fot. Klaudia Raflik |
Diego Galdino nie był mi znany do momentu,
w którym sięgnęłam po Pierwszą kawę o poranku. Autor jest rzymianinem i
podobnie jak bohater powieści – baristą,
zaskakującym swoich klientów coraz wymyślniejszymi rodzajami kawy. Czy pisanie
przychodzi mu równie łatwo i czy jest w tym równie dobry jak w serwowaniu owego
napoju?
Rzym. Piazza di
Santa Maria in Trastevere. Massimo Tiberi jako barista codziennie wstaje o 5
nad ranem, by otworzyć swój bar i wykonać tradycyjny rytuał parzenia i
wylewania kawy. Umiera pani Maria, którą Tiberi traktował jak swoją dobrą
duszę. Po jej śmierci dom dziedziczy pewna zielonooka dziewczyna zwana
Geneviève, która pojawia się w Rzymie ni stąd, ni zowąd, czarując wszystkich
swoją nieśmiałością. Pewnego razu przychodzi do baru, prosząc o... czarną
herbatę z różą. Wkrótce nasz barista ulega jej wdziękom i poświęca każdą wolną
chwilę na to, by móc ją lepiej poznać...
Jak potoczą się losy tych dwoje?
Jakie
sekrety pozna Massimo?
Kim
okaże się Mel, nieustannie dręczący Massima?
W końcu: czy odrębność jest
przeszkodą dla miłości?
Pierwsza kawa o poranku to subtelna opowieść o miłości rozwijającej się krok po kroku. W żadnym wypadku nie można uznać tej książeczki za romansidło. To prosta historia, niekiedy wzruszająca, lekka o niezwykle swobodnej, a jednocześnie bogatej treści i przesłaniu. O delikatności Pierwszej kawy o poranku nie świadczy jedynie kunszt pisarski autora, który niezwykle umiejętnie przeplata wątki, tworząc włoskie dzieło, ale przede wszystkim sama okładka. Jest wręcz urocza, za co ogromne brawa należą się samemu wydawcy.
Czytelnik, stopniowo zagłębiając
się w historię, poznaje niekonwencjonalny styl samego autora. Trudno określić
go jednoznacznie. Przede wszystkim należy wspomnieć, że potrafi oczarować
przeciętną osobę, która zasiada w fotelu z tą książką w ręku. Sama historia
jest niezwykle urzekająca. Muszę przyznać, że czytając Romantyczna historia
pachnąca najlepszym włoskim espresso, spodziewałam się nieco innego
rozwinięcia, co nie oznacza, że się rozczarowałam. Wręcz przeciwnie – gdy tylko dotarłam do ostatniego słowa, poczułam
lekki niedosyt, zaczęłam łaknąć tej historii coraz bardziej.
źródło |
Ogólnie rzecz
biorąc, głównych bohaterów jest trzech – Massimo, Geneviève oraz... Wieczne
Miasto, które z każdą kolejną stroną sukcesywnie poznajemy. Czytelnik staje się
nieodłącznym towarzyszem Massima – wraz z nim spaceruje uliczkami Rzymu,
zachwyca się jego bogactwem, przysłuchuje się rozmowom prowadzonym w barze,
kosztuje najlepiej przyrządzonej włoskiej kawy... I wraz z bohaterem poznaje
sekret Geneviève, dla której najlepszym przyjacielem jest pamiętnik, który
starannie prowadzi, uznając go za skarbnicę jej najskrytszych myśli.
Bohaterowie
(mam na myśli dwóch pierwszych) są wykreowani à la perfection.
Każdy z nich stanowi swego rodzaju indywiduum, choć i w duecie sprawdzają
się nienagannie. Powiecie: nie byli w stanie prowadzić rozmów, gdyż on nie znał ani
słowa po francusku, z kolei jej znajomość włoskiego nie pozwalała na dogłębne
dyskusje... Otóż nie! Tych dwoje nawiązało własną nić porozumienia – uczucia odczytywali z mimiki twarzy i obyli się bez wielkich słów. Massimo opowiada dziewczynie historię własnego
życia, dzieli się z nią przemyśleniami, ta – choć momentami nieumiejętnie –
wspiera go i szczerze mu współczuje. Wrażliwość Geneviève dogłębnie go porusza,
co sprawia, że oboje stają się przyjaciółmi całkowicie przypadkowo. Początkowo
irytowała mnie niedostępność Francuzki, jednak z czasem przestała. Moim
skromnym zdaniem autor finezyjnie wyidealizował Geneviève, by wzbudzić zainteresowanie
czytelnika jej osobą; ten zabieg sprawił, że zaczęłam traktować ją z lekkim
dystansem, a bardziej skupiłam się na historii Massima. Gdy nastąpił punkt
kulminacyjny, miałam ochotę płakać nad smutnym losem dziewczyny i zaczęłam
rozumieć jej nieco odmienne, ostrożne zachowanie.
źródło |
Pierwsza
kawa o poranku jest stworzona dla
osób, które uwielbiają przenieść się choć na chwilę w inne miejsce i odpocząć
od szarej, melancholijnej rzeczywistości. To niezwykle klimatyczna opowieść
otulona zapachem wyśmienitej kawy. Rzym jest tutaj perłą, na której nie ma
żadnej rysy. Massimo uważa go za najcudowniejsze miejsce, zagłębia się w jego piękno
i urokliwość każdego zakątka; pozbywa się złych emocji, powierzając mu swoje
sekrety niczym najlepszemu przyjacielowi, towarzyszowi życia.
Powieść została
wzbogacona o krótki przewodnik po świecie kawy – Powiedz mi, jaką kawę
pijesz, a powiem ci, kim jesteś – w którym autor prezentuje podstawowe
rodzaje kawy, tłumacząc jednocześnie znaczenie każdego z nich, i łączy je z
charakterem człowieka. Dzięki temu dodatkowi mamy okazję poczuć magię Wiecznego
Miasta, w którym wszystko jest niezwykle harmonijne, nieskazitelne i urzekające.
Podsumowując, Pierwszą kawę o poranku zdecydowanie
polecam wszystkim, którzy uwielbiają unoszącą się nad nimi atmosferę czułości,
delikatności i łagodności. Tym, którzy poszukują bezkompromisowego romansu czy
dawki akcji, zdecydowanie ją odradzam – po co się rozczarowywać i żałować
sięgnięcia po nią.
Już nie mogę się doczekać, aż sięgnę po swój egzemplarz!
OdpowiedzUsuńI słusznie - też nie mogłam się doczekać, jak zobaczyłam tę piękną okładeczkę... :)
UsuńGrazie Klaudia... Namasté :-)
OdpowiedzUsuńDiego Galdino
Wspaniała recenzja... I te zdjęcia <3
OdpowiedzUsuń