źródło |
Heather Graham, amerykańska autorka wielu powieści sensacyjnych, pisała również pod pseudonimem Shanon Drake. Jej książki mają to do siebie, że wciągają już od pierwszych zdań.
Każda z nich cechuje się tym charakterystycznym stylem, dzięki któremu ten, kto zapoznał się z twórczością tej pisarki, ma pewność, że się nie rozczaruje.
Autorka w niesamowity sposób operuje piórem, tworząc świetnie wykreowanych bohaterów, jak i i niebanalną fabułę.
Trzy przyjaciółki postanawiają spędzić kilka dni wolnego poza miastem. W drodze do Orlando, na autostradzie, dochodzi do wypadku. Ashley, adeptka akademii policyjnej przeczuwa, że owe zdarzenie wygląda na podejrzane. Sama ofiara oraz sytuacja do jakiej doszło są nieco intrygujące. Wprawdzie policja zajęła się dochodzeniem, ale jednak gdzieś we wnętrzu dziewczyna odczuwa niepokój. Kiedy dowiaduje się, że ofiarą jest jej dawny przyjaciel ze szkoły, postanawia wszcząć dochodzenie na własną rękę.
W tym samym czasie pewien detektyw próbuje dowiedzieć się czegoś na temat niedawno odkrytego morderstwa, które do złudzenia wydaje się powiązane z serią morderstw, jakie miały miejsce pięć lat temu. To właśnie wtedy w nieszczęśliwym wypadku zginęła partnerka Jake; ten nie daje wiary oficjalnej wersji o próbie popełnienia domniemanego samobójstwa. Coś w tym wszystkim zdaje się być dziwne; tylko chwilami detektyw odnosi wrażenie, że chęć rozwikłania zagadki przeradza się w obsesję albo rzeczywiście to wnikliwa intuicja nie pozwala się uśpić...
Przyszła policjantka próbuje zebrać jak najwięcej informacji dotyczących Stuarta; jest przekonana, że ujawnione fakty w żaden realny sposób nie odnoszą się do osoby kolegi, z którym jakby nie było, łączyła ją silna więź. Nie zdaje sobie sprawy, że ten od jakiegoś czasu pracował jako dziennikarz, zajmując się sprawami działających sekt oraz niebezpiecznego mordercy.
Dawno już nie miałam w rękach publikacji Graham; mimo że jej lektury zawsze niesamowicie mnie wciągają i odciągają od rzeczywistości, na jakiś czas zrobiłam sobie przerwę. Może chciałam zostawić sobie na później inne jej książki, niemniej jednak ostatnio zatęskniłam do sensacji w wydaniu tejże autorki i sięgnęłam po Portret zabójcy. W pewnym sensie obawiałam się, czy może z biegiem czasu moja fascynacja stylem pisarki nie uległa zmianie, jednak już po przeczytaniu kilku stron wiedziałam, że to jest to, czego było mi potrzeba.
Akcja rozpoczyna się już od pierwszej strony, gdzie na przywitanie serwowane jest morderstwo młodej kobiety. Niby nic nadzwyczajnego, bo tematyka mówi sama za siebie, więc i ofiary muszą być, ale cała sytuacja wyróżnia się wśród dotychczasowych. Sam zabójca wydaje się bardzo, ale to bardzo dziwny, zwłaszcza jego zachowanie, które nie współgra z tym, co właśnie ma wykonać.
Graham sprytnie prowadzi fabułę, tak by jak najdłużej czytelnik nie mógł odgadnąć, kto jest poszukiwanym zabójcą i czy działa ze wsparciem. Niby są tropy, ale nie ma tego najważniejszego, świadczącego o tożsamości mordercy...
Muszę przyznać, że praktycznie do samego końca miałam problem z wytypowaniem odpowiedniej osoby; podejrzeń posiadałam wiele, w pewnym momencie każdy wydawał mi się zamieszany w zbrodnie. I nie czułam zaufania do nikogo, a gdy już sprawca został ujawniony, byłam bardzo zdziwiona, gdyż nawet przez chwilę nie typowałam właśnie tej osoby. Fakt ten bardzo mnie zadowolił, ponieważ według mnie nie ma nic gorszego, kiedy autor przedwcześnie zdradza tajemnicę; tutaj wszystko miało swoje odpowiednie miejsce w czasie, a i nawet sam koniec mnie zaskoczył. Dodatkowo dzięki sporej ilości dialogów książkę czyta się niemalże błyskawicznie, nie ma zbędnych opisów bądź niepotrzebnych informacji. Szczerze polecam fanom autorki, ale i tym którzy do tej pory czuli się niezdecydowani.
Prześlij komentarz
Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.