źródło |
Powstało
już wiele publikacji, które prezentują postać błazna na przełomie epok
literackich, ale wciąż nie wyczerpano tematu błazeństwa. Ten wątek ponownie postanowiła
podjąć Monika Sznajderman w swoim dziele pt. Błazen. Maski i metafory.
Jako że pasjonuje mnie historia literatury i różnorodne jej interpretacje,
postanowiłam przekonać się, jakie kwestie poruszyła autorka w tej obszernej
publikacji.
Moja
książka (...) jest szukaniem śladów, pogłosów i powidoków błazeńskiej mitologii
w nieoczywistych kontekstach dawnej i współczesnej kultury; tropieniem masek i
metafor błazna w filozofii, literaturze, sztuce, myśleniu potocznym wreszcie.
Tak autorka
tłumaczy tę publikację. I rzeczywiście to prawda. Błazen. Maski i metafory
to nie powielanie wzorców, wykorzystywanie tego, co w literaturze już
zaistniało – a tytuły takich publikacji można by wymieniać bez końca. Jest
jedynie krótkim wyjaśnieniem tego, co było, i interpretacją tego, co ówczesnym
twórców wydawało się być może zbyt skomplikowane, a jednak niesamowicie
ciekawe. Sznajderman nie porusza kwestii oczywistych, ale porównuje, analizuje
i rozkłada na czynniki pierwsze to, co bynajmniej nie wydaje się do końca jasne, a
powinno być, ponieważ filozofia, literatura i sztuka to dziedziny wymagające
ścisłości. Niektórym może wydawać się, że filozofia nie jest uporządkowana...
Owszem – jest przepełniona domysłami i wyolbrzymianiem, ale nie oznacza
to, że nie można jej zrozumieć. Wręcz przeciwnie – trzeba ją zrozumieć, by móc
ją pokochać. Nie bez przyczyny mówimy o niej, że jest umiłowaniem
mądrości.
Przejdźmy jednak
do literatury i zatrzymajmy się przy niej na dłużej. Jest to bowiem dziedzina
najobszerniejsza i również nie należy do najprostszych. Sznajderman tłumaczy,
że interesują ją tereny dalekie od mainstreamu, pogranicza, margines i opłotki
kultury oraz nieoczywiste na pierwszy rzut oka skojarzenia i konteksty,
Bystroniowe tematy, które jej odradzano, czyli te najciekawsze i
najbardziej inspirujące, socjologiczne, marginalne. Postanowiła więc podjąć się
tak trudnego zadania zinterpretowania świata nie tylko literackiego, ale też naocznego
– przestrzeni sztuki czy filmu – który z kolei interpretuje ten pierwszy,
który trzeba najpierw zrozumieć samodzielnie. Autorka ułatwia zadanie tym,
którzy chcieliby poznać ten świat, ale nie potrafią go okiełznać. Daje wskazówki,
z których powinni korzystać szczególnie ci, którzy mają styczność z literaturą,
gdyż inni mogą nie poradzić sobie z odkrywaniem literackich ścieżek.
Błazen.
Maski i metafory ukazuje świat
literacki, filozoficzny i plastyczny od podszewki. Zaprezentowano w nim związki
błazna chociażby z takimi osobami, jak prostytutka czy linoskoczek –
jako wstęp do głębszych rozważań nad naturą błazna – następnie z Don
Kichotem, starym gringo, a nawet kapłanem i artystą (co wielu może wydawać się
nieco absurdalne). Autorka pokazuje, że świat jest różnorodny i co za tym
idzie – różnobarwny, przesiąknięty symboliką i domysłami.
Nie zamierzam
rozwodzić się nad tematyką Masek i metafor, ponieważ mogłabym na ten
temat mówić i mówić... Pragnę jednak poruszyć kwestię przekazu, który jest
niezwykle ponadczasowy. Błazen to bowiem nie tylko postać, ale przede
wszystkim maska. Maska, którą każdy z nas może przybrać i się za nią ukryć. Nie
jest to bynajmniej takie trudne, jak nam się wydaje. Wręcz przeciwnie – często
dzieje się tak, że zakładamy różnorodne maski, nawet nie mając świadomości, że
to robimy. Sznajderman zestawia różne postacie, stosując kontrast między nimi.
Tłumaczy różnorodne zjawiska tak, aby stawały się jasne, proste i przystępne
dla każdego odbiorcy.
Styl autorki
nie należy do najprostszych, dlatego osoby, które z literaturą nie mają nic
wspólnego, nie powinny sięgać po tę książkę. Będzie to dla nich 289
stron drogi przez mękę. Błazen. Maski i metafory to natomiast publikacja
obowiązkowa (nie przebieram w słowach) dla tzw. smakoszy literatury czy
osób, które uwielbiają nie tylko fantastykę, ale przede wszystkim filozoficzne
rozważania na temat związków literatury ze sztuką i filozofią, a także filmem.
Autorka posługuje się językiem dość niekonwencjonalnym. Pełno w nim nawiązań i
analogii do wcześniejszych publikacji, ale przede wszystkim – do
twórców i myślicieli (jak w przypadku odniesienia do J. S. Bystronia).
Sznajderman
stworzyła publikację niemal idealną: dokładną, ale nie przesadną, pełną
metafor, które każdy z nas może odkrywać na swój sposób, indywidualnie.
Jest to pozycja doskonała zarówno na samotne ponure wieczory, jak i upalne wakacyjne popołudnia.
Leżak i soczek mile widziane. I łączymy przyjemne z pożytecznym!
Podsumowując,
chciałabym zaproponować tę publikację przyszłym filologom – może okazać
się pomocną dłonią przy interpretowaniu i poszukiwaniu związków literackich,
filozoficznych, w końcu – artystycznych.
Prześlij komentarz
Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.