źródło |
Kilka tygodni temu miałam okazję
przeczytać książkę pt. Złodziejka książek, która
fascynowała mnie niemal od początku.
Moje odczucia z nią związane udokumentowałam idealnie w recenzji,
która została umieszczona na stronie Redakcji jakiś czas temu. Co
więcej chciałabym dziś powiedzieć? Przede wszystkim dzisiejszy
post dotyczyć będzie porównania książki z filmem, który postanowiłam obejrzeć po jej przeczytaniu. Jak
wypadł w starciu z nią?
Pierwszą zaletą, rzucającą się w
oczy już podczas oglądania samego trailera filmu, jest obsada. Główną
bohaterkę idealnie odegrała Sophie Nélisse. Posiada ona w sobie
wszystkie cechy kojarzące się z Liesel Meminger. Następnym dobrym
bohaterem w filmie, a raczej jego praktycznym brakiem, jest głos
narratora, czytaj Śmierci. Bardzo dobrze wpasowuje się w klimaty filmu. Do pozytywów zaliczam również wykorzystanie konkretnych ulic jako miejsc akcji. Idąc nimi,
scenarzyści i cała obsada filmu zapewne mieli
wrażenie, że zwiedzają dawne niemieckie miasto.
W filmie jest
również świetnie odegrana rola Żyda. Można powiedzieć, że osoba, która wcieliła się w nią, została idealnie dobrana. Ben Schnetzer jest dobrym aktorem i
pokazał to naprawdę nieźle.
źródło |
Przejdźmy jednak do negatywów filmu.
Uwierzcie mi na słowo, że doszukałam się ich dużo. Zacznę od środka filmu tylko po to, by na samym początku wskazać nieco to,
co nie pasuje w nim. Pierwszym i najważniejszym jest język. W
filmie grają aktorzy posługujący się językiem angielskim. W
połączeniu z licznymi niemieckimi słówkami obraz ukazuje
kompletne zaniechanie. Nie potrafiłam skupić się bezpośrednio na
samym pokazie video, gdyż język sam w sobie był dla mnie dnem.
Muszę powiedzieć też o ogólnych uczuciach,
jakie towarzyszą podczas czytania książki, a których brak w czasie seansu. Lektura
wycisnęła ze mnie hektolitry łez i nie zrobiła tego za pomocą
tanich chwytów, ale niesamowitego klimatu i niepowtarzalnej
historii. Zachwyciły mnie postacie, tak różne, ale wiarygodne w
swoich –
często dziwnych, jak przystało na dziwne czasy –
zachowaniach. Film był dla mnie dużym rozczarowaniem, ale szczerze
mówiąc, nie spodziewałam się niczego innego. Ogólnie rzecz
biorąc, w chwilach, w których powinno się toczyć łzy podczas
oglądania, ja czułam rozdrażnienie. Zabrakło wizji
reżysera. W moim odczuciu styczności z książką nie miał on
żadnej.
źródło |
Jeśli mam coś powiedzieć dodatkowo,
to przyznam, że po stokroć wolę powieść. Na filmie
się strasznie zawiodłam. Nie wiem zresztą, czego oczekiwałam. Po
prostu miałam nadzieję, że książka, która dała mi wiele dobrego,
zostanie tak samo wyreżyserowana. Niestety pomyliłam się.
Wszystko, co mogę i chcę dodać na zakończenie, tyczy się jeszcze
samego faktu, że gdyby nie to, że przeczytałam książkę, filmu bym w zupełności nie zrozumiała.
Polecam więc gorąco zapoznać się
przede wszystkim z powieścią. Film, jak dla mnie, odstawcie na boczny
tor. Nie wniesie on do waszego życia niczego dobrego. Jedyne, co wam
pozostanie, to wielki niedosyt.
Prześlij komentarz
Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.