źródło |
Masz konto na Facebooku, Twitterze czy
innym portalu społecznościowym? Ze swoimi znajomymi kontaktujesz się
częściej przez Internet, niż spotykasz się twarzą w twarz? Aktualizujesz
swoje statusy, prowadzisz aktywne, wirtualne życie? Jeśli na chociaż
jedno z powyższych pytań odpowiedziałeś twierdząco, jesteś potencjalną
ofiarą wirtualnego mordercy. Internet to potęga, która cały czas czuwa w
wielkich serwerowniach największych potentatów kontrolujących rynek.
Mówi się, że nie wiemy tak naprawdę, co dzieje się w sieci, istnieje tyle
różnych protokołów, zabezpieczeń, stron ze skomplikowanymi algorytmami,
że nie sposób ich znaleźć. Żyjemy w dziwnych czasach, gdy zabawki,
puzzle i zabawy podwórkowe stopniowo są wypierane przez komórki, tablety
i różne zabawki z ugryzionym jabłuszkiem na obudowie. Nie
zdajemy sobie sprawy, co czai się po drugiej stronie, a raczej z kim
wymieniamy się informacjami, komu podajemy adresy i numery kont bankowych.
Przedstawiam wam najbardziej oryginalny thriller ostatnich lat – Cięcie autorstwa Veita Etzolda.
Clara Vidalis, nadkomisarz w wydziale zabójstw Krajowej Policji kryminalnej, dwadzieścia lat temu straciła siostrę. Jeden ze zwyrodnialców, którzy mają czelność chodzić po tym świecie, porwał Claudię, zgwałcił i zamordował to bezbronne dziecko. Clara tego dnia miała odebrać siostrę spod szkoły, jednak spóźniła się kilkanaście minut – gdy przyjechała na miejsce, słuch o Claudii zaginął.
Dwudziestego trzeciego października każdego roku chodzi do spowiedzi z
jednego prostego powodu – nie umie wybaczyć sobie tej pomyłki, tym
bardziej że nigdy nie udało się złapać mordercy. Pewnego dnia
otrzymuje tajemniczą przesyłkę zaadresowaną na jej imię i nazwisko – w
środku znajduje płytę z nagranym filmikiem – tak zwanym snuff movie –
przedstawiającym jakoby sceny prawdziwych gwałtów, tortur i zabójstw; filmy te były inspiracją (o ile można to tak nazwać) kilku reżyserów,
którzy w ubiegłym wieku kręcili różne, pokręcone i chore filmy dla ludzi
o mocnych nerwach. Scena, którą ujrzy Clara, zmieni jej życie, i ta
rozpocznie szaleńczą gonitwę za Bezimiennym – człowiekiem, który jest
cieniem nocy, którego nie ma, a żyje. To kat i obrońca. Twoje
przeznaczenie.
Najpierw muszę złożyć głęboki ukłon w stronę autora – człowieka wybitnie uzdolnionego i inteligentnego. Podczas lektury książki poznajemy go jako osobę wykształconą, obytą w przeróżnych środowiskach – wydaje się specjalistą w dziedzinie informatyki, farmaceutyki, entomologii, chemii i kilku różnych, które nie wiem jak nazwać :) On nas uczy, i to dosłownie, bo z jego książki możemy wysnuć ciekawe wnioski, przy okazji dowiadując się interesujących rzeczy z powyższych dziedzin nauki. Autor stworzył niezwykle oryginalny thriller – nie ma tutaj ani brawurowych pościgów, ani strzelanin, jak w niejednym amerykańskim filmie, czy dobrego i złego gliny. Tutaj największą rolę odgrywa psychologia – to proces zaburzeń psychicznych i wydarzeń, mających wpływ na czyny mordercy, są na pierwszym planie, i to dzięki nim wybitny specjalista MacDeath opracowuje portret psychologiczny Bezimiennego.
Od początku atakuje nas ponura i czarna atmosfera. Nie ma tutaj żadnego przebłysku światła, który dawałby jakąkolwiek nadzieję na wypłynięcie z gęstej mgły czerni. Wszystko jest proste i dosadnie oczywiste – brutalność aż wyziera z tej książki wielkimi garściami, chcąc nas pochłonąć i pokazać, do czego jest zdolny człowiek i co może uczynić drugiej osobie. Od samego początku jesteśmy przytłoczeni wielością nazwisk, wydziałów, postaci, spraw przeszłych, teraźniejszych, specjalistycznych określeń (persona będąca na bakier z informatyką może się pogubić!) i nazw własnych, które nam nic nie mówią – można się zgubić i mieć lekkie zawroty głowy.
Książka zdecydowanie nie jest dla ludzi o słabych nerwach i wrażliwych
żołądkach. Wszelkie opisy tortur, scen zbrodni, trupów i paskudnego
robactwa są naprawdę makabryczne i przyprawiają o gęsią skórkę nawet
tych obeznanych z thrillerami od lat. Obrazy opisane przez Etzolda są
naprawdę straszne i wieje od nich grozą na kilometr. Realizm bije po
oczach i jednoznacznie można stwierdzić, że autor wie, co człowiek ma w
środku – jego przesadna dokładność potrafi zaboleć.
Dużym plusem są wyraziści bohaterowie – Bezimienny wiedzie tutaj prym
jako morderca, psychopata i antagonista, mogący zrobić wszystko ze
wszystkimi, nie przejmujący się konsekwencjami, uparcie prowadzący swój
dawno wymyślony plan do zmyślnego finału. Jego percepcja wydaje się
zaburzona, jednak pod koniec książki można do niego poczuć nić
zrozumienia, a przynajmniej zrozumieć, co nim kierowało. Clara jest
postacią niejednoznaczną – mówi jak rasowa policjantka, typowa
twardzielka zarządzająca swoim wydziałem, czyli inteligentnymi
facetami, z którymi rozumie się bez słów. Jednak gdy przychodzą osobiste
refleksje, a noc rozkłada swoje ramiona do mrocznego uścisku,
nadkomisarz staje się kruchą i wątłą osobą o zniszczonej psychice, która
potrafi myśleć jak zabójca i wyczuwać jego zamiary. W pewnym momencie
naszła mnie myśl: czy Etzold przypadkiem ze mnie nie żartuje i prowadzi
podwójną grę co do tożsamości głównego bohatera – kwestia sama się
wyjaśniła, jednak była taka chwila, że nie wiedziałem co myśleć. No i
MacDeath, który prowadzi długie dysputy z Clarą i jest jednym z
najlepszych policyjnych psychiatrów – perfekcyjnie odtwarza profile
psychologiczne sprawców, ingerując w ich tożsamość i sposób myślenia; idealnie wczuwa się w rolę mordercy, z nieprawdopodobną dokładnością
odtwarzając jego zamysły.
Książka Veita jest thrillerem psychologicznym, bo – jak wspomniałem na
początku – psychologia odgrywa tutaj bardzo istotną rolę. Bohaterom zdarza
się usiąść przy stoliku i rozmawiać o umyśle i sposobie myślenia
największych zbrodniarzy. Interpretują ich występki i zbrodnie jako akty
zaburzonego postrzegania i zmian psychicznych na tyle ważnych, że miały
podłoże w traumatycznym przeżyciu, które dotknęło ich w dzieciństwie.
Etzold sprawdza się wyśmienicie jako osoba trzecia takich narad,
przybliża nam świat przestępców, pokazuje nam, jak oni działają, i
wyjaśnia sporne kwestie.
Największym minusem książki jest jej tempo. Przez pierwsze bite 150
stron akcja wlekła się niemiłosiernie i czekałem, żeby coś się w końcu
zaczęło dziać. Był oczywiście moment odkrycia czegoś, czego nie można
się było spodziewać, ale ten jeden aspekt tylko na chwilę podniósł mi
ciśnienie, by za chwilę obniżyć je do normalnego poziomu. Książka jest
podzielona na trzy części, każda kończy się jakimś niezwykle ważnym
wydarzeniem, jednak druga jest po prostu słaba. Akcja zwalnia, a
poczynania Bezimiennego i prowadzącego nowatorski program Shebay są
sprowadzone do minimum, by mogły być zastąpione poczynaniami często
nieporadnych gliniarzy. Nie wierzę w naciągane zakończenie, które tylko i
wyłącznie dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności mogło się udać –
pod sam koniec miałem wrażenie, że autor chce ominąć rozwój wypadków,
tak by przedstawić nam to, co zaplanował na ostatnie strony – ciut to
niedopracowane.
Jeśli lubisz wyraziste i krwiste książki, ta pozycja na pewno cię
usatysfakcjonuje – potrafi wciągnąć w brutalny i mroczny świat, by potem
wypluć cię z mętlikiem w głowie, dzięki któremu pokasujesz swoje
profile na portalach randkowych, a może i znikniesz z social mediów.
Etzold prowadzi długi wykład na temat niebezpieczeństw sieci
internetowych, popierając swoje racje brutalnymi faktami, jednocześnie
przestrzegając nas, byśmy byli rozważni i uważali, co udostępniamy innym
osobom. Nie da się uniknąć rozwoju i zahamować technologicznego postępu –
to my decydujemy o tym, z kim się kontaktujemy i co udostępniamy – tylko czy
na pewno wiemy, kto siedzi po drugiej stronie ekranu?
Prześlij komentarz
Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.