źródło |
Chyba nie znam osoby z mojego otoczenia w wieku pomiędzy 15 a 45 rokiem życia, która nie wiedziałaby – chociaż oględnie – czym jest Gra o tron. Jej autor George R. R. Martin stał się w mgnieniu oka jednym z najbardziej wpływowych pisarzy na świecie. Początkowa publikacja pierwszego z (obecnie) siedmiu tomów sagi Pieśni Lodu i Ognia miała miejsce w roku 1996 i już wtedy spotkała się z uznaniem. Jednak dopiero rok 2011 przyniósł przełom i – jak sądzę – z powodu rosnącego zainteresowania literaturą fantasy autor doczekał się prawdziwego rozkwitu swojej kariery. Świat oszalał zarówno na punkcie książek, jak i serialu, który powstał na ich podstawie. Machina ruszyła, fani domagają się kolejnych części, a biznes się kręci. Czy ta historia to coś więcej niż tylko marketing i moda na Martina? Faktycznie jest się czym zachwycać? Sprawdziłam, przeczytałam i… odpowiadam.
Dokładne opisanie fabuły chyba nie zmieściłoby się na dwóch stronach, więc jestem zmuszona zarysować treść w formie ogólnej. Zachodnie Krainy od wieków nękane są przez wojny i katastrofy. Po tym jak ludziom udało się obalić starego, szalonego Smoczego Króla tron obejmuje Robert. Jednak to nie oznacza, że wreszcie zapanuje długo wyczekiwany pokój. Po pewnym czasie o władzę postanawiają upomnieć się potomkowie zabitego Króla, a w swoim szaleństwie nie pozostają mu dłużni. Rozpoczyna się krwawa gra o tron. Gdyby tego było mało, z dalekiej północy napływają wieści, że dotąd uznane za wymarłe rasy, dzikie plemiona i starzy bogowie jednak żyją i zbliżają się do granic królestwa. Tymczasem nadchodzi zima. Nie wiadomo, czy potrwa rok, dziesięć czy pięćdziesiąt lat. Jedno jest pewne… przyniesie śmierć.
W grze o tron zwycięża się albo umiera. Nie ma ziemi niczyjej.
Trudno w kilku zdaniach opisać cały sens tej powieści, ponieważ ogrom i złożoność stworzonego świata są tak szerokie, że zwarcie fabuły jest niemal niemożliwe. Książka wydaje się przepełniona wszystkimi cechami dobrej pozycji. Jest dużo akcji, intrygi, zagadek. Czytelnik zostaje niemal wtrącony w świat, który na pierwszy rzut oka przypomina czasy średniowieczne. Dużo tutaj zamków, rycerzy, królów. Są damy dworu i lordowie, a wszyscy – jak to przeważnie bywało – spiskują. Nagromadzenie bohaterów sprawia, że każda z opowiadanych historii czyni wrażenie odrębnej, ale z czasem wszystkie łączą się w jednolitą całość. Okazuje się, że w Westeros nic nie dzieje się przypadkowo. Jeden z bohaterów umiera, a wtedy drugi musi szybko znaleźć sposób, aby nie podzielić jego losu. Czasem się to udaje, innym razem nie, ale w tej książce brak miejsca na sentymenty. Czytając tę pozycję, odczuwałam całą gamę uczuć, zaczynając od strachu, poprzez żal, aż na radości kończąc. Cały świat wykreowany przez Georga R. R. Martina jest na tyle kompletny, że z każdą kolejną stroną stajesz się jego nieodłączną częścią. Wydaje mi się, że to jest jednym z fenomenów tej pozycji. Miejsca, które zostały przedstawione, są tak skrupulatnie stworzone i na tyle rzeczywiste, że niemal możemy uwierzyć, iż wydarzenia, jakie się w nich rozgrywały, miały naprawdę miejsce. Do tego dochodzą jeszcze zróżnicowane obyczaje i zasady, które wymyślił autor. Krainy posiadają odrębne dzieje, religię i sposób sprawowania władzy. Cała wizja jest nieprawdopodobnie prawdziwa. Gdyby ktoś powiedział mi, że tak będzie wyglądać przyszłość ludzkości, powiedziałabym: Aha, rozumiem. Nadmienię tutaj jednak, że historia nie ma określonego miejsca we wszechświecie. Nie wiadomo, czy wydarzenia te mają miejsce na Ziemi, innej planecie czy w odrębnej rzeczywistości. To nie jest jednak ważne.
Bohaterowie zachwycają złożonością swoich charakterów; wszyscy są wielowymiarowi, nietuzinkowi. Często postać, którą lubisz na początku książki, masz ochotę zlinczować na jej końcu. Zdarza się nawet, że autor wysłuchuje twoich próśb. Jedną z głównych recept na czytanie twórczości Martina jest to, aby się nie przywiązywać, bo inaczej można stać się psychicznym wrakiem. Autor jest chyba emocjonalnym masochistą. Jeśli uzna, że postać musi umrzeć, to zastanawia się tylko, w jaki finezyjny sposób dokonać na niej mordu. A uwierzcie mi… jego wyobraźnia w tej kwestii chyba nie zna granic.
Kiedy nie ma się czego bać, tchórz może być tak samo odważny jak każdy inny.
Język porywa od pierwszej do ostatniej strony. Z każdą kolejną akcja wciąga i niemal nie można się od niej oderwać.
O budowie w kilku zdaniach. Książka składa się z rozdziałów, z których każdy opowiada historię z punktu widzenia innej postaci. Jeśli wziąć pod uwagę, że każda z nich znajduje się w innym miejscu świata przedstawionego, przeskakujemy od Królewskiej Przystani do Winterfell, aż po Essos. Nawet nie próbuję tłumaczyć wam, co łączy się z tymi ziemiami.
Ciekawymi dodatkami są mapy zamieszczone na końcu, które pomagają w odnalezieniu się i wyobrażeniu sobie miejsca akcji. Są kolejnym potwierdzeniem na to, jak ogromną wyobraźnię posiada autor. Jednak, żeby nie było zbyt pięknie, jest coś, co trochę mi przeszkadzało. Nie wydaje się to jednoznaczne z błędami, bo jestem pewna, że wielu uzna te aspekty za atut. Pierwsza z nich to ogromne nagromadzenie postaci i historii w tak dużym natężeniu, że na początku bardzo łatwo się pogubić. Żeby wszystko należycie zrozumieć, warto zaznaczać sobie, kto jest kim, bo może się zdarzyć, że czytacie o całkiem innej osobie, niż myślicie. Druga rzecz ściśle wiąże się z pierwszą, ponieważ dotyczy drobiazgowości. Rozumiem, że autor ma tak ogromną wyobraźnię, że chce wszystkie swoje myśli przelać na papier, ale w moim odczuciu z niektórymi fragmentami zbyt długo się cackał. Pewne opisy w połączeniu z ogromną liczbą królestw, bohaterów i zdarzeń wprawiały mnie w konsternację i doprowadzały do bólu głowy. Zaznaczam jednak, że dla mnie to było małą wadą, a dla innych zapewne będzie ogromną zaletą.
Jeśli chodzi o ograniczenie wiekowe, to książkę powinni czytać dorośli, ze względu na zaistnienie scen, które nie nadają się dla młodego czytelnika.
Już rozumiem, dlaczego ta saga porwała tłumy czytelników i widzów. Świat przedstawiony wciąga każdego, bez wyjątków. Sama znam niejedną osobę, która – o zgrozo – przez kilka lat nie przeczytała ani jednej książki, a później spotykałam ją i słyszałam: Musisz to przeczytać! Nie można powiedzieć, że Gra o tron nie zasłużyła na pozytywne komentarze. Jest to literatura na wysokim poziomie i myślę, że naprawdę wielu się ze mną zgodzi. Nieważne, czy gustujesz w romansach, thrillerach czy horrorach, i tak docenisz kunszt tej pozycji. Jestem pewna. To coś, co po prostu trzeba przeczytać. Polecam ci tę książkę, składam na twoje ręce zapewnienie, że będziesz zadowolony, a ty zrób z nim, co chcesz. Pamiętaj jednak, że... zima nadchodzi.
Prześlij komentarz
Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.