źródło |
Ola Trzeciecka jest absolwentką archeologii śródziemnomorskiej Uniwersytetu Warszawskiego. Obecnie pracuje w Muzeum Powstania Warszawskiego, ale zajmuje się też redakcją i korektą tekstów naukowych. Interesuje się historią Anglii, przede wszystkim epoką Tudorów, i kolekcjonuje międzywojenne poradniki kobiece. Dodatkowo jest autorką Jamnika z Kluskami i jeśli chcecie się dowiedzieć, co jedno ma wspólnego z drugim, musicie koniecznie przeczytać recenzję.
Anka żyje w trójkącie. Jej mąż, Adam Klusek, nie wyobraża sobie, że mógłby sprzeciwić się swojej mamusi. Podła teściowa wciąż uprzykrza dziewczynie dni, a od samozniszczenia ratuje ją jedynie dystans do siebie i rodziny Klusków. W pięknym domu, który przypomina bardziej muzeum, mieszka ze swoim jedynym przyjacielem, jamnikiem Zaworkiem. I sielanka trwałaby nadal, gdyby Anka w pewien przedświąteczny poranek nie znalazła pod małżeńskim łożem prezentu z seksowną bielizną. W normalnych okolicznościach każda kobieta by się ucieszyła, ale na widok imienia innej kobiety na bileciku Ance wcale nie jest do śmiechu. A w dodatku stanik jest o kilka rozmiarów za duży…
Jamnik z Kluskami to nie romans, przynajmniej nie szablonowy, nie fantastyka ani nawet nie dramat, choć poruszony jest problem zdrady. Co to więc jest? Po przeczytaniu książki nie jestem w stanie tego dokładnie określić. Wiem jednak, że jej lektura powinna być obowiązkowa dla każdej kobiety. Ale od początku.
Powieść została podzielona na dwie części. Ankę poznajemy, gdy znajduje przeklęty podarek dla innej kobiety pod swoim łóżkiem, by zaraz potem przenieść się o kilka lat wstecz. Dzięki retrospekcji możemy poznać genezę związku Adama i głównej bohaterki oraz być świadkiem tworzenia się toksycznego trójkąta. Na końcu oczywiście wracamy do chwili obecnej, by ostatecznie wyjaśnić małżeńskie problemy. O ile da się to zrobić w tej rodzinie.
Na pierwszy rzut oka powieść można potraktować jako komedię. Jest łatwa, przyjemnie się ją czyta, a do tego możemy liczyć na gwarantowane wybuchy niekontrolowanego śmiechu. Rzeczywiście Ola Trzeciecka napisała książkę prześmiewczą. Bawią dialogi, bawią sytuacje, bawią opisy. Mam jednak wrażenie, że jest to śmiech przez łzy, dlatego właśnie można powiedzieć, że książka ma drugie dno. Mimo że wszystko jest wyolbrzymione, to autorka przedstawiła również małżeńskie problemy i toksyczny związek, który nie powinien nigdy powstać. A przecież często tak właśnie się dzieje.
Mam zastrzeżenie dotyczące głównej bohaterki, bo tak naprawdę do końca nie wiem, czemu ona postanowiła w ogóle związać się z tym całym Adasiem. Mogłabym oczywiście powiedzieć, że była zwyczajną materialistką i chciała zostać panią doktorową, ale przeczyłoby to jej normalnemu zachowaniu, z którego wywnioskowałam, że jednak jest rozważną młodą dziewczyną. Może przeważyła chęć wyrwania się z ciasnej kawalerki? Nie wiem. Ale ani nowy dom, ani pan młody, a tym bardziej słodka teściowa Ance nie pasowali od samego początku. Całe szczęście, że bohaterka nie jest szablonowa i nigdy nie wiadomo, czego się po niej i po jej szalonej koleżance spodziewać.
Anka zerknęła do lustra.
– To tylko wnętrzności – postawiła rozdygotanego Zaworka na podłodze i zajęła się wyplątywaniem z włosów białych pasemek.
– Zabiłaś Adama? – zainteresowała się Magda. – To by się nawet zgadzało. Zawsze uważałam, że musi być wypchany jakimiś pakułami. Założę się, że brakuje mu części narządów, na przykład czegoś tak trywialnego jak jelita. Nie mogę sobie wyobrazić, że defekuje tak samo jak reszta ludzkości.
– Co do jelit nie mam pewności. Na razie wypatroszyłam nie jego, tylko kanapę.
Książka jest bardzo ładnie wydana, co sprawia, że naprawdę warto poświęcić pieniądze na jej zakup. Duża czcionka bardzo ułatwia czytanie i sprawia, że Jamnika z Kluskami można pochłonąć bardzo szybko. Dodatkowo obfituje on w różne łacińskie i polskie sentencje oraz śmieszne rymowanki. Jedyne, co mogłoby dodatkowo upiększyć wygląd książki, to przypisy wyjaśniające obcojęzyczne aforyzmy. Trochę mi ich brakowało, ponieważ sentencje te bardzo wiążą się z treścią utworu. A rymowanki wzbogacają tekst o sugestywne podteksty.
Ten słoń nazywa się Bombi,
ma trąbę, lecz na niej nie trąbi.
Podsumowując, Jamnika z Kluskami mogłabym polecić dziewczynom, żonom, matkom i kochankom również, czyli wszystkim kobietom. Książka ma w sobie ukryte ostrzeżenie przed niepozornymi kurduplami i nadopiekuńczymi mamusiami. A taki duet może czasem zrujnować całe życie. Powieść jest również cudowną odskocznią od szarej codzienności, bo może w nią wnieść wiele śmiechu.
Świetna recenzja, chyba się skuszę jak wpadnie w moje ręce
OdpowiedzUsuńPolecam :)
UsuńBardzo fajnie napisane. Pozdrawiam i czekam n inne wpisy.
OdpowiedzUsuńJa również kiedyś miałam jamnika długowłosego i wspominam go jako bardzo fajnego i przyjaznego psiaka. Wtedy nawet kupiłam specjalną maszynkę https://sklep.germapol.pl/pl/maszynki-dla-zwierzat.html i za jej pomocą bez problemu mogłam niektóre kudły mojego psiaka samodzielnie przycinać.
OdpowiedzUsuń