źródło |
Rynek książki w Polsce nie ma się dobrze, gdyż jego sytuacja z roku na rok się pogarsza. Upadają głównie małe księgarnie, którym trudno rywalizować z kolosami rynku. Ustawa, o której tak głośno, miałaby uregulować ten rynek oraz przynieść ulgę finansową czytelnikom, uniemożliwiając wprowadzanie nieprawdziwych promocji na specjalnie zawyżonych cenach (niekiedy już w dniu premiery), wydłużając cykl życia tytułów oraz ujednolicając ceny danej pozycji we wszystkich księgarniach. Brzmi dobrze, nieprawdaż? Klienci nie byliby oszukiwani nieprawdziwymi promocjami, książka nie byłaby "fajna" tylko przez kilka pierwszych miesięcy (niestety, tak to funkcjonuje – nowości wypierają książki niedawno wydane, umiejscawiając je na marginesie), mniejsze księgarnie nie byłyby zmuszone do konkurowania cenowo z gigantami (gdyż cena była wszędzie taka sama!), a czytelnik nie musiałby biegać po mieście, szukając atrakcyjniejszej oferty.
Każdy medal ma jednak dwie strony, od czego wyjątkiem nie jest omawiana ustawa. Największą obawą, spędzającą czytelnikom sen z powiek, jest wysoka cena nowości. Trudno mi się odnieść do tego zarzutu, bo – jak mniemam – wydawcy mogą podejść do sytuacji na dwa sposoby: zawyżając cenę (skoro cena i tak wszędzie ma być taka sama, to dlaczego ma być niska? Zainteresowany i tak kupi!) lub ustalając ją w miarę przystępną (z obawy o utratę klientów). I ostatni, być może najpoważniejszy problem – ewentualne bankructwo księgarni internetowych, opierających swoje działanie na proponowaniu książek w relatywnie niskich cenach. Brzmi groźnie? Brzmi!
Gdzie dwóch Polaków, tam trzy opinie. Tak się mówi, być może słusznie. Najważniejsza jest dyskusja, a im więcej różnych zdań, tym więcej szans na spojrzenie na dany problem z wielu perspektyw. Tego życzę wszystkim decydującym, by – wybierając w imieniu narodu – kierowali się wszystkimi głosami, a nie tylko tymi głośniejszymi i bardziej donośnymi.
Trudno mi sobie wyobrazić książkowy rynek bez konkurencji, czyli promocji i atrakcyjniejszych ofert. Promocje istnieją wszędzie: w sklepach odzieżowych, drogeriach, obuwniczych, supermarketach. Dla mnie kupowanie polega właśnie na dobieraniu jak najkorzystniejszych ofert. A teraz chcą wprowadzić ustawę o jednolitej cenie książki, zakazując tym samym promocji. Szok. Ceny książej rzeczywiście pozostawiają wiele do życzenia, ale ta ustawa nie gwarantuje ich obniżenia. Nie zmniejszy się z dnia na dzień cena detaliczna, a my nadal będziemy chcieli je kupować i będziemy to robić - strajki raczej nie są dla nas :( Myślę, że to my, czytelnicy, ucierpimy najbardziej.
OdpowiedzUsuń