źródło |
Kochać to także umieć się rozstać. Umieć pozwolić komuś odejść, nawet jeśli darzy się go wielkim uczuciem. Miłość jest zaprzeczeniem egoizmu, zaborczości, jest skierowaniem się ku drugiej osobie, jest pragnieniem przede wszystkim jej szczęścia, czasem wbrew własnemu.
Vincent van Gogh
Sabina jest
osobą niezwykle wrażliwą, co skłania ją ku podjęciu pracy jako przyjaciółki do
wynajęcia. Żyje samotnie, rozmawiając z ludźmi jedynie o ich problemach.
Pewnego razu w parku na drodze staje jej mała Marysia, prosząc, aby ta
namalowała jej słońce... Życie kobiety zaczyna nabierać sensu. Spotkania z
dziewczynką znajdują się na porządku dziennym, aż do momentu, w którym
niespodziewanie pojawia się Maks...
Co
sprawi, że los połączy tych dwoje?
Kim
tak naprawdę jest Marysia?
Na te i inne
pytania odpowiada Namaluj mi słońce Gabrieli Gargaś.
Z przyjemnością
i czystym sumieniem przyznaję, że ta publikacja zachwyciła mnie już od
pierwszych stron. Niezwykły wstęp sprawia, że czytelnik łaknie tej historii i
zagłębia się w nią tak, że odłożenie książki choć na moment może grozić
popadnięciem w skrajną niechęć do zajęcia się czymkolwiek innym jak nie
czytaniem kolejnych rozdziałów. Autorka tak doskonale wprowadza nas w, bądź co
bądź nietypowy, świat miłości, przyjaźni i poznawania samego siebie. Od
początku buduje napięcie, które odczuwamy, przewracając kolejno kartki książki.
Spotkanie Marysi to dla Sabiny dopiero początek wrażeń, jest ich znacznie
więcej... A najwspanialsze jest to, że czytelnik nie może przewidzieć tego, co
się wydarzy; kroczy tymi samymi ścieżkami co główna bohaterka i wraz z nią
poznaje wszystko, co na nią czeka. Historia jest pełna humoru, swobody,
ekscytacji, ale nie brak w niej lęku, rozczarowań, smutku.
Główni bohaterowie, Sabina i Aleks, zostali zestawieni ze sobą na zasadzie kontrastu. Ona – wrażliwa i samotna kobieta, on – sprawiający wrażenie donżuana, egoisty i prostaka. Ale w głębi kryje się coś, co jest w stanie odkryć tylko Sabina, bo tylko ta kobieta potrafi wniknąć do wnętrza, nie zważając na pozory.
W Namaluj mi
słońce urzekła mnie lekkość, z jaką wyraża się autorka, prowadząc
czytelnika przez powieść. Historia, którą przedstawia, jest prawdziwa i
niezakłamana, a co najważniejsze – bohaterowie nie zostali wyidealizowani, mają
swoje zarówno dobre, jak i złe cechy, i pokazują je na każdym kroku. Gabriela
Gargaś umiejętnie buduje swoją powieścią wyobrażenie o prawdziwym życiu
– nie zawsze kolorowym, nieco skażonym brutalnością, w którym ludzie kryją się
za maskami, nie pokazując nikomu właściwego oblicza.
Język, którym
posługuje się autorka, jest niezwykle prosty, przystępny dla czytelnika. Pomimo
tego, że powieść została wzbogacona o wiele wątków splecionych ze sobą, całość
nie została zaburzona, a poszczególne historie tworzą logiczną i składną opowieść
o życiu. Autorka udowadnia, że los płata nam figle i nie zawsze jesteśmy w
stanie poradzić sobie z problemami, ale jeśli mamy w sobie choć odrobinę
entuzjazmu i energii, możemy zdziałać cuda. Przekazuje również, że w życiu
najważniejsze jest dawanie, a nie tylko branie. I że człowiekowi można
podarować drugą szansę, jeśli naprawdę się tego pragnie...
Wybaczyć
można wszystko, ale to nie znaczy, że należy wszystko zapomnieć.
Gabriela
Gargaś, za pomocą swojej powieści, uczy nas także, że najważniejsza jest rodzina,
i to o nią należy walczyć za wszelką cenę. W momencie gdy wszystko
przemija, najbliżsi są zawsze przy nas, bez względu na przeciwności losu i to,
jacy jesteśmy.
Oczywiście powieść można również na swój sposób interpretować. Niezwykłe jest to, że Sabina i Marysia poznają się w parku, że to właśnie mała dziewczynka odmieniła życie kobiety... Poeci od zarania dziejów wskazują bowiem, że ukazanie świata z perspektywy dziecka jest niepowtarzalne i niezwykle prawdziwe. Dziecko potrafi dostrzec małe, często dla nas nieistotne rzeczy i stworzyć z nich własny, idealny świat. Być może autorka miała właśnie na celu przekazanie nam takiej metafory, a być może pojawienie się Marysi nie nabiera żadnego przenośnego znaczenia. A park? Analogicznie: może to odniesienie do życia człowieka w harmonii z naturą, a jeśli nie – po prostu miejsce, jedno z wielu, jak każde inne. To, co autor miał na myśli, jest wyłącznie jego sekretem. A my, czytelnicy, możemy jedynie snuć domysły. Jedno jest pewne – historii zawartej w powieści nikt nie zrozumie opacznie.
Namaluj mi słońce polecam przede wszystkim osobom, które uwielbiają czasami usiąść i pomarzyć. Ale stop! Powieść nie jest żadnym romansem, który ukazuje nam przed oczami obraz wyimaginowanej miłości dwojga ludzi. Owszem – i o miłości w niej przeczytamy, ale przede wszystkim o życiu, o tym, że szczęście często czeka na nas za rogiem – i to od nas zależy, czy zechcemy po nie sięgnąć.
Brzmi intrygująco, jak coś dla mnie!
OdpowiedzUsuńW takim razie zachęcam do przeczytania :)
Usuń