NAJNOWSZE

wtorek, 21 października 2014

Od wykopalisk do Jamnika

Na zdjęciu Aleksandra Trzeciecka z ukochaną Norą.
Zdjęcie przesłane przez autorkę.
Całkiem niedawno przeczytałam Jamnika z Kluskami autorstwa Aleksandry Trzecieckiej. Teraz przyszła pora na opublikowanie mojej krótkiej rozmowy z autorką tej komedii pomyłek, która już podbiła serca czytelników, choć od jej wydania nie upłynęło aż tak wiele czasu. Co miała mi do powiedzenia pani Ola? Zobaczcie sami...


W Internecie można znaleźć trochę wiadomości na temat Aleksandry Trzecieckiej, ale myślę, że najwiarygodniejsze informacje dostaniemy u źródła. Autorka Jamnika z Kluskami mówi o sobie tak:

Urodziłam się w Braniewie – małym miasteczku na Warmii. To specyficzne miejsce, bo po dwóch tygodniach pobytu w nim człowiekowi zagraża poważna depresja. Wszyscy wszystkich znają i wszystko o sobie wiedzą. Nie ma mowy o anonimowości. Opisałam tę upiorną miejscowość jako Waniewo i mam wrażenie, że zrobiłam to wiernie, choć może nieco stronniczo.

Z Braniewa wyrwałam się do Warszawy, żeby studiować archeologię. Tam przekonałam się boleśnie, że nigdy nie będę badaczem terenowym, skoro z trudnością odróżniam północ od południa. Zyskałam natomiast męża. Poznaliśmy się w wykopie, gdzie uczył mnie rysować ceglany mur, z mizernym zresztą skutkiem. Po dwóch dniach byłam przekonana, że spędzę z nim resztę życia.

Po studiach zajmowałam się konserwacją pochodzących z wykopalisk zabytków metalowych, odnosząc nawet na tym polu skromne sukcesy. Kiedy miałam dosyć martwych artefaktów i zatęskniłam za towarzystwem ludzi, szczęśliwy traf pozwolił mi podjąć pracę w Muzeum Powstania Warszawskiego. Pracuję tam do dziś w dziale zajmującym się ikonografią i fotografią. W wolnych chwilach zajmuję się redakcją i korektą wydawnictw naukowych. 

Interesuję się historią Anglii, głównie epoką Tudorów. Moją ulubioną postacią jest – nawet jeśli to banalne – Anna Boleyn, kobieta, która nie budzi może sympatii, za to coś w rodzaju niechętnego podziwu. Poza tym kolekcjonuję międzywojenne poradniki kobiece, z których wyłania się fascynujący obraz życia w jednej z najciekawszych epok w historii Polski. Jestem uzależniona od czytania – przeciętnie pożeram jedną książkę dziennie. Pochłaniam wszystko – od Emila Zoli, mojego ulubionego pisarza, do którego ciągle wracam, po skandynawskie kryminały.

Jeśli chodzi o pisanie – "Jamnik..." jest absolutnym debiutem. Jako dziecko nie pisałam opowiadanek, a jako nastolatka – wierszy, choć osoby pragnące pisać tworzą pierwsze "dzieła", ledwo nauczywszy się pisać. Za to w recenzji mojej pracy maturalnej polonistka napisała, że mam talent literacki. Po studiach opublikowałam sporo artykułów w branżowych czasopismach naukowych, ale to kompletnie inna bajka, niż tworzenie prozy. Jednocześnie potrzeba napisania książki musiała mocno tkwić w mojej podświadomości, bo któregoś dnia usiadłam do komputera i opowieść popłynęła sama.


Katarzyna Łochowska: Jamnik z Kluskami to Pani debiut, a dobry start dla pisarza jest bardzo ważny. Napisała Pani naprawdę poczytną książkę, a co najważniejsze – wydało ją bardzo dobre wydawnictwo. Skąd pomysł na Jamnika...? Jak doszło do jego powstania i czym było ono uwarunkowane? W czym tkwi jego oryginalność?

Aleksandra Trzeciecka: To, że moją książkę wydało tak dobre wydawnictwo, jest bardzo ważne – nawet taka zabawna opowiastka jak "Jamnik..." zyskuje dzięki temu pewien prestiż. Jeśli została przy tym uznaną za poczytną, jest to dla mnie ogromny komplement. Nie mogę powiedzieć, żebym zaplanowała sobie jakoś jej stworzenie – wszystko odbyło się absolutnie spontanicznie. Mam to szczęście, że w życiu moim i moich przyjaciół ciągle działo się coś zabawnego, nieoczekiwanego i często absurdalnego. Mogę przysiąc, że dziewięćdziesiąt procent sytuacji opisanych w "Jamniku..." zdarzyło się naprawdę. Wystarczyło tylko trochę je podrasować i skomasować – po czym opisać tak, żeby czytelnicy bawili się tak samo dobrze jak ja kiedyś. 


Katarzyna Łochowska: Teraz poruszmy temat Adama Kluska. Cóż... księciem z bajki to on dla mnie nie jest. A po drugiej stronie Anka – wydawałoby się – stateczna, mądra i rozważna dziewczyna. Przecież ona widzi, jaki naprawdę jest Adam, a czasem wręcz drwi z niego w żywe oczy. Dlaczego? Gdyby mogła Pani wejść w skórę bohaterki, to jak wytłumaczyłaby Pani jej zachowanie i ten lekko absurdalny pomysł małżeństwa. Czym Anka tak naprawdę się kierowała, bo przecież o miłości nie mogło być mowy?

Aleksandra Trzeciecka: Adaś Klusek to stwór, którego powołałam do życia całkiem świadomie. Tworząc tę odrażającą postać, łączącą wszystko, co beznadziejne w mężczyznach, wzorowałam się na osobniku, który w zamierzchłych czasach doprowadził mnie na skraj załamania nerwowego (i nie jest to "licentia poetica"). Trafiłam na prawdziwego potwora, który – jako rasowy psychopata – świetnie się maskował. Odebrał mi rok życia, nie mogłam się więc oprzeć idei drobnej zemsty.
Jeśli idzie o to, czemu moja bohaterka związała się z kalekim doktorem Kluskiem… Przede wszystkim muszę sprostować: Anka wcale nie jest stateczna i rozważna. To wolny duch. Nie jest tak ekstrawertyczna jak Magda, ale ma równie niekonwencjonalne podejście do życia. W pewnym momencie dał jednak znać o sobie jakiś atawizm, nakazujący kobiecie "d’un certain âge" zadbać o przyszłość i zacząć wić bezpieczne gniazdo. Dwadzieścia dziewięć lat to w życiu kobiety moment graniczny – za plecami czai się trzydziestka, której osiągnięcie sprawia, że jest traktowana jako towar "niepierwszej świeżości". Anka gnieździ się z Magdą w paskudnej kawalerce, kończą się jej pieniądze po dobrej babci. Kiedy staje oko w oko z twardą rzeczywistością, od której wcześniej udawało się jej uciec, ulega fałszywemu impulsowi, nakazującemu jej związać się z zamożnym, dobrze zakotwiczonym w rzeczywistości facetem. Nie wysila się, żeby udawać miłość – to dla niej układ handlowy zawarty z osobnikiem, który z kolei wychodzi z założenia, że "jak nie ta, to inna". Spotyka Adasia w momencie, kiedy oboje mają sobie coś do zaoferowania: on zyskuje potrzebną na gwałt żonę, ona – pozorną stabilizację. 


Katarzyna Łochowska: Jamnik z Kluskami jest komedią omyłek. Bawi i śmieszy. Przy nim nie można się nie śmiać, ale... No właśnie. Chyba nie o to tutaj tak do końca chodzi? Osobiście mam wrażenie, że chciała Pani przekazać czytelnikom coś więcej. Czy Jamnik... zawiera w sobie jakieś drugie dno, do którego trzeba dotrzeć samemu? Czym tak naprawdę jest dla Pani Jamnik z Kluskami?

Aleksandra Trzeciecka: "Jamnik..." to historyjka, która przede wszystkim ma bawić i śmieszyć. Największym komplementem była dla mnie opowieść przyjaciółki, która nawet nie zauważyła, że rodzi, bo mąż czytał jej na głos moją książkę, sam rycząc ze śmiechu. O to chodziło!
Nie ukrywam jednak, że "Jamnik..." to też manifest mojej głębokiej wiary, że mężczyźni "en masse" to gorszy gatunek niż kobieca część populacji. Przeciętny mężczyzna ma w sobie coś – mniej lub więcej, ale raczej więcej – z doktora Kluska. Statystyczny facet to ograniczony mizogin, maskujący się mniej lub bardziej zręcznie w zależności od środowiska, z którego pochodzi. To osobnik o ciasnych horyzontach, operujący schematami i sterowany przez wylewający się uszami testosteron. Są oczywiście wyjątki, jednostki wartościowe, kreatywne, twórcze – mam to szczęście, że wzięłam ślub z jedną z nich.


Katarzyna Łochowska: Co prawda książka wyszła całkiem niedawno, ale może już wprowadziła trochę chaosu w Pani życiu. Czy coś się zmieniło po publikacji Jamnika...

Aleksandra Trzeciecka: Jeśli coś zmieniło się po publikacji "Jamnika...", to stosunek ludzi do mnie. Doszły do głosu silne emocje. Ci z nich, którzy dobrze mi życzą i nie czują się niedowartościowani, cieszyli się razem ze mną. Z kolei osoby mniej szlachetne nie mogły pogodzić się w moim "sukcesem", a po ich reakcjach widać było, że ciężko go przeżyły. Obserwowanie tych drugich sprawiło mi niekłamaną satysfakcję. 


Katarzyna Łochowska: Teraz może nietypowe pytanie. Gdy ujrzała Pani po raz pierwszy swoją książkę na półce w księgarni, co Pani poczuła? Oczywiście można sobie wyobrazić, że dumę i radość, ale pewnie to nie wszystko. Jakie uczucia Pani towarzyszyły podczas całej drogi wydawniczej? Może targały Panią jakieś wątpliwości?

Aleksandra Trzeciecka: Kiedy książka znalazła się w księgarniach, poczułam przede wszystkim ulgę. Cały proces wydawniczy trwał bardzo krótko i był to dla mnie okres wytężonej pracy. Po raz pierwszy znalazłam się w roli nie korektora, ale autora, walczącego o każde słowo i każdy przecinek. Bywało, że czytając tekst po raz któryś z kolei, patrzyłam na niego jak na narzędzie tortur, które sama sobie zgotowałam. Musiało upłynąć trochę czasu, zanim znowu spojrzałam na "Jamnika..." z sympatią.


Katarzyna Łochowska: Czy kiedyś Pani podejrzewała, że napisze i wyda książkę? Marzyła Pani o tym, a może był to impuls?

Aleksandra Trzeciecka: Jak już wspomniałam, któregoś dnia obudziłam się z silną potrzebą "wyrzucenia z siebie" opowieści, która widocznie od dawna we mnie tkwiła. Był to więc czysty impuls. Od momentu, kiedy "Jamnik..." zaczął się rodzić i nabierać konkretnych kształtów, marzyłam oczywiście o jego wydaniu. Jednocześnie jednak nie miałam zbyt wielkich nadziei, skoro tak trudno zaistnieć na rynku wydawniczym. Kiedy mi się udało, byłam autentycznie zaskoczona. Uważam, że miałam dużo szczęścia.


Katarzyna Łochowska: Jakie są Pani plany na przyszłość? Czytelnicy mogą spodziewać się kolejnych publikacji? A jeśli tak, to czy będą one w jakimś stopniu podobne do Jamnika z Kluskami?

Aleksandra Trzeciecka: Bardzo chciałabym pisać dalej. Właśnie zabieram się za kontynuację "Jamnika...". Są w nim wątki, które aż proszą się o jakieś rozwinięcie. Warto choćby udowodnić, że Michał, który początkowo jawi się Ance jako wymarzony partner, to nie ideał, ale kolejny mężczyzna z krwi i kości, a więc istota bardzo ułomna… 


Zarówno ja, jak również nasi czytelnicy, mamy nadzieję, że już wkrótce będziemy mogli przeczytać kolejną Pani książkę. Tymczasem w imieniu swoim oraz redaktorów Redakcji Essentia życzymy Pani dalszych sukcesów w życiu zawodowym i osobistym. 

Dziękuję za możliwość przeprowadzenia z Panią wywiadu.

Share:

2 komentarze :

Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.

 
Wróć na górę
Copyright © 2014 Essentia. Design: OtwórzBlo.ga | Distributed By Gooyaabi Templates