NAJNOWSZE

czwartek, 29 maja 2014

Papierowe postacie Eliny Hirvonen

Źródło
Polując na jakieś ciekawe książki, odwiedziłem ostatnio jedną z tanich księgarni w Krakowie. Kupiłem dwie powieści. Przypomnij sobie zwróciło moją uwagę niesamowicie intrygującą okładką, przemyślaną i o ciepłym odcieniu zieleni. Przeczytałem opis z tyłu oraz rekomendacje krytyków i pomyślałem: Czemu nie? Dawno nie czytałem książek o takiej tematyce.

Elina Hirvonen to fińska prezenterka i dziennikarka telewizyjna. Jej debiutancka powieść Przypomnij sobie była nominowana do prestiżowej nagrody literackiej Finlandia Prize w 2005 r. Bardzo ładnie się zapowiada, prawda? Nieczęsto przecież debiutanckie książki zyskują aprobatę krytyków i uwielbienie czytelników, a zwłaszcza te o tak trudnej tematyce.

Autorka kreuje trzy główne postacie – rodzeństwa Anny i Jonasza oraz partnera dziewczyny – Iana.
Wszystkie historie są opisywane z perspektywy Anny, bo to ona wyrasta nam na główną bohaterkę powieści, to jej przemyślenia i chęci śledzimy przez większość kartek książki.

Zaczyna się sielankowo. Anna przedstawia nam swoją rodzinę jako pełną życia i miłości, zgraną oraz szczęśliwą społeczność, której nic nie jest w stanie zburzyć. Aż do pewnego incydentu, kiedy to wszystko nagle zaczyna się walić. Ich ojciec zmienia się. Nie rozumie własnego syna, nie jest czuły na jego nadwrażliwość, a emocjom daje upust podczas maltretowania chłopaka. Jonasz dzielnie przeciwstawia się ojcu, będąc dodatkowo chroniony przez Annę, która widzi brata z innej perspektywy, wie, że nie jest on zwykłym młodzieńcem, takim jak inni. Niestety ojciec staje się apodyktycznym, nieobliczalnym tyranem, nie rozumiejącym własnych dzieci, usprawiedliwiającym się przed Bogiem. Wkrótce Jonasz trafia do szpitala psychiatrycznego, a Anna wyjeżdża na studia, próbując tym samym odciąć się od przeszłości.

Ian, wykładowca na uniwersytecie w Helsinkach, uciekł ze swojej ojczyzny – USA – zaraz po ataku terrorystycznym na World Trade Center. Nie stracił tam nikogo, nie zginął mu nikt bliski, a jednak odczuł atmosferę zbliżającej się wojny, przeżywając ją na swój chłopięcy sposób. Jego ojciec walczył w Wietnamie, przed wojną był czułym, kochającym rodzicem, mężem. Wrócił jako inny człowiek – zamknięty w sobie, milczący, nie potrafiący sobie poradzić z okropnościami walki partyzanckiej. Wkrótce trafił do szpitala dla weteranów wojennych z urazami posttraumatycznymi. Ian, nie poznający własnego ojca, nie radzący sobie z rzeczywistością, postanawia pomóc rodzicowi.

Przyznam szczerze, że temat jest doskonały na świetną książkę. Niestety Pani Hirvonen skupiła się na emocjach i jak najpiękniejszym przekazaniu czytelnikowi swoich odczuć, usilnie starając się wymyślić piękne sentencje, niczym Paulo Coelho. Muszę skoncentrować się teraz na wadach, bo jest ich naprawdę dużo.

Autorka przedstawia nam idylliczne opisy myśli, przeżyć bohaterów, którzy nie radzą sobie z przeszłością. Zawsze czegoś chcą, muszą, czują, że powinni, ale za każdym razem czytamy to samo: nie potrafią, nie mogą, nie są w stanie. Bohaterowie są całkowicie stateczni, przez co przez większą część książki nic się nie dzieje, oprócz małego fragmentu maltretowania Jonasza. Każdy z nich jest wykreowany w ten sam sposób – słaba psychicznie osoba, z traumatycznymi przeżyciami, samotna i próbująca pomóc innym, zamiast sobie. Nie raz miałem ochotę krzyknąć do nich, by w końcu coś zrobili, a nie tylko gdybali. Razi niekonsekwencja autorki, przez co czasem czytelnik gubi się pomiędzy przeszłością a teraźniejszością, które nieustannie się przeplatają, niekiedy nie wiadomo, czy to, co czytamy, już było, czy dopiero teraz się dzieje. Smutnym faktem są też niedopracowane dialogi, pisane na siłę i śmiesznie sztuczne, które nie mają często sensu. Liczne powtórzenia zdań rażą w oczy. Najczęściej czytałem wywód Anny o tym, że widzi każdego z mężczyzn (Iana, Jonasza, swojego ojca) jako małych chłopców, beztroskich i zagubionych. Wśród tego wszystkiego magia skandynawskiej literatury gdzieś zanikła.

Najbardziej jednak denerwuje postawa Anny i Iana, gdyż o ile ta pierwsza próbuje się odciąć od brata, by zacząć żyć własnym życiem, o tyle Ian jest statecznie nudny. Ciągle myśli, jego czyny są pozbawione sensu, wciąż czytamy, że chciałby porozmawiać, ale nie potrafi, a gdy ktoś wytknie mu bierność, daje się ponieść emocjom i skarży się na to swojej partnerce. Ona natomiast bezustannie żyje przeszłością, chce zapomnieć o bratu, ale jednocześnie mu pomóc. Wiem, że autorka chciała przedstawić ich jako zbłąkane, samotne dusze, ale moim zdaniem wyszło to przeciętnie.

Elina Hirvonen ma bardzo lekkie pióro, trzeba jej to przyznać. Język książki jest prosty, ma trafiać do czytelnika i zostawić po sobie ślad. Autorka posługuje się licznymi sentencjami i metaforami, wszystko jest opisane z dużym patosem. Trafiają się wulgaryzmy, które sprowadzają nas z tego błogiego stanu brutalnie na ziemię, przypominając, że bohaterowie są tylko ludźmi. Najjaśniejszą stroną tej książki są listy Jonasza. Świetnie pokazują jego przemianę z szalonego, zakręconego chłopaka w trudnego pacjenta szpitala psychiatrycznego. Również opisy kobiecości i namiętności stoją na wysokim poziomie, autorka sprawnie manewruje językiem i stylem.

Przypomnij sobie to lektura trudna. Opisuje bardzo poważne tematy, które mogą się przytrafić każdemu z nas. Nie wszyscy są twardzi, często za późno odkrywamy w sobie ogromną wrażliwość. Opisów uczuć i emocji mamy tutaj od groma, przez co książka staje się wyjątkowa, jednak zmarnowany potencjał i niedopracowani bohaterowie psują końcową ocenę.

Share:

2 komentarze :

  1. Sama nie wiem, czy to książka dla mnie, bo zazwyczaj takie, które opisują tylko przeszłe przeżycia, a nic się w nich nie dzieje mnie nudzą. No cóż, zobaczymy, pomyślimy^^

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo ciekawie napisana recenzja ;)

    OdpowiedzUsuń

Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.

 
Wróć na górę
Copyright © 2014 Essentia. Design: OtwórzBlo.ga | Distributed By Gooyaabi Templates