źródło |
W Barcelonie byłam nie tak dawno. La Ramblę pamiętam nadzwyczaj dokładnie, choć kamiennego Kota nie udało mi się zdobyć... Po przeczytaniu Do zobaczenia w Barcelonie jestem w stu procentach pewna, że muszę ponownie odwiedzić to miasto – opokę flamenco, inspirację dla artystów takich jak Picasso i Gaudi...
Znajome z Poznania postanawiają wyjechać do Barcelony, by tam – pod czujnym okiem mistrza flamenco i uwielbianego nauczyciela – uczyć się tańczyć w słynnej katalońskiej szkole.
Ewa przyjaźni się z Gośką, z nią też dzieli swoją pasję do flamenco. Gdy jej małżeństwo się rozpada, na swojej drodze napotyka Paco, owego mistrza. Podczas pobytu w Barcelonie jej życie diametralnie się zmienia i nabiera zupełnie innych barw.
Czy Ewa zdecyduje się poświęcić wszystko dla miłości i czy będzie w stanie odnaleźć się w hiszpańskiej rzeczywistości?
Wiesz dobrze, że musi być jednakowo intensywne patrzenie z dwóch stron, by coś się wydarzyło.
Nie potrafię jednoznacznie określić moich wrażeń po lekturze Do zobaczenia w Barcelonie, ale z całą pewnością i z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że jestem tą książką wręcz oczarowana. Ja jej nie czytałam, ja ją pochłaniałam. Z każdą stroną łaknęłam jej coraz bardziej. W końcu nie wytrzymałam. Zasiadłam w wygodnym fotelu, minęło zaledwie parę godzin, a ja przewróciłam ostatnią stronę. Gdy zbliżałam się do końca, nie chciałam nawet myśleć o tym, że za chwilę będę zmuszona zaliczyć tę książkę do przeczytanych i nie wiadomo, czy doczekam się kolejnej części. A tak bardzo chciałabym dowiedzieć się, co wydarzyło się w życiu Ewy i Paco, jak potoczyły się dalsze losy dziewczyn z Poznania...
Przejdźmy do rzeczy.
Język, którym posługuje się autorka, jest niezwykle swobodny, dzięki czemu mamy wrażenie, że przepływamy przez fabułę błyskawicznie. Autorka umiejętnie wplata między zdania hiszpańskie zwroty i nazwy poszczególnych stylów i części flamenco, wyjaśniając je w przypisach. Z racji tego, że znam hiszpański, nie miałam problemu ze zrozumieniem kwestii bez zapoznawania się z polską wersją, ale osoby, które dotąd nie miały styczności z tym językiem, również nie zniechęcą się przez to do lektury. Głównie ze względu na to, że owe wyrażenia pojawiają się sporadycznie, najwyraźniej dla urozmaicenia stylu.
Zatrzymajmy się na moment przy analizie stylu autorki. Anna B. Kann oprowadza czytelnika po Barcelonie, rysując przed nim poszczególne miejsca i niekiedy nakreślając ich historię. Pozwala mu także odpocząć na plaży czy pobliskiej ławeczce, zobaczyć Barcelonę późnym wieczorem i odprężyć się podczas wieczoru flamenco w restauracji. Sama zwiedziłam Barcelonę dokładnie, zajrzałam niemal do każdego jej kąta, wiedząc, że jest to niezwykle czarujące miasto, skrzące się tysiącem różnorodnych barw. Czytając Do zobaczenia w Barcelonie, ponownie się w nim znalazłam i miałam okazję spojrzeć na nie z perspektywy innych turystek.
Ogromnym atutem powieści jest przedstawienie historii z punktu widzenia zarówno Ewy i Paco, jak i dziewcząt, które znalazły się w Barcelonie tylko po to, by móc uczestniczyć w kursie flamenco prowadzonym przez jego mistrza. Powiedzenie ilu ludzi, tyle opinii ponownie stało się jasne i prawdziwe. Każda z dziewcząt postrzegała pobyt w Hiszpanii inaczej, zwiedzała Barcelonę na własną rękę i doznała zupełnie innych wrażeń niż pozostałe. Moim zdaniem taki zabieg jest jak najbardziej udany. Bohaterowie zostali wykreowani doskonale. Paco okazał się mężczyzną wrażliwym, choć niekiedy jego zachowanie nieco mnie irytowało. Faktem jest, że Hiszpanie zupełnie inaczej odbierają miłość. Jedni dla swoich zdobyczy rezerwują te quiero, inni te amo – choć pozornie oba zwroty znaczą to samo, istnieje zasadnicza różnica między nimi. Po zapoznaniu się z tłumaczeniem przeglądamy na oczy. Przecież znamy różnicę między pragnę cię a kocham cię. Język hiszpański wbrew pozorom jest bogaty, ale żeby to dostrzec, należy najpierw go poznać. Pamiętajcie, drodzy Panowie! Jeśli zamierzacie wyznać miłość kobiecie swojego życia po hiszpańsku, zapomnijcie o te quiero na rzecz te amo! A mi solete możecie dorzucić dla urozmaicenia.
Bardzo współczułam Ewie. Jej życie nie było kolorowe; mąż, zamiast rozmawiać z nią, odpisywał na jej maile (podkreślam: odpisywał!), a jedyną osobę, której mogła się zwierzyć, stanowiła Gośka. Rzucona na głęboką wodę, nie uświadamiała sobie, jakim mężczyzną Paco jest naprawdę. Było mi jej żal, gdy ten spędzał kolejne noce z jej koleżankami, bo każdy ma do tego prawo. Pragnęłam stanąć przed Ewą i powiedzieć jej o wszystkim, by się nie łudziła, jednak z drugiej strony miałam nadzieję na przemianę Paco. Już sama nie wiem, co o tym sądzić. Ewa z Paco tworzyli zgrany duet, ale czy Ewa była przygotowana na tak diametralne zmiany w swoim życiu? I przede wszystkim – czy warto zaryzykować własne szczęście i poświęcić wszystko dla mężczyzny zagadki?
Do zobaczenia w Barcelonie stała się moją perełką. Odkąd wzięłam ją do ręki, spojrzałam na okładkę i przeczytałam nieco lakoniczny opis fabuły, byłam pewna, że to książka stworzona dla mnie – nakręconej kochanki Hiszpanii i wszystkiego, co z nią związane. Odkryłam tajemnicę flamenco, uczestnicząc w lekcjach wraz z dziewczynami, tańcząc z abanico w ręku, pijąc cavę na przemian z kawą i jedząc magdalenki na śniadanie, a na obiad paellę. To historia przesycona barwami Katalonii, namiętnością, tocząca się w rytmie flamenco. Przede wszystkim jest to historia życiowa, skłaniająca do refleksji nad konsekwencjami ludzkich wyborów i spełnianiem najskrytszych marzeń, które każdy z nas kryje głęboko w sobie.
Magiczny klimat Barcelony poczuje każdy, kto sięgnie po tę książkę. Gorąco polecam i jestem dumna z autorki, że potrafiła przedstawić Hiszpanię tak umiejętnie, a zarazem obiektywnie.
Barcelona daje dużo... i jeszcze więcej zabiera.
Magiczny klimat Barcelony poczuje każdy, kto sięgnie po tę książkę. Gorąco polecam i jestem dumna z autorki, że potrafiła przedstawić Hiszpanię tak umiejętnie, a zarazem obiektywnie.
Hasta luego en Barcelona!
Prześlij komentarz
Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.