś więcej, a obowiązkiem pisarza jest danie czytelnikowi tego, czego on chce, i spełnienie jego oczekiwań. Taką szansę daje nam postać czarnego charakteru, której należy poświęcić tyle samo uwagi co głównemu bohaterowi.
Żeby nasz czarny charakter zrobił furorę wśród czytelników, musimy sprawić, by był on nieprzewidywalny i wielowymiarowy. Czytelnik powinien z zapartym tchem czekać na jego ruchy, bo wtedy będzie wiedział, że akcja ruszy do przodu. Ale skąd wziąć takiego złego bohatera? Może on być rywalem głównej postaci, który bardziej dąży do zamierzonego celu. Rywalizacja stanie się ekscytująca i wciągnie czytelnika bez reszty.
Czarny charakter musi być skomplikowany do tego stopnia, że nawet autor czasem powinien gubić się w jego zamysłach. Psychika takiego złego człowieka musi być złożona i tak samo jak główny bohater, czarny charakter musi napotykać na swojej drodze konflikty. Być może jakieś wydarzenie z przeszłości wpłynęło na jego decyzję i postępowanie względem innych? W ten sposób autor może wzbudzić w czytelniku współczucie wobec złego, a wtedy on nie będzie już jedynie tym wrednym osobnikiem. Można powiedzieć, że w oczach czytającego zyska ludzką powłokę, dzięki czemu przestanie być jednowymiarowy. Wtedy jedyne, co będzie go odróżniać od głównego bohatera, to czyny i decyzje, które już pod żadnym względem nie mogą zostać wybaczone. Dlatego właśnie czytelnik nigdy nie będzie się identyfikował z czarnym charakterem.
Zazwyczaj autor patrzy na wydarzenia oczyma głównego bohatera. Jest to zrozumiałe, ponieważ powieść opiera się na jego postaci. Niestety często prowadzi to do popadania w stereotypy i cierpi na tym czarny charakter (dziwne, ale nie zapominajmy, że ten nasz biedny zły bohater również ma serce). Wtedy warto spojrzeć na opisywane zdarzenia z jego punktu widzenia. Wcielić się w jego osobę, doświadczyć jego emocji, przeanalizować zachowanie i charakter. Dzięki temu nasza powieść zostanie urozmaicona, my będziemy się wstydzić dotychczasowego traktowania czarnego charakteru, a czytelnik będzie mógł poznać nie tylko głównego bohatera, ale również jego przeciwnika.
Należy pamiętać, że nigdy nic nie jest takie, jakim się wydaje na początku. Czytelnicy lubią współczuć bohaterom, przeżywać z nimi rozterki i rozwiązywać problemy. Jeśli chcesz stworzyć idealny czarny charakter, który jest wyprany z wszelkich emocji, to zastanów się lepiej nad tą ideą. Może warto zostawić jakąś rysę na jego powłoce. Może trzeba pokazać jego słabość i trochę go uczłowieczyć? Pisarz musi trafić do czytelnika nie tylko gładką historyjką. Pamiętaj, że wyidealizowanie równa się sztuczności. Dlatego kochajmy czarne charaktery. One naprawdę potrzebują naszej uwagi i mogą pomóc w poprowadzeniu doskonałej fabuły.
źródło |
Prześlij komentarz
Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.