źródło |
Kontynuację Rywalek chciałam przeczytać niemal natychmiast po zakończeniu pierwszej części. Poprzednia zaskoczyła mnie pozytywnie, zarówno jeśli chodzi o bajkowy klimat i piękne sukienki, jak i całkiem przyjemny w odbiorze pomysł autorki. Wciągnęły mnie przygody Americi i z niecierpliwością czekałam na możliwość rozpoczęcia lektury kontynuacji. Jak Kiera Cass poradziła sobie z Elitą?
Tytuł: Elita
Autor: Kiera Cass
Wydawnictwo: Jaguar
Ami znalazła się w elicie, czyli szóstce dziewczyn, które od teraz zaczynają prawdziwą rywalizację o serce księcia Maxona. Dziewczyna nie wie już, co sądzić o swoich odczuciach względem niego, ale wie jedno – wciąż nie może zapomnieć o dawnej miłości, Aspenie, którego zostawiła w domu. Rywalizacja rozwija się w najlepsze, wychodzą też na jaw sekrety, tajemnice, sympatie i antypatie między kandydatkami. Jak Ami poradzi sobie wśród rywalek?
Sytuacja w pałacu zmienia się, a wraz z nią zmienia się sytuacja Americi. Teraz, wraz z piątką dziewczyn, konkuruje o tytuł przyszłej królowej Illéi, a co ciekawsze, rywalizacja jest coraz bardziej widoczna, nie tylko na dworze, ale również poza nim. Elita wzbogaca Rywalki właśnie o ten motyw – zaciętej rywalizacji, w której nikt nie odpuszcza, a każdy dąży do wyznaczonego sobie celu. Bohaterowie są zdeterminowani, aby osiągnąć to, co chcą i nie cofną się przed niczym, by to zrobić. To sprawia, że lektura jest niesamowicie wciągająca, wręcz uzależniająca i mimo wielu wad, dotarłam do jej końca w tempie zawrotnym – po prostu nie mogłam się oderwać.
Mimo wszystko Elita posiada wiele wad, które sprawiają, że niestety nie trzyma poziomu poprzedniej części. Postać Ami jest tutaj doskonałym przykładem. Tak jak w Rywalkach rudowłosą Piątkę dało się lubić, a co więcej, miejscami nawet kibicowało się jej do osiągnięcia danego celu. Tak w tej części, za nic nie mogłam wykrzesać żadnych emocji względem bohaterki. Coś się w niej zmieniło. Brakowało mi tamtej radosnej, trochę nieporadnej Ami, która potrafiła rozbawić czytelnika, czy wywołać jakieś inne, pozytywniejsze uczucia niż irytacja. W Elicie właśnie to czuje się, jeśli chodzi o Mer – irytację na jej nierozsądne decyzje i głupie pomysły. A szkoda, bo postać naprawdę była ciekawa...
O Aspenie nawet nie mam ochoty wspominać. Swoją drogą ani on, ani Maxon nie byli szczególnie cudownymi bohaterami, za których trzymałabym kciuki. Raczej patrzyłam na nich na zasadzie kontrastu pomiędzy ich charakterami. Tak jak Aspen był zdeterminowany i lekkomyślny, tak Maxon cechował się rozwagą, ale był nieco nudnawy. Żaden z nich nie sprawiłby, że zaczęłabym patrzeć na sytuację Americi z trochę innej perspektywy, bo uważam, że żaden z nich nie przyciągał uwagi czytelnika.
Wydaje mi się także, że w tej części pomysł na książkę trochę wyczerpał się i w efekcie pani Cass stworzyła dzieło bardzo podobne do Rywalek tyle tylko, że na wyższym szczeblu rywalizacji. Nie działo się nic, co wzbudziłoby moje zaskoczenie, przerażenie, smutek czy radość. Powiedziałabym nawet, że część rzeczy była przewidywalna i od początku wiedziałam, że tak zapewne się stanie. Mało było informacji o samym państwie, wszystko skupiało się na pałacu i rywalizacji, jaka się w nim toczyła. Uważam więc, że Kiera Cass mogłaby w kolejnej części poruszyć więcej wątków, zwłaszcza jeśli chodzi o temat Illéi, który moim zdaniem można jeszcze nieco bardziej wyczerpać.
Sama akcja nie pędzi w tempie zawrotnym, ale muszę przyznać, że wydarzenia wciągają czytelnika już od pierwszych stron. Ciekawie jest czasami sięgnąć po coś lżejszego, co może i nas nie oczaruje, ale chociaż na chwilę przeniesie w inną rzeczywistość. Taka właśnie jest Elita. Niewymagająca i prosta.
Krótko można także wspomnieć o okładce, która moim zdaniem zdecydowanie nie dorównuje pierwszej książce. Jak w Rywalkach to szata graficzna zachęcała czytelnika, tak w Elicie muszę powiedzieć, że okładka raczej mnie odpychała. Czerwony zdecydowanie nie pasuje do historii, z resztą sama modelka została, moim zdaniem, nieciekawie ucharakteryzowana.
Mimo wszystko serię oczywiście pragnę skończyć z jednego prostego powodu – jestem strasznie ciekawa. Ciekawa tego, jak potoczą się losy Americi, losy Illéi i wszystkich kandydatek. Jakkolwiek zła nie byłaby Jedyna i tak mam na nią wielką chrapkę, bo wierzę, że finał sprawi, że trochę przychylniejszym okiem spojrzę na tę serię. Elita póki co mnie nie zaskoczyła ani nie spełniła moich oczekiwań. Była wciągająca i to chyba jej podstawowy plus. Po prostu czytało się ją błyskawicznie, bo to taki typ książki. Do ideału sporo jej brakuje, ale jeśli szukacie łatwej, przyjemnej, prostej lektury, to oto trafiliście idealnie. Selekcja jest serią, która w takim przypadku na pewno spełni wasze oczekiwania.
Już jestem dawno po Selekcji :)
OdpowiedzUsuńCiekawe, że to taka niby nic nie wnosząca do życia historia, ale dająca tyle frajdy...
Urocza książka po prostu - a te okładki... cudo!
Czekam na czwartą część :)
Przeczytałam tylko pierwszą cześć i średnio mi sie podobała, ale nie było do końca taka zła. Typowa ksiażka dla nastolatek. :)
OdpowiedzUsuń"Rywalki" czekaj a na mnie na półce. Muszę się tylko w końcu przemóc w sobie i przeczytać tą książkę ;)
OdpowiedzUsuńPierwszy tom mi się podobał, ale drugi niestety zawiódł.
OdpowiedzUsuńSpotkałam się z różnymi opiniami na temat tej serii, więc tym bardziej chciałabym przekonać się, jakie wrażenie wywrze na mnie.
OdpowiedzUsuń