źródło |
Paullina Simons to autorka, którą pokochałam, jeszcze zanim powstał mój blog; została jedną z pierwszych, które urzekły moje serce. Stało się tak naturalnie dzięki znakomitej trylogii Jeździec miedziany. Gdy tylko zauważyłam, że pisarka wydała powieść mówiącą o losach Giny i Harry’ego – rodziców Aleksandra, głównego bohatera Jeźdźca miedzianego – od razu postanowiłam ją przeczytać.
Lada moment rozpocznie się XX wiek. Dla piętnastoletniej Giny oznacza to wiele zmian. Po śmierci ojca przenosi się wraz z rodziną z Włoch do Bostonu, do Ameryki, w której ma ją czekać lepsze życie, tak jak chce tego ojciec. Tam rozpoczyna się najpiękniejsza historia miłosna. Biedna i młodziutka imigrantka poznaje przystojnego i uczonego Harry’ego pochodzącego z bogatej rodziny. Nie może im wyjść od razu, jednak gdy spotykają się po latach, gdy Gina stała się kobietą, zakochują się w sobie. Niestety wszystko układa się niczym w dramacie Szekspira. Ich pochodzenie nie pozwala na wspólną przyszłość. Musieliby wyrzec się wszystkiego i kochać się mimo wszystko, aby stworzyć rodzinę – a nie są to łatwe wybory.
Powieść ta przedstawia losy osób żyjących na przełomie XIX i XX wieku oraz wielką miłość między nimi. Nie raz byłam rozbawiona, czytając o zwyczajach panujących w Bostonie sto lat temu. Łapałam się za głowę, gdy matka Giny skrzyczała ją za uszycie sukienki, w której było widać pół obcasa! Toż to nie do pomyślenia, taka krótka sukienka. Śmiałam się również, gdy okazało się, że mężczyźni nie mogą nazywać części ciała kobiety – dlatego, gdy Gina się potknęła, Harry nie spytał jak twoja noga? tylko jak twoja kończyna?. Takie sytuacje zdarzały się doprawdy często i polecam przeczytać tę książkę choćby po to, by dowiedzieć się, jakie panowały wtedy zwyczaje. Pomyśleć, że teraz w Bostonie nosi się spódniczki ledwo zakrywające pupę, a sto lat temu nawet ladacznice nie były tak odważne.
Jeśli czytelnicy spodziewali się historii na miarę Tatiany i Aleksandra, niestety będą zawiedzeni. Paullina Simons stworzyła tylko jedną tak niepowtarzalną trylogię, i nic jej nie dorówna. Jednak jeśli nie nastawiamy się na kolejne arcydzieło, śmiało możemy sięgnąć po Dzieci wolności. Pisarka ma talent do tworzenia historii miłosnych. Świetnie przedstawia swoich bohaterów i łapie czytelnika za serce. Akcja toczy się wolno, nie jest niezwykle zaskakująca, jednak wątek miłosny poprowadzony został fenomenalnie.
Paullina Simons po raz kolejny podarowała czytelnikom historię pełną wiary, nadziei i miłości. Znów pokazała mi, że nie ma nic ważniejszego od miłości, że życie lepiej jest budować na solidnym fundamencie uczucia, a nie niszczyć je tym, co powinniśmy robić i co nam każą. Jak zwykle autorka zaskoczyła mnie głębią swej książki. Teraz niecierpliwie czekam na kolejną powieść o losach Giny i Harry’ego – Bellagrand. Z trylogii Jeźdźca miedzianego wiem, że przed tą dwójką jeszcze długa i ciężka droga życia.
"Jeździec miedziany" przypadł mi bardzo do serca i gdy kończyłam czytanie tej trylogii nie mogłam się pogodzić z tym, że to już. O "Dzieciach wolności" słyszałam już dawno, chcę je poznać, ale właśnie trochę obawiam się rozczarowania...
OdpowiedzUsuńPragnę poznać twórczość tej autorki.
OdpowiedzUsuń