źródło |
Podstawową cechą dobrego recenzenta jest nieuciekanie przed wyzwaniami literackimi. Im częściej czytam wypowiedzi bloggerów, tym intensywniej zastanawiam się, czy rzeczywiście powinno się ich tak nazywać. Większość z nich podchodzi do współpracy recenzenckiej dość specyficznie – mam książkę, niczego więcej mi do szczęścia nie potrzeba. Tymczasem nie sam fakt posiadania książki jest tu istotny, ale poszerzanie horyzontów i budowanie własnego spojrzenia na literacką rzeczywistość. Dlatego postanowiłam sięgnąć po W kraju Róży, przenieść się do Londynu z lat 90. i prześledzić losy emigrantów, zmuszonych (a zarazem gotowych) poświęcić wszystko, by móc odnaleźć swoje miejsce w świecie.
Młoda Weronika, zraniona przez swojego życiowego partnera, jest zmuszona opuścić wymarzoną uczelnię, nie będąc w stanie zaliczyć III roku psychologii. Bezsilna i wstrząśnięta postanawia wyjechać do Anglii, by tam podjąć pracę zarobkową i ułożyć sobie życie. W tym samym czasie Dragan – pół Serb, pół Chorwat – obawiający się o dalszą egzystencję podczas okrutnej wojny, opuszcza ojczyznę i udaje się na emigrację. Losy Weroniki i Dragana splatają się w Londynie, gdzie oboje przebywają, całkowicie pozbawieni perspektyw na życie. Jak poradzą sobie w trudnych okolicznościach, skazani wyłącznie na siebie?
Zwykle oceniam książki po okładce, bo właśnie ona przykuwa nasz wzrok. Widząc przepiękny londyński krajobraz, kto by się nie skusił...? Ponadto doskonałe kreacje bohaterów i dobry styl autorki. A wszystko przeplecione opisami XX-wiecznej stolicy kraju Róży (jak nazywa Anglię Barbara Vujcic).
Zapewne niewielu z was zagłębia się w genezę powieści, które czyta. Czy to błąd? Może i nie, bo wszystko można odkryć wraz z kolejnymi stronicami książki, jednak tym razem naprawdę warto poznać motywy, które kierowały autorką i popchnęły ją do napisania W kraju Róży. Zacznijmy od tego, że Vujcic ukończyła filologię polską na KUL w Lublinie, obecnie naucza języka angielskiego oraz prowadzi kursy komunikacji bez przemocy T. Gordona. Podróżować zaczęła od pierwszych sekund życia, urodziła się bowiem w drodze do szpitala, następnie udała się na kilkuletnią emigrację. To właśnie pobyt w Anglii natchnął ją do napisania owej powieści, ukazującej losy polskich emigrantów.
Kreacja Weroniki pomogła jej uczynić powieść bogatszą i pełną zwrotów akcji. Dziewczyna bowiem nie ma łatwego życia. Nie udaje jej się ukończyć pierwszego etapu studiów z powodu życiowych zawirowań – i muszę przyznać, że jej rozterki autorka ukazała umiejętnie – zidentyfikowała się z nią, pokochała ją, i swoją miłość do bohaterki przelała na czytelnika.
Co prawda Vujcic nie zastosowała narracji pierwszoosobowej – a szkoda, gdyż mogłaby dzięki temu wzbogacić powieść o subiektywizm i pogłębić psychologizację bohaterki – co nie zmienia faktu, że książkę czyta się niezwykle swobodnie i przyjemnie. Dodatkowym atutem książki jest postać Dragana – chłopaka, który przeżył sporo, a mimo to potrafi cieszyć się dniem codziennym i dziękować za wszystko, co przynosi mu los. Dzięki wprowadzeniu jego wspomnień możemy również poznać kulturę i tradycję ówczesnej Jugosławii, jego ojczyzny, którą zmuszony był opuścić.
Uwielbiam książki z tłem. W tym przypadku owe tło stanowił XX-wieczny Londyn. Przyjrzałam mu się z bliska, poznałam tamtejszych ludzi, rzeczywistość i sposób życia. Autorka umiejętnie zastosowała kontrast, z jednej strony prowadząc nas przez okolice niezadbane, opuszczone, w których zwykli ludzie czują się uwięzieni, bez perspektyw na życie, a z drugiej – pokazując piękne zakątki miasta, luksusowe dzielnice i drożyznę panującą w sklepach i restauracjach.
Co nieco o języku. Prosty, przystępny i posuwający akcję do przodu. Jedyne, co niezbyt przypadło mi do gustu, to dialogi, które niekiedy bywają drętwe, oraz niektóre opisy, podczas czytania których zwyczajnie się nudziłam. Ale to wszystko. Poza tymi drobnymi mankamentami książka jest naprawdę dobra.
Przesłanie trafiło do mnie. Być może dlatego, że z reguły zaczytuję się w powieściach psychologicznych, ukazujących losy ludzi i ich życiowe rozterki. Tym razem autorka postawiła przede mną Weronikę, którą z całego serca polubiłam. Trudne są losy emigrantów, zdanych wyłącznie na siebie i zmuszonych radzić sobie w trudnych warunkach. Vujcic rysuje różne oblicza samotności, a cytat z Małego księcia ponownie staje się prawdziwy – nawet wśród ludzi człowiek jest samotny, gdy traci wszystko, o czym marzył i na co oczekiwał przez większość życia.
W kraju Róży to książka wartościowa, przekazująca, że warto żyć i nie poddawać się, bo wszystko może się zmienić. Przede wszystkim – warto marzyć. Często trzeba przemierzyć setki kilometrów, by móc poczuć się spełnionym i szczęśliwym na całe życie. Tę powieść polecam każdemu. Czyta się ją stosunkowo szybko i płynnie, a sama historia skłania do refleksji nad własnym życiem. Co prawda nie żyjemy w XX wieku, ale niektóre problemy są wciąż aktualne.
Zapewne niewielu z was zagłębia się w genezę powieści, które czyta. Czy to błąd? Może i nie, bo wszystko można odkryć wraz z kolejnymi stronicami książki, jednak tym razem naprawdę warto poznać motywy, które kierowały autorką i popchnęły ją do napisania W kraju Róży. Zacznijmy od tego, że Vujcic ukończyła filologię polską na KUL w Lublinie, obecnie naucza języka angielskiego oraz prowadzi kursy komunikacji bez przemocy T. Gordona. Podróżować zaczęła od pierwszych sekund życia, urodziła się bowiem w drodze do szpitala, następnie udała się na kilkuletnią emigrację. To właśnie pobyt w Anglii natchnął ją do napisania owej powieści, ukazującej losy polskich emigrantów.
Kreacja Weroniki pomogła jej uczynić powieść bogatszą i pełną zwrotów akcji. Dziewczyna bowiem nie ma łatwego życia. Nie udaje jej się ukończyć pierwszego etapu studiów z powodu życiowych zawirowań – i muszę przyznać, że jej rozterki autorka ukazała umiejętnie – zidentyfikowała się z nią, pokochała ją, i swoją miłość do bohaterki przelała na czytelnika.
Co prawda Vujcic nie zastosowała narracji pierwszoosobowej – a szkoda, gdyż mogłaby dzięki temu wzbogacić powieść o subiektywizm i pogłębić psychologizację bohaterki – co nie zmienia faktu, że książkę czyta się niezwykle swobodnie i przyjemnie. Dodatkowym atutem książki jest postać Dragana – chłopaka, który przeżył sporo, a mimo to potrafi cieszyć się dniem codziennym i dziękować za wszystko, co przynosi mu los. Dzięki wprowadzeniu jego wspomnień możemy również poznać kulturę i tradycję ówczesnej Jugosławii, jego ojczyzny, którą zmuszony był opuścić.
Uwielbiam książki z tłem. W tym przypadku owe tło stanowił XX-wieczny Londyn. Przyjrzałam mu się z bliska, poznałam tamtejszych ludzi, rzeczywistość i sposób życia. Autorka umiejętnie zastosowała kontrast, z jednej strony prowadząc nas przez okolice niezadbane, opuszczone, w których zwykli ludzie czują się uwięzieni, bez perspektyw na życie, a z drugiej – pokazując piękne zakątki miasta, luksusowe dzielnice i drożyznę panującą w sklepach i restauracjach.
Co nieco o języku. Prosty, przystępny i posuwający akcję do przodu. Jedyne, co niezbyt przypadło mi do gustu, to dialogi, które niekiedy bywają drętwe, oraz niektóre opisy, podczas czytania których zwyczajnie się nudziłam. Ale to wszystko. Poza tymi drobnymi mankamentami książka jest naprawdę dobra.
Przesłanie trafiło do mnie. Być może dlatego, że z reguły zaczytuję się w powieściach psychologicznych, ukazujących losy ludzi i ich życiowe rozterki. Tym razem autorka postawiła przede mną Weronikę, którą z całego serca polubiłam. Trudne są losy emigrantów, zdanych wyłącznie na siebie i zmuszonych radzić sobie w trudnych warunkach. Vujcic rysuje różne oblicza samotności, a cytat z Małego księcia ponownie staje się prawdziwy – nawet wśród ludzi człowiek jest samotny, gdy traci wszystko, o czym marzył i na co oczekiwał przez większość życia.
W kraju Róży to książka wartościowa, przekazująca, że warto żyć i nie poddawać się, bo wszystko może się zmienić. Przede wszystkim – warto marzyć. Często trzeba przemierzyć setki kilometrów, by móc poczuć się spełnionym i szczęśliwym na całe życie. Tę powieść polecam każdemu. Czyta się ją stosunkowo szybko i płynnie, a sama historia skłania do refleksji nad własnym życiem. Co prawda nie żyjemy w XX wieku, ale niektóre problemy są wciąż aktualne.
Prześlij komentarz
Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.