NAJNOWSZE

poniedziałek, 29 września 2014

Ja, Człowiek, skorom ukrył przed światem wszelkie winy moje...

archiwum teatru Capitol
Czarny korytarz. Idę powoli, ponieważ tłum ludzi próbuje przedostać się na drugi koniec. Ta ciemność, przez którą musimy iść, ma za zadanie odseparować nas od świata materialnego i wprowadzić... tutaj. A tu już nic nie jest materialne ani przyziemne. Na tle niebieskawego światła majaczą postacie, białe niczym duchy, wykonujące uciszający gest i podchodzące do swoich widzów, aby złapać ich za rękę i pociągnąć w nieznane.


Na spektakl Agaty Dudy-Gracz pod tytułem: Ja, Piotr Riviere, skorom już zaszlachtował siekierom (!) swoją matkę, swojego ojca, siostry swoje, brata swojego i wszystkich sąsiadów swoich udałam się w ramach festiwalu Boska Komedia w Krakowie. Nie wiedziałam, czego się spodziewać. Do dyspozycji miałam jedynie krótki opis samej sztuki i listę z obsadą. Zaintrygował mnie tytuł. Choć długi, urzeka swoją zagadkowością, a sam spektakl zaskakuje już przy rozpoczęciu. Warto jednak wspomnieć, o czym opowiada...

Gminę Aunay dosięgła tragedia. Pierworodny syn państwa Riviere z niewiadomych przyczyn zamordował całą rodzinę i sąsiadów. Znajdujemy się na sali sądowej, gdzie wszystkie ofiary zabójcy mają prawo zeznawać, a na ławie oskarżonych zostają posadzeni jego rodzice, siostry i brat. Proces rusza. Widzowie obserwują, a co najważniejsze  biorą żywy udział w rozprawie. Jest to jeden z najbardziej niesamowitych aspektów sztuki; widz przebywa w ciągłej interakcji z aktorem już od samego początku, kiedy to właśnie on decyduje, gdzie oglądający spektakl ma usiąść. Dlatego też na owe przedstawienie zarezerwowanie konkretnych miejsc jest niemożliwe.

Tu nie ma czegoś takiego, jak scenografia, rekwizyty, kostiumy czy gra aktorska. Znajdujemy się w paradoksalnie nieistniejącym miejscu, które dla nas uchodzi za prawdziwe. Otaczają nas zmarli, którzy wydają się bardziej namacalni niż ludzie żyjący. Rozmawiają z nami, dotykają nas, czasem siadają obok. Patrzą w nasze oczy tak, jakby chcieli wydobyć z nich wszystkie tajemnice. Grają, manipulują nami, podczas procesu sądowego przedstawiając kolejno swoje własne wersje. A każda z nich inna, każda wzbogacona inną retrospekcją i każda celująca w Piotra Riviere, którego od samego początku skazujemy na potępienie. Właściwie od pierwszej opowieści jesteśmy przekonani o jego winie i złu, które nim kieruje. Choć nie poznajemy tytułowego bohatera przez większą część spektaklu, z wielką łatwością wystawiamy o nim opinię. I chyba właśnie o to chodzi. O to, aby pokazać, jak proste są ludzkie osądy, a do jakiej tragedii potrafią doprowadzić...

Tu nie ma postaci złej ani dobrej. Odziani w biel, sprawiają wrażenie czystych, ale niedługo, na tym kolorze najprościej bowiem ujrzeć grzech. Słuchając historii bohaterów, natrafiamy na kolejne wady i ułomności człowieka. Z przerażeniem odkrywamy, że w tych nieszczęsnych mieszkańcach gminy Aunay potrafimy odnaleźć siebie samych; stereotypowych i wiecznie przekonanych o własnej niewinności. Wreszcie patrzymy na to wszystko z coraz większym niepokojem, ponieważ każdy następny element wywołuje w nas dziwne poczucie winy. Dlaczego? Bo w miarę upływu spektaklu mamy coraz więcej wątpliwości. Zadajemy sobie pytanie: czy Piotr Riviere, ten, który zaszlachtował siekierom swoją matkę, swojego ojca, siostry swoje, brata swojego i wszystkich sąsiadów swoich, rzeczywiście ponosi za to odpowiedzialność? Czy naprawdę wszelkie grzechy, które zostały mu przypisane, należą do niego? Czy krew, którą ma na rękach, wylano z jego winy?

Nie znajdziemy tu odpowiedzi. Nikt nie powie nam wprost, jakie jest rozwiązanie zagadki, bo musimy ją rozwiązać sami. Zgodnie z własnym sumieniem i emocjami. Uświadamiamy sobie, że miejsce, w którym się znajdujemy, najprościej nazwać czyśćcem, z którego my jeszcze wyjdziemy, ale oni już nie. Te strapione dusze, żadna niewinna, a każda tak bardzo odrzucająca swoje błędy. I powtarza swoją wersję niczym mantrę. Raz za razem. Co, gdybyśmy byli na ich miejscu? Co, gdyby i dla nas nie było powrotu?

Spektakl w charakterze misterium był zdecydowanie doskonałym wyborem. Będąc na nim, widz odnosi wrażenie, że nie ma ani początku, ani końca. Nie spotkamy się tu z ukłonami ani wiwatami. Na nasze oklaski nikt nie zareaguje, bo na scenie nie ma aktorów. Są bohaterowie. Reżyserka spektaklu dopięła celu; w okrutny i dosadny sposób ukazała ludzkie słabości i zaniedbania, stereotypowość poglądów i wszystkie te cechy, których tak często się wypieramy. Ta tragikomedia w pewien sposób zadaje nam ból. Ból ten można nazwać inaczej  prawdą. Bo kto z nas potrafi zmierzyć się z nią, nie odczuwając cierpienia?

Kolejnym wielkim atutem przedstawienia jest oświetlenie zaaranżowane przez Katarzynę Łuszczyk. Psychodeliczna gra świateł i efekty idealnie dopełniają całokształt spektaklu, a nawet pokuszę się o stwierdzenie, że odgrywają tu bardzo znaczącą rolę. Nie można zapomnieć o muzyce Piotra Dziubka, która została uhonorowana nagrodą podczas krakowskiego festiwalu Boska Komedia. Dopracowana scenografia, kostiumy utrzymane jedynie w bieli i bardzo dobra gra aktorska. To wszystko przemawia za tym, aby zarezerwować czas i zobaczyć ten spektakl.

Ale nie jest to sztuka dla każdego. Nie jest to proste ani przyjemne. Nie patrzy się na to z zadowoleniem czy wzruszeniem. Strach, gniew, smutek, przerażenie. Wszystko, co widzimy, porusza do głębi. Skłania nas do refleksji i odpowiedzi na pytanie: kim jestem?.


Więc... kim jesteś?

Archiwum teatru Capitol
Archiwum teatru Capitol
Archiwum teatru Capitol

Share:

Prześlij komentarz

Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.

 
Wróć na górę
Copyright © 2014 Essentia. Design: OtwórzBlo.ga | Distributed By Gooyaabi Templates