NAJNOWSZE

środa, 6 sierpnia 2014

Zginą wrogowie nasi jak rosa na słońcu...

Świat żył swoim standardowym rytmem, aż pewnego dnia media obiegła informacja o ukraińskich problemach politycznych. Cała Europa Zachodnia oczekiwała na podpisanie przez Ukrainę umowy stowarzyszeniowej  z Unią Europejską i nikt nawet nie podejrzewał, że tamtejszy rząd postanowi się z niej wycofać. Społeczeństwo oburzyło się, ich marzenie wyrwania się spod jarzma rosyjskich ograniczeń spełzły na niczym. Kiedy listopadowymi wieczorami wpatrywaliśmy się w ekrany odbiorników, nikt nawet nie podejrzewał, jakie wydarzenia będą miały miejsce za naszą wschodnią granicą. Jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy, że Kijów spowije mgła palonych opon, a ludzie zatoną w morzu krwi swoich braci. Marcin Wyrwał – dziennikarz i reporter – lądując na tamtejszym lotnisku, również się tego nie spodziewał. Poleciał relacjonować ukraińskie zalążki rewolucji, wrócił z wojny, po której cały świat jeszcze na długo zastygł w osłupieniu.


Książka …i zejdzie na ich głowy nasz gniew! opisuje wydarzenia, które w dużej mierze znamy już z mass mediów. Zapytacie więc, po co czytać o czymś, co już się zna? Otóż może i tło historyczne pozostaje niezmienne, ale postacie, które znamy tylko ze zdjęć, nabierają w tym reportażu dużo głębszego znaczenia. Autor poznał je wszystkie osobiście, spotkał ludzi, którzy stali na barykadach, przelewali krew, walczyli z Berkutem, leczyli rannych. Widział i opisał w tej książce wszystko to, co dla telewizji i radia wydawało się zbyt brutalne. Każdy człowiek, który posiada chociaż ziarenko rozsądku, wie, że to, co widzimy w telewizji, niekiedy mija się z prawdą lub jest nieco ograniczane. W przypadku wydarzeń, które miały miejsce na Ukrainie, nie jest inaczej. Reportaż ten jest relacją z serca rewolucji, pełną emocji, okraszoną krwią, osmoloną żarem palonych opon. Opisywane osoby nie są tylko niemymi obrazami, ale bohaterami z krwi i kości, które mają rodziny i przyjaciół. Marcin Wyrwał spotkał się tam z wielką życzliwością ludności ukraińskiej, która nieskrywanie okazywała sympatię dla Polski. Rozmawiał z przywódcami nacjonalistycznego ugrupowania o nazwie Prawy Sektor, którzy w czasie gdy w kraju byliśmy zasypywani informacjami o polsko-ukraińskiej nienawiści, poklepywali polskiego dziennikarza po plecach, życząc mu powodzenia, dziękując za polską pomoc. To jest moja odpowiedź na pytanie: po co czytać tę książkę? Nie wszystko jest takie, jakie się wydaje, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, a informacji nie należy czerpać tylko z jednego źródła, jakim są ogólnokrajowe środki przekazu. Jesteśmy istotami mądrymi, powinniśmy pytań i oczekiwać odpowiedzi od wielu, a nie tylko od jednego.

Co wy robicie?! – wykrzykuje. – Ja tu mieszkam! Czy wy rozumiecie, że te opony śmierdzą?!
Setki ludzi zadzierają głowy.
Ale proszę pani! – krzyczy ktoś z tłumu. – To, co pani wącha, to jest zapach wolności.

Jeśli chodzi o język, pozycja ta jest książkowym przykładem reportażu. Cała fabuła oparta jest na prawdziwych wydarzeniach, co w ich kontekście nabiera ogromnego znaczenia. Podczas zapoznawania się z każdą kolejną stroną zdajemy sobie sprawę, że to nie jest fikcja literacka, a każda opisana sytuacja była prawdziwym, ludzkim dramatem. Sposób prowadzenia narracji składa się z wielu odrębnych historii, które ostatecznie tworzą kompletną całość. Przytaczane dialogi są wiarygodne i stworzone z uwzględnieniem ukraińskiej wymowy, skrótów i sformułowań potocznych. Książka nie posiada długich, niepotrzebnych opisów. Cała jej konstrukcja nastawiona jest na rzetelne przedstawienie zdarzeń. Autor stara się być obiektywny, ale zdarzają się sytuacje, w których do głosu dochodzą jego emocje. Podejrzewam, że w takich momentach naprawdę trudno zachować opinię tylko dla siebie.

O szóstej wieczorem 1 marca wsiadam do pociągu do Kijowa.
Tu wszystko jest stracone – mówi Andrzej, po czym milknie na długi czas. Nie próbuję go nawet pocieszać. Jego kraj się rozpada.

Jak oceniam książkę pod względem budowy? Okładka jest urzekająca i wydaje mi się, że oddaje ducha ukraińskiej rewolucji. Wybór stworzenia wersji broszurowej ze skrzydełkami uważam za trafny. Może i okładka jest mało stabilna i książki po prostu nie da się zostawić otwartej, ale przynajmniej materiał jest o tyle trwały, że nie musimy martwić się zagięciami i tym, że uszkodzimy książkę przy pierwszej niefortunnej sytuacji.

Warto zaznaczyć, że w publikacji zamieszczono kilkanaście stron wkładki zdjęciowej, więc w czasie czytania tekstu mamy także graficzne odwołanie do opisywanych wydarzeń. Każde zdjęcie zawiera szczegółowe usytuowanie go w całej historii.


Olesia wybiera życie "w piekle strachu i raju wolności", jak napisze w jednym ze swoich artykułów. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że w tej kobiecie drzemie tytaniczna siła. To pierwsza siłaczka Majdanu, jaką spotkałem na swojej drodze. Ale nie ostatnia.

Co mi się nie podobało? Wszystko, na co autor nie miał wpływu, czyli sama historia. To, że ludzie musieli ginąć i cierpieć, a wszystko to z powodu ogromnej siły pieniądza, która opanowała świat.

Trudno byłoby mi ocenić tę książkę obiektywnie, ale na szczęście nie muszę. Jako że jestem osobą żywo zainteresowaną sytuacją polityczną świata oraz stosunkami międzynarodowymi, ta publikacja była moim czytelniczym must have. Nie zawiodłam się na niej. Wywołała u mnie wiele emocji, przede wszystkim te pełne rozgoryczenia. Dlaczego? Gdy czytałam opisy walk i wywiady z owdowiałymi żonami w tle, do moich uszu docierały dzisiejsze wiadomości, a w nich informacje, że Ukraina dalej walczy, chociaż już nie na Majdanie. Pamiętam, jak w lutym oglądałam serwis informacyjny i nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Dzięki tej książce zobaczyłam wszystko tak, jakbym była uczestnikiem, a nie tylko obserwatorem.

Komu polecam? Wszystkim, którzy na jakimkolwiek obszarze interesują się Ukrainą albo państwo to jest im bliskie. Tym, którzy wspierali akcje Solidarni z Ukrainą, oraz każdemu, kto jest ciekawy innego punktu widzenia dotyczącego spraw, których skutkiem jest to, co dzieje się w tej chwili.

Komu nie polecam? Osobom, które z powodów historycznych nie pałają sympatią do naszych wschodnich sąsiadów. Po co psuć sobie nerwy? Czytanie tej książki przez ludzi o takich poglądach byłoby jak wybranie się na western przez fanów horrorów.


Share:

Prześlij komentarz

Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.

 
Wróć na górę
Copyright © 2014 Essentia. Design: OtwórzBlo.ga | Distributed By Gooyaabi Templates