Źródło |
Po długiej nieobecności powraca cykl, w którym przedstawiam
wszystkie premiery filmowe obecne na ekranach polskich kin. Komediodramat Nauka spadania próbuje nas wzruszyć i
rozśmieszyć do łez, wykorzystując do tego celu gwiazdorską obsadę. Oprócz tego
jest w czym wybierać: film akcji Need for
Speed, ekranizacja młodzieżowej sagi Akademia
wampirów, polski dramat z Erykiem Lubosem Zabić bobra, sequel Muppety:
Poza prawem, oryginalne Shirley:
Wizje rzeczywistości, chorwacki Ojciec Szpiler i produkcja o Karolu Wojtyle
Karol, który został świętym.
Need for Speed
Źródło |
Kierowca
Tobey Marshall trafia do więzienia, wrobiony przez swojego wspólnika Dino
Brewstera. Po wyjściu na wolność szuka odwetu na dawnym przyjacielu i przy
okazji bierze udział w nielegalnych ulicznych wyścigach. Zostaje jednocześnie
kotem i myszką, kiedy musi uciekać przed zabójcami wynajętymi przez
Dina.
Gry z serii Need
for Speed nie trzeba nikomu przedstawiać – ta motoryzacyjna produkcja od 1994
roku obrosła już w potężny kult, sięgający niemal każdego zakątka świata (w
Polsce ponad milion nabywców). Aż dziw bierze, że dopiero teraz zdecydowano się
na realizację filmu na jej podstawie. To opóźnienie niekorzystnie wpłynęło na
jego odbiór. Need for Speed wydaje się biedniejszym bratem Szybkich i wściekłych. I choć to inna bajka,
porównania z dominującą motoryzacyjny rynek kinowy serią są nieuniknione.
Twórcy
filmu, nie dysponując tak wysokim budżetem co autorzy Szybkich…, skupili się (w zamierzeniu) na nadaniu bohaterom głębi
i udramatyzowaniu ich losów. Problem w tym, iż ich postacie nie wydają się
przez to ani o jotę ciekawsze. Są one do bólu schematyczne, nakreślone w
sposób karykaturalny. Przoduje w tym główny szwarccharakter, zupełnie
pozbawiony charakteru, choć grany przez zdolnego Dominica Coopera. Ta
nieudolność twórców może wynikać ze zwyczajnego braku doświadczenia, wszak to
debiut scenopisarski i drugi film reżysera.
Nauka spadania
Źródło |
Na szczycie londyńskiego wieżowca
spotyka się kilku niedoszłych samobójców, którzy akurat na ten sam dzień
zaplanowali zakończenie swojego żywota. Postanawiają zawrzeć pakt – wytrwają z
ostatecznym rozwiązaniem do końca walentynek, czyli najbliższe półtora
miesiąca. Wśród nich są: dostawca pizzy J.J., wredna nastolatka Jess, samotna
matka Maureen oraz prezenter TV Martin, którego sława już dawno minęła.
Naukę spadania można nazwać dziełem straconej szansy. Oparty na
powieści uznanego twórcy Nicka Hornby’ego, którego książki pełne są
inteligentnych dialogów i słodko-gorzkich dylematów; w głównych rolach mniejsze i
większe gwiazdy Hollywood: Pierce Brosnan, Toni Collette, Sam Neill, Aaron
Paul, Imogen Poots. Zabrakło chyba tego najważniejszego: zdolnego reżysera,
który splótłby różnorodne wątki w zgrabną całość. Niestety Pascal Chaumeil to
wyrobnik, który nie tylko kompletnie nie czuje klimatu Hornby’ego, ale także
nie potrafi prowadzić aktorów. Gwiazdy grają tu na znanych wszystkim nutach, bez
skrupułów wykorzystując swoje charakterystyczne emploi.
Akademia wampirów
Źródło |
Rose i Lissa to z pozoru
zwyczajne nastolatki, tyle że edukację pobierające w Akademii Wampirów. Ta
niezwykła instytucja grupuje Moroich (śmiertelnych wampirów) i Dhampiry
(opiekunów tych pierwszych, hybrydy wampira oraz człowieka). Dziewczęta szybko
odkrywają, iż Akademia nie jest tak bezpiecznym miejscem, jak sądziły. Będą
musiały poradzić sobie nie tylko z tajemniczym niebezpieczeństwem, ale także z
zakazaną miłością.
Nie ma bata, jesteśmy skazani na
ekranizację niemal każdego młodzieżowego bestselleru. Studia liczą na powtórkę
z rozrywki i ponowny sukces na miarę Harry’ego
Pottera czy Zmierzchu. Wyniki
finansowe ostatnich filmów skierowanych do young
adult nie napawają jednak optymizmem: banalne dylematy młodocianych
bohaterów i niezgrabne połączenie ckliwego romansu z horrorowymi elementami już
się przejadły. Aby zaciekawić widzów, potrzeba teraz czegoś oryginalnego,
wyróżniającego się z nijakiej papki reszty. W Igrzyskach
śmierci było to ciekawe społeczne tło. Akademia
wampirów idzie po linii najmniejszego oporu, serwując widzom same wytarte
klisze. Fatalny wynik finansowy w kinach nie był tu przypadkiem, ale efektem
znudzenia widzów oglądaniem ciągle tych samych historii.
Zabić bobra
Źródło |
Eryk, doświadczony żołnierz
walczący w Afganistanie i Iraku, wraca do rodzinnej miejscowości. Zaszywa się w
swoim mieszkaniu, próbując jednocześnie zapomnieć o koszmarze wojny i przygotować
się do nowego zadania. Nieoczekiwanie poznaje młodą dziewczynę Bezię, z którą
zaczyna łączyć go namiętny romans.
Okazuje się, że problem z
wydaniem swojego filmu mają nie tylko młodzi twórcy, ale także doświadczone
wygi. Uznany reżyser Jan Jakub Kolski zdobył pieniądze na swe następne dzieło
dzięki pomocy znajomych; kręcił go aparatem cyfrowym, a wypuszczenie do kin
zajęło mu dwa lata starań. Szkoda jednak, że wysiłki autora nie przełożyły się
na poziom artystyczny filmu. Zabić bobra
to kino odświeżające względem melancholijnej stylistyki jego wcześniejszych
obrazów, ale na tym zalety się kończą. Scenariusz razi amatorszczyzną
przejawiającą się w sztucznie głębokich dialogach i relacjach pozbawionych grama
subtelności. Bardzo dobrze wypada jedynie Eryk Lubos, który miał tu okazję
pokazać, iż za emploi osiedlowego dresa kryje się spory talent.
Muppety: Poza prawem
Źródło |
W czasie swojego tournée Muppety
zostają wmieszane w aferę kryminalną o światowym zasięgu. Okazuje się, że
wszystko jest sprawką Constantina – sobowtóra Kermita parającego się kradzieżą
diamentów.
Fani Muppetów powinni być
zadowoleni: najnowszy film Jamesa Bobina spodoba się fanom pluszowych
zwierzaków, delikatnie tylko odstając od udanej części pierwszej. Twórcy zmienili
tonację na szpiegowsko-kryminalną i dzięki temu wyszli obronną ręką z pomysłu
realizacji sequela. Starzy bohaterowie nie tracą nic ze swojej charyzmy, a
komediowy ton utrzymuje się przez cały czas trwania filmu. To obraz skierowany
głównie do fanów telewizyjnego show sprzed lat i nieco starszych dzieciaków.
Młodsze mogą nie zrozumieć żartów sytuacyjnych osadzonych w świecie korupcji i
agentów.
Shirley - wizje rzeczywistości
Źródło |
Reżyser Gustav
Deutsch próbuje opowiedzieć o Ameryce lat powojennych, ożywiając najsłynniejsze
obrazy Edwarda Hoppera. Pojawiająca się na nich tajemnicza Shirley snuje
monologi o zwykłych mieszkańcach tego kraju, w których życiu splata się
nierozerwalnie polityka, rewolucja społeczna i przemiany obyczajowe.
Za samo wpadnięcie na tak niezwykły
koncept Deutschowi należą się gromkie brawa. Hopper był malarzem ciekawym;
specyficzna plastyczność jego obrazów miała wpływ na wielu późniejszych
twórców, także tych z filmowego kręgu. Jego dzieła przedstawiały sceny-zagadki,
wycięte kadry z sytuacji mających dopiero nadejść lub tych, które się już
wydarzyły. Reżyser próbuje rozwikłać ową wielką tajemnicę, jaka w nich tkwi,
przy okazji dając szerokopanoramiczny obraz Ameryki zmieniającej się pod
wpływem biegu historii. Bardzo łatwo było cały ten wspaniały pomysł zniszczyć,
ale Deutsch pokazał, że jest twórcą świadomym i potrafi inteligentnie, bez
przesadnego hołdu czy szargania klasyka, poprowadzić fabułę. Stworzył film
ciekawy, oryginalny, o pięknych zdjęciach wyjętych niczym wprost z hopporowskich
obrazów.
Ojciec Szpiler
Źródło |
Na małej
dalmatyńskiej wyspie pogłębia się niż demograficzny. Przybyły tam ksiądz
przekonuje miejscowego sprzedawcę Petera do dziurawienia kondomów. Do
konspiratorów dołącza wkrótce konserwatywny farmaceuta, który zaczyna mieszać pigułki
antykoncepcyjne z witaminami. Nagły wybuch narodzin przyciąga na wysepkę ekipy
telewizyjne i bezdzietne pary. Jednak kiedy żona Petera odkrywa przekręt, cały
plan wymyka się spod kontroli…
Pierwotnie film ten miał trafić
do polskich kin jako Dzieci księdza, wierne tłumaczenie oryginału. Obawiając
się jednak wybuchu sensacji w katolickim kraju, dystrybutor zmienił tytuł na Ojciec Szpiler. Niepotrzebnie, gdyż komedia Vinko Brešana nie ma w sobie nic
z kontrowersji. Teoretycznie zawiera krytykę klerykalnej obyczajowości i
wyświechtanych zakazów nie mających nic wspólnego z rzeczywistości, jednak jest
to atak bardzo delikatny, mający formę prztyczków w nos, a nie pełnoprawnego
potępienia. Szkoda, że autor zatrzymał się w pół drogi. Być może zabrakło mu
odwagi, być może (chorwacka) kampania reklamowa przekoloryzowała wydźwięk
filmu. Tak czy siak, to wciąż niezła komedia, powodująca bardziej uśmiechy na
twarzy niż zwijanie się na podłodze.
Karol, który został świętym
Źródło |
12-letni
Kacper, miłośnik animacji komputerowych, jest zastraszany przez grupkę
szkolnych chuliganów. Ze swoich problemów zwierza się dziadkowi, który zabiera
go na wycieczkę w Tatry. Tam starszy pan opowiada mu o przyjacielu z
dzieciństwa – Karolu – który swoim niezłomnym zachowaniem udowodnił, że przemoc
można pokonać miłością i siłą ducha. Zafascynowany Karol tworzy animacje, które
składają się na historię życia papieża.
Na koniec perełka. W 2011 roku Włosi nakręcili
animację Karol, wyglądającą jak (to
nie przesada) gra sprzed dwudziestu lat, kupiona na pobliskim bazarze. Genialny
polski dystrybutor Kino Świat wykupił produkcję, nakręcił półgodzinny materiał
aktorski i bez zażenowania sprzedał jako własny produkt. Takie praktyki
tylko u nas.
Każdy
element tego familijnego filmu o Karolu Wojtyle straszy tragicznym
wykonaniem. Począwszy od plakatu prezentującego papieża na haju, chowającego
małe dzieci pod swym habitem, przez nieszczęsną animację, skończywszy na warstwie
aktorskiej. Widać tu, iż twórcy kompletnie nie starali się przyłożyć do swej
pracy, wiedząc, że w obliczu zbliżającej się kanonizacji na film udadzą się zastępy
wycieczek z podstawówek. Efekt finalny jest katastrofalny.
Kilka tytułów obejrzę ;)
OdpowiedzUsuń