NAJNOWSZE

sobota, 23 sierpnia 2014

Bosy Gringo na dzikiej prerii


źródło
Nie znam osoby, która nie wiedziałaby, kim jest Wojciech Cejrowski. Jego program Boso przez świat został bardzo dobrze przyjęty, a książki opowiadające o najdalszych zakątkach Ziemi sprzedają się w ogromnym nakładzie. Swego czasu miałam sposobność być na spotkaniu autorskim z panem Wojciechem i muszę przyznać, że nie można mu odmówić charyzmy i tego czegoś, co sprawia, że niekiedy kilkaset osób milknie i z zapartym tchem wsłuchuje się w historie o jego przygodach. Czy jego książki są równie charakterne jak on sam?


Kiedy słyszę słowo preria mam przed oczami rozległe, opuszczone przez ludzi pustkowia. Oglądając westerny, zasypiam po napisach początkowych i nawet krajobraz mnie nuży. Postanowiłam przeczytać tę książkę ze względu na jej autora. Trudno było mi połączyć pana w hawajskiej koszuli z nudą. Czy się myliłam? Nie. Co zatem jest takiego interesującego w prerii? Przede wszystkim ludzie. Życie w Arizonie nie należy do najłatwiejszych; jest to świat, do którego jakby nie dotarła informacja, że mamy XXI wiek. Nie są to tereny zacofane, po prostu nie dołączyły do pogoni za nowoczesnością. I słusznie, to niezmiernie miła odmiana. Wojciech Cejrowski określa tamtejszych mieszkańców mianem stada, i jest to chyba idealne określenie. Wszyscy się znają i wszystko o sobie wiedzą. Jak zatem nieznany nikomu przybysz z dalekiego kraju dołączył do ich zamkniętego kręgu? Czy musiał sobie na to zaufanie odpowiednio zapracować i jak udało mu się odnaleźć w świecie, w którym wszystko może być potencjalnym powodem twojej śmierci? Zabawne sytuacje przeplatane melancholijnym czasem nicnierobienia są receptą na miło spędzone chwile z książką.

Na prerii nikt nie szczerzy się bez potrzeby, bo tu strasznie kurzy, a przecież nikt nie lubi chrzęszczenia piasku między zębami – niezależnie czy to człek czy zwierz. Dlatego na prerii wszyscy mamy gęby ciasno pozamykane.

O języku i konstrukcji. W moim odczuci Wyspa na Prerii jest pewnym rodzajem gawędy. Wojciech Cejrowski opowiada swoją historię trochę tak, jak robi się to przy ognisku. Jako że są to wydarzenia prawdziwe, autor ich nie ubarwia, ale nie przeszkadza mu to w pozostawieniu niektórych rzeczy w tajemnicy. Ciekawym dodatkiem są przypinki korektorki, która tak właściwie chyba nie istnieje. Mam na myśli, że te przypinki są prawdopodobnie dziełem samego autora, które Wojciech Cejrowski dodał dla zabawy, a przez to podjął pewien dialog z czytelnikiem. Można nawet powiedzieć, że tworzą one odrębną, dodatkową historię. Bardzo ciekawe, a zarazem niesamowicie dziwne. Jak wiele rzeczy w tej książce. Trudno wytłumaczyć, trzeba to po prostu przeczytać. Język jest zatem prosty i bardzo lekki w odbiorze. Chwilami uszczypliwy, innym razem sarkastyczny, czyli dokładnie w takim tonie, w jakim prowadzony jest program Boso przez świat. Książka podzielona jest na pięć ksiąg, przy czym każda składa się z kilku podrozdziałów. Dodatkowo zamieszczone zostały objaśnienia różnych rzeczy, które można spotkać na prerii np. Rocznik farmera oraz wkładka zdjęciowa. Naprawdę piękne obrazki, na których oglądanie można poświęcić sporo czasu. Dla wszystkich zainteresowanych tym, gdzie toczy się akcja: na początku i końcu tej pozycji zamieszczono mapę Arizony i Stanów Zjednoczonych.

Na uwagę zasługuje również wydanie książki. Widać, że wydawnictwo się postarało. Wszystkie kartki są barwione na odcienie piasku, początek ksiąg odpowiednio wyjustowany, dodatkowe informacje w postaci np. ulotek – oddzielone od tekstu. Dzięki tym zabiegom łatwo się czyta, oczy nie męczą się zbyt jaskrawym odcieniem kartek. Okładka cudownie współgra z treścią. Naprawdę porządnie wydana pozycja i nie ma tutaj przesady. Chyba wszyscy mają dość cienkich, pomiętych okładek i stron, które potrafi zniszczyć nawet lekki wiatr. A tutaj wszystko ładnie zszyte i stabilne, a kartki śliskie jak w atlasie. Da się? Da się.
źródło

Zawsze, kiedy czytam książki podróżnicze, budzi się we mnie nadzieja, że może mnie również uda się przeżyć taką przygodę. Chyba preria nie jest miejscem dla mnie, zbyt wiele tam niebezpieczeństw, i podejrzewam, że po tygodniu uciekałabym gdzie pieprz rośnie. Jednego tym, czego zazdroszczę autorowi,  jest możliwości poznania tamtejszych ludzi i trafienia do ich wielkiej rodziny. Wszyscy wydają się naprawdę niesamowitymi wariatami, a jak mówił Kapelusznik: tylko wariaci są coś warci.

Jest jeszcze coś, o czym mężczyźni nie mają pojęcia: Kobieta nigdy nie zmienia poglądów - nie musi, gdyż ma wszystkie naraz.

Książkę polecam, bo sumienie nie pozwoliłoby mi powiedzieć inaczej. Faktycznie zdarzają się fragmenty mniej interesujące – takie jak kilkustronicowe rozważanie o korniku w krześle – ale w znacznej mniejszości. To historia o życiu, a ono przecież nie jest jak w scenariuszu kolejnej części Jamesa Bonda. Dlatego Wyspę na prerii powinni przeczytać wszyscy podróżnicy-marzyciele. Emeryci, którzy nie wiedzą, co zrobić ze swoim wolnym czasem. Dzieci, które od zawsze marzyły o dzikim zachodzie. Młodzież, bo w niej nadzieja narodu, więc fajnie by było, gdyby wiedziała, że istnieje jeszcze jakiś inny świat, w którym komórka służy do czegoś znacznie innego niż komunikacja. Kto jeszcze? Nie będę wyszczególniać. Jeśli umiesz czytać, to ta książka jest dla ciebie.


Share:

2 komentarze :

  1. Uwielbiam tę książkę i Wojciecha Cejrowskiego. Super, że napisałaś o niej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie darowałabym sobie gdybym tego nie zrobiła ;) Co za dziwny człowiek. Dziwny w pozytywnym sensie. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam!

      Usuń

Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.

 
Wróć na górę
Copyright © 2014 Essentia. Design: OtwórzBlo.ga | Distributed By Gooyaabi Templates