źródło |
Kiedyś
wszyscy umrzemy. O niektórych będziemy czasem pamiętać, ale inni wyparują
niczym dotknięci czarodziejską różdżką. Śmierć jest jak granat – przychodzi
nagle i niespodziewanie. Każdy z nas umrze. Tylko nieliczni dożywają stu lat, a
teraz coraz więcej osób choruje.
– Może "okay" będzie naszym "zawsze"?
– Okay.
Trochę
dziwnie się czuję, pisząc o książce życia. Nie wiem, jak bym funkcjonowała bez Gwiazd naszych wina. Gdybym nie przeczytała tej historii, moim ulubionym
słowem nie byłoby okay. Za mało liter jest w naszym alfabecie, żeby wyrazić,
jak wielkie jest to dzieło, ale może zacznę od początku...
Główną
bohaterką jest szesnastoletnia Hazel Grace Lancaster. Ma raka tarczycy z
przerzutami do płuc. Jej nieodłącznym przyjacielem jest aparat tlenowy Phillip.
Żyje dzięki "wielkiemu cudowi", cały czas oglądając American's Next Top Model
i czytając jedną książkę – Cios udręki. Bohaterka żyje dzięki pewnemu
wynalazkowi. Phanlanxifor, trudna nazwa, ale to on sprawił, że guzy w jej płucach
przestały się powiększać. I tak pewnego dnia jej mama zapisuje Hazel do grupy
wsparcia, która spotyka się w Dosłownym Sercu Jezusa, gdzie poznaje Augustusa
Waltersa. I właśnie on zmienia jej życie na zawsze.
Gwiazd
naszych wina autorstwa Johna Greena podsunęło mi zwrot okay, a siedemdziesiąta
ósma strona zmieniła moje życie. Czasem staję, mówię „okay? okay” i od razu
poprawia mi się humor. Tę historię będę kojarzyć z radością i smutkiem zarazem.
A koniec... Ach, ten koniec...
Rak…
Przy tej powieści poczułam, jakie mam szczęście, że jestem zdrowa. Nie muszę
się codziennie borykać z problemami takimi jak utrudnione oddychanie. Czytając,
czułam pogodę ducha, która czasem się jednak nieco oziębiała. Emocje targają
czytelnikiem jak statkiem wśród fal na morzu w czasie sztormu.
Ta
historia była przeraźliwie prawdziwa i realistyczna. Czułam, jakby autor usiadł
na ulicy, gdzieś w kawiarni, z kawałkiem papieru w lewej ręce, a w prawej trzymał
ołówek i zaczął pisać – pisać o tym, jak ludzie zachowują się każdego dnia.
Reakcje Augustusa i Hazel nie są idealne ani perfekcyjne. Zachowują się oni jak
normalni ludzie. Niestety, albo raczej stety, Johnowi Greenowi udało się
stworzyć bohaterów ciekawych, barwnych i prawdziwych. Czasem miałam wrażenie,
jakby autor obserwował mnie samą. Za to zakończenie sprawiło, że... płakałam...
co przy książkach rzadko mi się zdarza. Ale lubię to robić.
Język
używany przez autora jest niezwykle plastyczny i co za tym idzie, "płyniemy"
przez strony. Nie pochłaniamy ich, ale falujemy między nimi, gdy akcja i
dialogi wpływają w nas.
Tę
powieść pewnie będę sobie odświeżała co jakiś czas, bo czuję, że nigdy mi się ona
nie znudzi.
Niezwykle
ważnym aspektem jest miłość i rak, które zazwyczaj nie idą ze sobą w parze.
Oboje powoli skradają się do drzwi głównych bohaterów, a gdy ci nie otwierają,
te dwie udręki wyważają je z podwójną siłą. Czujemy, jak początkowo niewielka miłość
przemienia się w uczucie na całe życie, które niestety nie może trwać wiecznie.
Książka Gwiazd naszych wina jest ponadczasowa. Zajmuje drugie miejsce w rankingu
najlepszych książek dla młodzieży KIEDYKOLWIEK wydanych. Wyprzedza ją jedynie Harry Potter. Komu mogę ją polecić? Sprawdzi się na 100% jako prezent
gwiazdkowy zarówno dla osób nieczytających, jak i dla moli książkowych. Czuję,
że trafi ona kiedyś do kanonu lektur. Barwny język, wspaniała fabuła – po prostu
trzeba to przeczytać. Na pewno jest moim numerem jeden i na pewno będę chciała
poznać więcej dzieł pana Greena.
Prześlij komentarz
Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.