źródło |
Po książki Olgi Rudnickiej mogę sięgać w
ciemno, nie czytając wcześniej opinii. Wiem, że wszystko, co wyjdzie spod
pióra tej właśnie autorki, będzie świetne i z pewnością się nie zawiodę.
Długo przyszło mi, wiernej fance, czekać na najnowszą książkę. Kiedy w
końcu dotarła, niemal od razu zabrałam się do czytania. Jakie są moje
wrażenia po lekturze? Za chwilkę się dowiecie.
Nadziany nie ma szczęścia, ba, można by powiedzieć, że zamiast normalnego cienia chodzi za mężczyzną pech, i to taki przez duże P. Mając dosyć wystawiania się na złośliwości i żarty kolegów z pracy, podejmuje decyzję. Przenosi się do niewielkiej osady, w której znajduje się dom otrzymany przez niego w spadku. Jakoś wcześniej nie przyszło mu do głowy, by sprawdzić stan owego dobytku. Na miejscu okazuje się, że domem to i może kiedyś było w odległej przeszłości, ale teraz...? No cóż. Ważne, że są drzwi, chyba. No i fragment dachu.
Dla Dzianego praca w policji od samego
początku jawi się niezbyt szczęśliwie, zaś czara goryczy przelewa się,
gdy przez przypadek obdarowuje on mandatem żonę samego szefa; nie żeby ten
fakt miał go z miejsca zdegradować, ale komentarz, z jakim podpisał się
podczas opowiadania całego zajścia, a którego nie powinien usłyszeć
główny zainteresowany, nie pozostawił cienia wątpliwości o dalszej
karierze młodego policjanta. Zdając sobie sprawę z beznadziejności
sytuacji, odchodzi z pracy i postanawia otworzyć własny interes. Gianni zamierzał wrócić do kraju,
kiedyś. Niespodziewanie okazuje się, że jego najnowsze zlecenie będzie odbywało się właśnie w Polsce. Największy mafioso ma problem, co gorsza
– nie ma pojęcia, kto jest problemem. Dobrze się ukrywa, odbiera dochody, zaś wszelkie przejawy sprzeciwu srogo karze. W tym
celu zwraca się o pomoc do najlepszego człowieka o jakim słyszał w tej dziedzinie. Gianni postanawia upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.
Dając zlecenie do wytropienia zaufanemu detektywowi. Sama sprawa będzie
dziwnie wyglądała, zaś po podejrzanych śladu nie będzie. W celu
rozejrzenia się w temacie wstąpi do miejsca, gdzie znani sobie w kręgach
będą mogli uraczyć odpowiednimi nowinkami. Nie zdając sobie sprawy, że
opuści szemrane towarzystwo z nieprzewidzianym bonusem.
Jak to z gangami bywa, kiedy jest spokój,
na jaw muszą wyjść rzeczy, które spowodują lawinę wypadków, i tak
przypadkowym i zupełnie niefortunnym zbiegiem okoliczności dochodzi do
wojny gangów. Padlina przekonana o ataku na swoich ludzi, a raczej
członków rodziny, zareaguje natychmiastowo. Ktoś będzie usilnie
próbował odzyskać zastawioną kobietę, która może okazać się niewygodnym
świadkiem. A w tle urocza wioseczka, gdzie delikatny Dziany wdepnie po
raz pierwszy w życiu w...
Kiedy zobaczyłam książeczkę, zrobiło
mi się smutno. Taka malutka, niepozorna. Obawiałam się, że akcja nie zdąży
się rozkręcić, a już zacznie się kończyć. Jednak mylne było moje odczucie.
Już na wstępie pierwszej strony śmiałam się w głos. Dalej było tylko
lepiej. W najnowszej odsłonie Olga Rudnicka postawiła na mocniejsze
akcenty, a dokładnie wizerunek mafii. Mamy obraz porachunków oraz
ciemnego świata i ich zasad, tak więc i słownictwo jest adekwatne do
tegoż tematu. Osobiście nie lubię zbyt wielu wulgaryzmów w książkach,
jednak tutaj każdy epitet był tak wpleciony w wypowiedzi bohaterów, że
najnormalniej w świecie, czytając dialogi, płakałam ze śmiechu, zaś
teksty Padliny rozkładały mnie na łopatki, chociaż i Tatko potrafił mnie
rozbroić. Odnoszę wrażenie, że autorka powolutku zaczyna wplatać między
główną akcję wątki uczuciowe. Dotychczas relacje damsko-męskie były
tylko muśnięte i tak naprawdę każdy musiał się domyślić, jak będzie dalej.
Mnie wcale nie przeszkadzał brak romansu w tle, wręcz
przeciwnie. Na szczęście tutaj obyło się bez wielkich porywów serc, ale
już zaczęło się dziać. Mam cichutką nadzieję, że Rudnicka nie postanowi
iść w romanse, tego bym chyba nie zniosła. W jej wykonaniu wspaniałe są
kryminały z czarnym humorem. Żadnego wylewania łez, złamanych serduszek i
takich tam. Niech reszta autorów zostanie przy czarnej robocie.
Ciekawa jestem czy Fartowny pech będzie miał swoją kontynuację, gdyż zakończenie pozostawiło mnie z pytaniem: co dalej?
Nie będę polecać, każdy, kto poznał twórczość Olgi Rudnickiej, wie, że jej książki po prostu trzeba przeczytać i koniec.
Prześlij komentarz
Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.