źródło |
Wydawać by się mogło, że o zombie napisano już wszystko. W pewnym okresie wydawniczym pozycji o tej tematyce było tak dużo, że fani żywych trupów zbierali prawdziwe żniwo. Ja osobiście unikałam tego typu literatury jak ognia. Kiedy słyszę zombie, myślę: nie, dziękuję. Powłóczące nogami, jęczące, żywe trupy? Litości. A do tego jeszcze te ręce, jak u lunatyków. Kto to kupuje? Jednak jakby na przekór wszystkim moim obiekcjom tytuł Przegląd Końca Świata. Feed niemal mnie prześladował i zawsze łączyło się to z bardzo pozytywnymi recenzjami. Przez przypadek wreszcie dałam szansę tej pozycji i przeczytałam pełen opis. Thriller polityczny z horrorem w tle? To brzmiało bardzo kusząco. Zaryzykowałam. Teraz mam do powiedzenia tylko jedno. Miro Grant, zniszczyłaś mnie. Dziękuję Ci.
Lato roku 2014 było czasem przełomowym dla całej ludzkości. Wreszcie nam się udało! Znaleźliśmy lek na raka, przeziębienie, grypę, daliśmy społeczeństwu nowe życie. Niestety nie tylko jemu. Stworzyliśmy wirusa Kellis-Amberlee, który powołał do życia z pozoru martwe istoty. W taki sposób na świecie zapanował chaos, ludzie ukryli się w domach, a wojsko próbowało opanować epidemię. Bezskutecznie. Trudno zabić człowieka, który w jednej chwili jest twoim przyjacielem, a w drugim zainfekowanym zombie. Minęło 20 lat. Strach nie zniknął, wirus wciąż szaleje, a ludzie łączą się ze światem zewnętrznym niemal tylko za pomocą komputera. Media światowe zawiodły, kłamały na temat epidemii i ich znaczenie na arenie międzynarodowej zmalało do zera. Ich miejsce zajęli blogerzy, którzy w czasie tak zwanego Powstania nie bali się głosić prawdy. Rodzeństwo Georgia i Shaun Masonowie tworzą Przegląd Końca Świata – bloga, na którym publikowane są artykuły z trzech obszarów: newsy polityczno-społeczne, felietony i opowiadania fikcyjne oraz nagrania z miejsc występowania infekcji. Któregoś dnia trafia im się prawdziwa okazja. Mają zająć się relacjonowaniem kampanii kandydata na nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych. W czasie wykonywania swojej pracy trafiają na prawdziwą aferę polityczną. Spisek, jaki odkryją, może zmienić świat na zawsze. Gra toczy się o wysoką stawkę, a trup ściele się gęsto. Najważniejsze jest jednak, aby społeczeństwo usłyszało prawdę. Za wszelką cenę. A ta jest wysoka. Uwierzcie.
Różnica między prawdą a kłamstwem polega na tym,
że każde może cię zranić, ale tylko jedno
może z czasem cię uzdrowić.
Georgia Mason
Kiedy zaczęłam czytać tę książkę, obawiałam się, że będzie to droga przez mękę. 500 stron i żywe trupy. Po przeczytaniu stu stron byłam pozytywnie zaskoczona, po dwustu pięćdziesięciu zapomniałam, jak się nazywam, a w okolicach ostatnich rozdziałów sama stałam się zombie. Chciałam tylko czytać, bez względu na koszty. Mira Grant stworzyła świat, w którym pod żadnym pozorem nie chcesz przebywać. Jeśli się w niego zagłębisz, masz nieodpartą ochotę odłożyć książkę i więcej do niej nie zaglądać. Przerażająca, brutalna wersja przyszłości nie napawa optymizmem. Nie możesz jednak porzucić tej lektury, po prostu nie możesz. Jesteś tak zainfekowany akcją, która pędzi na łeb na szyję, że dopóki nie dowiesz się, jak to się skończyło, nie zaśniesz. Początkowo historia rozwija się powoli, wątek kryminalny odkrywany jest częściami, bohaterowie zagłębiają się w świat spisku etapami. Kiedy jednak karty zostaną odkryte, biegu wydarzeń nic nie może zatrzymać.
Wspomniane zombie występują w liczbie zadowalającej dla swoich fanów, ale nieprzytłaczającej dla przeciwników. Są tłem wydarzeń, odnajdziemy kilka scen potyczek między nimi, ale większość akcji odbywa się tylko przy wspominaniu o ich istnieniu i nieprzemijającej obawie zarażenia się wirusem.
Bohaterowie są stworzeni bardzo nietypowo. Georgia i Shaun są rodzeństwem, i już sam ten fakt jest niecodzienny. Tym samym nie odnajdziemy w tej historii ani krzty romansu. Pomiędzy dwójką głównych postaci istnieje prawdziwa więź, są bardzo otwarci, charakterystyczni i nietypowi. Prowadzą między sobą interesujące dialogi, wykrzykują obelgi, ale od początku wiadomo, że nie wyobrażają sobie życia bez tej drugiej osoby. Do ich ekipy należy również Buffy – która swój pseudonim przybrała w hołdzie znanej wszystkim pogromczyni wampirów – będąca specem komputerowym. To delikatna, radosna i głęboko religijna blondynka, która do Masonów pasuje jak świnia do karocy. A jednak jest niezaprzeczalnie niezbędnym dopełnieniem ekipy Przeglądu Końca Świata. Takim oto sposobem tej trójki nie sposób pomylić z kimkolwiek innym.
Słów kilka o języku. Mimo że narracja prowadzona jest w dużej mierze pierwszoosobowo przez Georgie, to mężczyźni nie powinni czuć się zniechęceni. Bohaterka ta – jak już wspominałam – nie jest ckliwą, delikatną niewiastą i właściwie z zachowania bliżej jej do mężczyzny niż do kobiety. Z tego co się orientowałam, istnieje ogromna liczba fanów płci męskiej, którzy uwielbiają tę serię. Język jest swobodny i bardzo plastyczny. Dlatego świat wydaje się przerażająco realny. Muszę zaznaczyć, że autorka pisała tę książkę we współpracy z wieloma osobami z kręgów biologicznych i politycznych, dzięki czemu wszystkie aspekty dotyczące wirusa oraz realiów kampanii prezydenckich są dopracowane w najmniejszych szczegółach. Najmniejszych. Byłam pod ogromnych wrażeniem tak kompletnego stworzenia świata. Tym samym bywa, że język potoczny miesza się z językiem naukowym, co nie jest w żadnym stopniu męczące.
O konstrukcji muszę napisać, bo jest to ogromny atut książki. Pozycja ta zawiera różne rodzaje przekazywania treści. Tekst zwykły dopełniają fragmenty artykułów publikowanych na forach i stronach głównych bohaterów. Do tego podzielona jest na pięć ksiąg, przy czym każda z nich opatrzona została komentarzem postaci, w stylu pierwszego z przytoczonych cytatów. W skrócie konstrukcję można rozpisać następująco: księga, rozdział, artykuł z bloga. W taki sposób wydarzenia przedstawione w danej chwili są dopełniane późniejszymi komentarzami, a czytelnik ma wrażenie, jakby nie czytał książki, ale obserwował bloga. Świetny pomysł.
Śmieszne jest, że to, co jednej powieści jest atutem, w drugiej jest wadą. W tym przypadku przeszkadzało mi, że historia została tak skrupulatnie doszlifowana, że nie dostrzegłam w niej żadnej dziury fabularnej, w której mogłabym odnaleźć pole dla własnej wyobraźni. To nie jest jakiś wybitny błąd, ale zaznaczam, bo mogę. Jeśli chodzi o początek, to przez swój przytłaczający klimat i średnie tempo może znudzić bardziej wybrednych czytelników. Nie poddawajcie się jednak, naprawdę warto przejść kilka początkowych rozdziałów, aby dotrzeć do prawdziwie emocjonujących wydarzeń. Ręczę.
Przełomowe momenty dostrzegamy dopiero wtedy, gdy już miną.
Komu polecam? Na pewno czytelnikom powyżej piętnastego roku życia, ponieważ w moim odczuciu książka bywa brutalna. Jestem również przekonana, że każdy mężczyzna znajdzie w niej coś dla siebie, więc panowie nie powinni się obawiać, że skoro tę pozycję recenzuje kobieta, to pewnie książka kierowana jest właśnie dla pań.
Nie mogę się doczekać kolejnych dwóch tomów i liczę, że utrzymają poziom. Wreszcie doczekałam się pisarki, która nie zanudza melancholijnymi romansami i traktuje czytelnika jak myślącą istotę. Nie boi się zabić, rozszarpać kogoś na strzępy, zastrzelić. Wybaczcie mi kolokwializm, ale Mira Grant ma po prostu jaja. A mam tutaj na myśli wszystko, co najlepsze w tym stwierdzeniu.
Dodatkowo chciałabym zaznaczyć, że autorka w pewnym stopniu oddała – nazwijmy to – hołd całej blogosferze. Jesteśmy środowiskiem nieco zapomnianym i niedocenianym. Mam nadzieję, że kiedyś się to zmieni, a nasz głos będzie się liczyć w społeczeństwie. Niekoniecznie musi się to stać w czasie walki z zombie. Czytałam tę książkę dokładnie w czasie, w którym według niej wybuchła epidemia. W takim razie czekam. Zobaczymy, czy Mira Grant jest nie tyle pisarką, co prorokiem.
Prześlij komentarz
Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.