NAJNOWSZE

wtorek, 27 maja 2014

Etatowi samobójcy


Źródło


Po długiej nieobecności powraca cykl, w którym przedstawiam wszystkie premiery filmowe obecne na ekranach polskich kin. Komediodramat Nauka spadania próbuje nas wzruszyć i rozśmieszyć do łez, wykorzystując do tego celu gwiazdorską obsadę. Oprócz tego jest w czym wybierać: film akcji Need for Speed, ekranizacja młodzieżowej sagi Akademia wampirów, polski dramat z Erykiem Lubosem Zabić bobra, sequel Muppety: Poza prawem, oryginalne Shirley: Wizje rzeczywistości, chorwacki Ojciec Szpiler i produkcja o Karolu Wojtyle Karol, który został świętym.



Need for Speed

Źródło
Kierowca Tobey Marshall trafia do więzienia, wrobiony przez swojego wspólnika Dino Brewstera. Po wyjściu na wolność szuka odwetu na dawnym przyjacielu i przy okazji bierze udział w nielegalnych ulicznych wyścigach. Zostaje jednocześnie kotem i myszką, kiedy musi uciekać przed zabójcami wynajętymi przez Dina.

Gry z serii Need for Speed nie trzeba nikomu przedstawiać – ta motoryzacyjna produkcja od 1994 roku obrosła już w potężny kult, sięgający niemal każdego zakątka świata (w Polsce ponad milion nabywców). Aż dziw bierze, że dopiero teraz zdecydowano się na realizację filmu na jej podstawie. To opóźnienie niekorzystnie wpłynęło na jego odbiór. Need for Speed wydaje się biedniejszym bratem Szybkich i wściekłych. I choć to inna bajka, porównania z dominującą motoryzacyjny rynek kinowy serią są nieuniknione.

Twórcy filmu, nie dysponując tak wysokim budżetem co autorzy Szybkich…, skupili się (w zamierzeniu) na nadaniu bohaterom głębi i udramatyzowaniu ich losów. Problem w tym, iż ich postacie nie wydają się przez to ani o jotę ciekawsze. Są one do bólu schematyczne, nakreślone w sposób karykaturalny. Przoduje w tym główny szwarccharakter, zupełnie pozbawiony charakteru, choć grany przez zdolnego Dominica Coopera. Ta nieudolność twórców może wynikać ze zwyczajnego braku doświadczenia, wszak to debiut scenopisarski i drugi film reżysera.



Nauka spadania

Źródło
Na szczycie londyńskiego wieżowca spotyka się kilku niedoszłych samobójców, którzy akurat na ten sam dzień zaplanowali zakończenie swojego żywota. Postanawiają zawrzeć pakt – wytrwają z ostatecznym rozwiązaniem do końca walentynek, czyli najbliższe półtora miesiąca. Wśród nich są: dostawca pizzy J.J., wredna nastolatka Jess, samotna matka Maureen oraz prezenter TV Martin, którego sława już dawno minęła.

Naukę spadania można nazwać dziełem straconej szansy. Oparty na powieści uznanego twórcy Nicka Hornby’ego, którego książki pełne są inteligentnych dialogów i słodko-gorzkich dylematów; w głównych rolach mniejsze i większe gwiazdy Hollywood: Pierce Brosnan, Toni Collette, Sam Neill, Aaron Paul, Imogen Poots. Zabrakło chyba tego najważniejszego: zdolnego reżysera, który splótłby różnorodne wątki w zgrabną całość. Niestety Pascal Chaumeil to wyrobnik, który nie tylko kompletnie nie czuje klimatu Hornby’ego, ale także nie potrafi prowadzić aktorów. Gwiazdy grają tu na znanych wszystkim nutach, bez skrupułów wykorzystując swoje charakterystyczne emploi.



Akademia wampirów

Źródło
Rose i Lissa to z pozoru zwyczajne nastolatki, tyle że edukację pobierające w Akademii Wampirów. Ta niezwykła instytucja grupuje Moroich (śmiertelnych wampirów) i Dhampiry (opiekunów tych pierwszych, hybrydy wampira oraz człowieka). Dziewczęta szybko odkrywają, iż Akademia nie jest tak bezpiecznym miejscem, jak sądziły. Będą musiały poradzić sobie nie tylko z tajemniczym niebezpieczeństwem, ale także z zakazaną miłością.

Nie ma bata, jesteśmy skazani na ekranizację niemal każdego młodzieżowego bestselleru. Studia liczą na powtórkę z rozrywki i ponowny sukces na miarę Harry’ego Pottera czy Zmierzchu. Wyniki finansowe ostatnich filmów skierowanych do young adult nie napawają jednak optymizmem: banalne dylematy młodocianych bohaterów i niezgrabne połączenie ckliwego romansu z horrorowymi elementami już się przejadły. Aby zaciekawić widzów, potrzeba teraz czegoś oryginalnego, wyróżniającego się z nijakiej papki reszty. W Igrzyskach śmierci było to ciekawe społeczne tło. Akademia wampirów idzie po linii najmniejszego oporu, serwując widzom same wytarte klisze. Fatalny wynik finansowy w kinach nie był tu przypadkiem, ale efektem znudzenia widzów oglądaniem ciągle tych samych historii.



Zabić bobra

Źródło
Eryk, doświadczony żołnierz walczący w Afganistanie i Iraku, wraca do rodzinnej miejscowości. Zaszywa się w swoim mieszkaniu, próbując jednocześnie zapomnieć o koszmarze wojny i przygotować się do nowego zadania. Nieoczekiwanie poznaje młodą dziewczynę Bezię, z którą zaczyna łączyć go namiętny romans.

Okazuje się, że problem z wydaniem swojego filmu mają nie tylko młodzi twórcy, ale także doświadczone wygi. Uznany reżyser Jan Jakub Kolski zdobył pieniądze na swe następne dzieło dzięki pomocy znajomych; kręcił go aparatem cyfrowym, a wypuszczenie do kin zajęło mu dwa lata starań. Szkoda jednak, że wysiłki autora nie przełożyły się na poziom artystyczny filmu. Zabić bobra to kino odświeżające względem melancholijnej stylistyki jego wcześniejszych obrazów, ale na tym zalety się kończą. Scenariusz razi amatorszczyzną przejawiającą się w sztucznie głębokich dialogach i relacjach pozbawionych grama subtelności. Bardzo dobrze wypada jedynie Eryk Lubos, który miał tu okazję pokazać, iż za emploi osiedlowego dresa kryje się spory talent.



Muppety: Poza prawem

Źródło
W czasie swojego tournée Muppety zostają wmieszane w aferę kryminalną o światowym zasięgu. Okazuje się, że wszystko jest sprawką Constantina – sobowtóra Kermita parającego się kradzieżą diamentów.

Fani Muppetów powinni być zadowoleni: najnowszy film Jamesa Bobina spodoba się fanom pluszowych zwierzaków, delikatnie tylko odstając od udanej części pierwszej. Twórcy zmienili tonację na szpiegowsko-kryminalną i dzięki temu wyszli obronną ręką z pomysłu realizacji sequela. Starzy bohaterowie nie tracą nic ze swojej charyzmy, a komediowy ton utrzymuje się przez cały czas trwania filmu. To obraz skierowany głównie do fanów telewizyjnego show sprzed lat i nieco starszych dzieciaków. Młodsze mogą nie zrozumieć żartów sytuacyjnych osadzonych w świecie korupcji i agentów.







Shirley - wizje rzeczywistości

Źródło
Reżyser Gustav Deutsch próbuje opowiedzieć o Ameryce lat powojennych, ożywiając najsłynniejsze obrazy Edwarda Hoppera. Pojawiająca się na nich tajemnicza Shirley snuje monologi o zwykłych mieszkańcach tego kraju, w których życiu splata się nierozerwalnie polityka, rewolucja społeczna i przemiany obyczajowe.

Za samo wpadnięcie na tak niezwykły koncept Deutschowi należą się gromkie brawa. Hopper był malarzem ciekawym; specyficzna plastyczność jego obrazów miała wpływ na wielu późniejszych twórców, także tych z filmowego kręgu. Jego dzieła przedstawiały sceny-zagadki, wycięte kadry z sytuacji mających dopiero nadejść lub tych, które się już wydarzyły. Reżyser próbuje rozwikłać ową wielką tajemnicę, jaka w nich tkwi, przy okazji dając szerokopanoramiczny obraz Ameryki zmieniającej się pod wpływem biegu historii. Bardzo łatwo było cały ten wspaniały pomysł zniszczyć, ale Deutsch pokazał, że jest twórcą świadomym i potrafi inteligentnie, bez przesadnego hołdu czy szargania klasyka, poprowadzić fabułę. Stworzył film ciekawy, oryginalny, o pięknych zdjęciach wyjętych niczym wprost z hopporowskich obrazów.



Ojciec Szpiler

Źródło
Na małej dalmatyńskiej wyspie pogłębia się niż demograficzny. Przybyły tam ksiądz przekonuje miejscowego sprzedawcę Petera do dziurawienia kondomów. Do konspiratorów dołącza wkrótce konserwatywny farmaceuta, który zaczyna mieszać pigułki antykoncepcyjne z witaminami. Nagły wybuch narodzin przyciąga na wysepkę ekipy telewizyjne i bezdzietne pary. Jednak kiedy żona Petera odkrywa przekręt, cały plan wymyka się spod kontroli…

Pierwotnie film ten miał trafić do polskich kin jako Dzieci księdza, wierne tłumaczenie oryginału. Obawiając się jednak wybuchu sensacji w katolickim kraju, dystrybutor zmienił tytuł na Ojciec Szpiler. Niepotrzebnie, gdyż komedia Vinko Brešana nie ma w sobie nic z kontrowersji. Teoretycznie zawiera krytykę klerykalnej obyczajowości i wyświechtanych zakazów nie mających nic wspólnego z rzeczywistości, jednak jest to atak bardzo delikatny, mający formę prztyczków w nos, a nie pełnoprawnego potępienia. Szkoda, że autor zatrzymał się w pół drogi. Być może zabrakło mu odwagi, być może (chorwacka) kampania reklamowa przekoloryzowała wydźwięk filmu. Tak czy siak, to wciąż niezła komedia, powodująca bardziej uśmiechy na twarzy niż zwijanie się na podłodze.



Karol, który został świętym

Źródło
12-letni Kacper, miłośnik animacji komputerowych, jest zastraszany przez grupkę szkolnych chuliganów. Ze swoich problemów zwierza się dziadkowi, który zabiera go na wycieczkę w Tatry. Tam starszy pan opowiada mu o przyjacielu z dzieciństwa – Karolu – który swoim niezłomnym zachowaniem udowodnił, że przemoc można pokonać miłością i siłą ducha. Zafascynowany Karol tworzy animacje, które składają się na historię życia papieża.

Na koniec perełka. W 2011 roku Włosi nakręcili animację Karol, wyglądającą jak (to nie przesada) gra sprzed dwudziestu lat, kupiona na pobliskim bazarze. Genialny polski dystrybutor Kino Świat wykupił produkcję, nakręcił półgodzinny materiał aktorski i bez zażenowania sprzedał jako własny produkt. Takie praktyki tylko u nas.

Każdy element tego familijnego filmu o Karolu Wojtyle straszy tragicznym wykonaniem. Począwszy od plakatu prezentującego papieża na haju, chowającego małe dzieci pod swym habitem, przez nieszczęsną animację, skończywszy na warstwie aktorskiej. Widać tu, iż twórcy kompletnie nie starali się przyłożyć do swej pracy, wiedząc, że w obliczu zbliżającej się kanonizacji na film udadzą się zastępy wycieczek z podstawówek. Efekt finalny jest katastrofalny.

Share:

1 komentarz :

Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.

 
Wróć na górę
Copyright © 2014 Essentia. Design: OtwórzBlo.ga | Distributed By Gooyaabi Templates