źródło |
Tami Hoag to autorka wielu powieści romantycznych i thrillerów. Dlaczego zajęła się pisarstwem? Ponieważ jak sama mówi: zasiadasz do pracy w piżamie, cały dzień opowiadasz kłamstwa i jeszcze Ci za to płacą. Muszę przyznać, że opowiadanie kłamstw wychodzi jej całkiem nieźle, a Dziewczyna #9 to wyjątkowo przerażający stos kłamstw i kłamstewek. Szczerze podziwiam wyobraźnię pisarki.
Przenieśmy się do Minneapolis, wyobraźmy sobie noworoczną noc. Bogate nastolatki spędzają ją w klubach. Oczywiście między taką rozpuszczoną młodzieżą nietrudno o kłótnię. Pewna dziewczyna wychodzi w ciemną noc, zdenerwowana na niesprawiedliwość świata, a przede wszystkim na ludzi. Nie zdaje sobie sprawy, że już nigdy nie wróci…
W tym samym czasie detektywi Kovac i Liska zostają wezwani do tragicznego wypadku, czy raczej morderstwa. Z bagażnika jednego z samochodów wypada ciało zmasakrowanej kobiety. Jej twarz polana kwasem nie nadaje się do rozpoznania. Detektywi sądzą, że jest to dziewiąta ofiara seryjnego mordercy. Nie mają wyboru, nagłaśniają sprawę w mediach; każda poszlaka jest ważna, a zabójca nadal jest na wolności i może właśnie wypatrywać kolejnej ofiary. Trzeba działać szybko. Wiele rzeczy się jednak nie zgadza, a gdy już rozpoznano zmasakrowaną dziewczynę, okazuje się, że miała doprawdy niełatwe życie. Ile jeszcze osób zabije zwany przez wszystkich Doc Holiday, nim zostanie złapany?
Na początku wydawało mi się, że Tami Hoag stworzyła zupełnie schematyczną opowieść o seryjnym mordercy. Po pierwszych kilkunastu stronach przestałam liczyć na świetną książką z wieloma zwrotami akcji. Całe szczęście, niesamowicie się pomyliłam. Autorka uśpiła czujność czytelnika, zaczęła powoli rozwijać akcję. Następnie wprowadza do świadomości czytającego pierwsze wątpliwości, tak by zaczął zastanawiać się wraz z detektywami, kim może być morderca i jak go złapać. Czułam się jak na karuzeli, powolutku zaczynałam odczuwać strach związany z tym, co nastanie. Karuzela rozpędzała się coraz szybciej, aż ostatecznie porwała mnie w swój szaleńczy wir. Uwierzcie, ostatnie rozdziały czytałam tak szybko, że oczy nie chciały nadążyć. Tami Hoag zupełnie mnie zaskoczyła, wprawiła w osłupienie. Nic w tej książce nie było oczywiste, a już na pewno nic nie skończyło się wedle moich wcześniejszych domyśleń. Element zaskoczenia jest największym plusem.
Bohaterowie stworzeni przez autorkę również są świetnie wykreowani. Zwykli ludzie, bez nadzwyczajnych zdolności, którzy pragnęli zamknąć tę sprawę. Ponadto dla urozmaicenia czytamy rozdziały, które dotyczą różnych sfer życia bohaterów, które pozornie nie mają dla siebie nawzajem większego znaczenia – dopiero potem wszystko łączy się w piękną i dopracowaną w każdym calu całość. Kolejny plus dla Tami Hoag. Kilka króciutkich rozdziałów ukazuje nawet myślenie samego mordercy.
Sięgając po Dziewczynę #9, nie oczekiwałam wiele, a otrzymałam dużo emocji, często wprawiających mnie w przerażenie. Kilka obrazów mroziło krew w żyłach, choć jestem wdzięczna za niewiele opisów potwornie wyglądających ciał ofiar. Tami Hoag zrobiła na mnie dobre wrażenie, a największym plusem jej twórczości jest dopracowywanie każdego szczegółu oraz stworzenie fabuły, w której nie sposób przewidzieć zakończenia. Na pewno sięgnę po jeszcze wiele książek tej autorki. Polecam!
Poluję na tę książkę, oj poluję!
OdpowiedzUsuń