źródło |
Bardzo lubię powieści historyczne. Historia była moim ulubionym przedmiotem w szkole, taką pasją, której się oddaję, a nauka przychodzi z
łatwością. Często dawałem ściągać kolegom i koleżankom z klasy, bo to, co
dla nich wydawało się trudne oraz kompletnie niepotrzebne, mi przychodziło z
łatwością i przypominało o naszym dziedzictwie. Kto z nas nie lubił
bajek i legend o mężnych rycerzach, królewnach albo dostojnych paniczach?
Gdy już dorośliśmy, bajki zamieniły się w filmy i seriale pełne intryg,
zwaśnionych rodów oraz walk o władzę – zawsze takie produkcje będą miały
popyt, jednak czy zastanawialiście się kiedyś dlaczego tak jest? Może
budzi się w nas nieposkromiona chęć przeżycia niesamowitych przygód,
liźnięcia średniowiecznego życia? A może chcemy oderwać się od naszej
szarej rzeczywistości pełnej nowoczesnej technologii i technicznych
ułatwień, które mają służyć wygodniejszej egzystencji? Prawda jest taka, że
historia jest ciągle obecna w naszym życiu i za każdym razem fascynuje
nas swoją głębią, kulturowym dziedzictwem i przekazami, które muszą
zostać zapamiętane – dla przyszłych pokoleń.
Mam przed sobą najnowszą książkę Elżbiety Cherezińskiej Niewidzialna korona.
Przy zbliżającej się premierze, na przydrożnych bilbordach na czarnym
tle, wołało do nas stare, prawdziwe hasło: królestwo to więcej niż król, a
my mogliśmy dostrzec tajemniczą postać, dzierżącą koronę króla. Byłbym
zapomniał, kampania promocyjna rozreklamowała tę pozycję jako powieść
historyczną, luźno traktującą losy księcia Kujaw Władysława,
późniejszego króla Łokietka. Moja chętka na tą historię urosła do
niebotycznych rozmiarów, a dzięki wydawnictwu Zysk i S-ka mogłem szybko
przekonać się, czy wysokie oceny są autentycznie subiektywne, czy
wystawione pod publiczkę. Niewidzialna korona to druga z tej serii
książka Cherezińskiej – poprzedniczka traktowała o rozbiciu dzielnicowym
i uporczywym dążeniu na tron Przemysła – króla, którego jedynym
marzeniem było ujrzeć swój kraj ponownie połączony, pod jednym
sztandarem.
Król nie żyje. Przemysł II został zamordowany. Zaczyna się gra o koronę. Taki wstęp zawiera Niewidzialna korona,
zapraszając czytelników do zgłębienia historycznych dziejów kandydatów
do tronu. Władysław, przez wrogów nazywany Karłem, a przez przyjaciół
Małym Księciem, jest głównym pretendentem do polskiej korony, jednak
każdy z nas wie, że polscy magnaci i baronowie od zawsze decydowali o
losach Polski, niejednokrotnie spychając ją na skraj bankructwa i
rozbicia. Tak zdarzyło się i tym razem – każdy orze jak może, na pierwszy plan
wychodzą układy i układziki, intrygi grają główną rolę, a nikt tak
naprawdę nie zważa na dobro ojczyzny, ważne są posiadłości, nawet te
najmniejsze, i dobre stosunki z władcą, który wydaje się lubiany i popularny.
Do tronu pretenduje również Henryk, książę głogowski, który nieustannie
nęka Władka i uruchamia wszelkie konszachty, by mu zaszkodzić. Do
polskiej gry o tron, jak niektórzy mają w zwyczaju nazywać powieści
Cherezińskiej, włącza się jeszcze jeden władca, chcący zgarnąć wszystko
za jednym zamachem.
Powiem wam od razu – to nie jest czysta i regulaminowa książka
historyczna. Historyczny zdaje się tutaj tylko jej rys i zachowanie
prawdziwych imion, nazwisk, średniowiecznych realiów, nazw
geograficznych i faktycznych wydarzeń z tamtego okresu. Niewidzialna korona zbiera oceny niezwykle wysokie albo te najniższe – argumentowane pogwałceniem polskiej historii; osoby wystawiające najniższe oceny bronią swoich racji, mówiąc,
że nie powinno się wplatać w historyczne wątki zmyślonych zdarzeń i
elementów rodem z high fantasy. A tych jest całkiem sporo – od
spersonifikowanych herbów, które latają i czuwają, po wątki homoseksualne
i rolę kobiet. Powieść autorki została silnie sfeminizowana; kobiety
odgrywają potężną rolę w występujących wydarzeniach, dzierżą władzę i nie
zawahają się jej użyć do własnych celów. Wykorzystują swoją seksualność,
a faceci nagle są im posłuszni jak baranki; ich średniowieczna rola
klaczy rozpłodowych i spełnianie zachcianek małżonka wydają się zepchnięte na
boczny tor.
Mamy tutaj i kapkę literatury fantasy. Wysłanniczki pogańskiego bożka
pewnie dzierżą w swoich smukłych dłoniach potężne łuki i ciągle są
obecne w życiu pewnej małej królewny, pomagając jej zdobyć to, o co
wszyscy walczą. Ich leśne perypetie i tajemnicze narady miały wprowadzić
pewną dozę niepewności i zaostrzyć nasze apetyty na więcej, jednak
wyszło trochę nużąco i kiepsko – ich wątek mógłby być okrojony do
minimum, chyba że ktoś ma bardzo bujną wyobraźnię i lubi takie cuda w
polskiej historii. Dla mnie temat zdecydowanie na minus.
Cherezińska opiera swoją książkę na faktycznych, historycznych
wydarzeniach, zmienia jednak ich wydźwięk i role poszczególnych postaci. Wacław II Przemyślida to dziecko i idiota zamknięte w ciele mężczyzny,
który ma przebłyski świadomości i geniuszu. Jedyne, o czym potrafi mówić, to seks i rozpładzanie, a jego żarty są niesmaczne i pozbawione humoru; nawet jego wierny pies biskup Muskata załamuje ręce, by później nimi
klaskać na genialne pomysły króla. Od razu można dostrzec w nim chęć
rywalizacji i plecenia sieci intryg, by jak najbardziej podburzyć
fundamenty nowej Polski – jego układy sięgają głęboko w kraj, a i sam o
wszystkich wydarzeniach wie jako pierwszy. Władysław, często nazywany
Władkiem, to patriota i huragan w jednej osobie. Nie pomyśli, zanim coś
zrobi, usprawiedliwia swoje czyny dobrem Polski, jednak możemy wyczuć od
niego niezdrową ambicję i wolę walki. A do wojaczki będzie miał okazji
co niemiara – po wyborze margrabiów na księcia Starszej Polski zostanie
zaatakowany ze wszystkich stron – Brandenburgia, Prusy, Święte
Cesarstwo Rzymskie, Czechy poczują łatwy kąsek, a i Śląsk swoje trzy
grosze dołoży, ba! sam papież gdzieś się nam przewinie.
Tak jak wspominałem wyżej, nie klasyfikowałbym Niewidzialnej korony
jako powieści historycznej. Od początku miałem problem z oceną tej
książki, bo sam nie wiedziałem, jak mam ją traktować – przedstawiane
wydarzenia są tymi prawdziwymi, jednak pewne eksperymenty autorki z
naszą historią niespecjalnie przypadły mi do gustu, chociażby te
wyznawczynie Trzygłowa. Wiem, że typowa powieść historyczna o losach
przyszłego króla Polski, Władysława, mogłaby być kompletnie nudna i by
się nie sprzedała, no ale ludzie! Ileż można mówić o seksie? Rozumiem,
że pisarka chciała nadać więcej osobowości bohaterom, uczynić ich
bardziej ludzkimi i wrażliwymi osobami, ale wątek homoseksualny to już
przesada, zwłaszcza że jest opisany karykaturalnie i wprowadza nas w
stan głębokiego politowania. Technicznie rzecz biorąc, trafiło się
kilka korektorskich błędów, które aż rażą w oczy, jednak cały layout i
skład został wykonany perfekcyjnie.
Cherezińska zgrabnie zmieściła się w dziesięciu latach swojej... fabuły?
A i na końcu zapowiada, że to nie ostatnia książka o średniowiecznej
Polsce – będzie trzecia część. No właśnie, posłowie autorki. W swoich
słowach dziękuje ona niezliczonemu gronu specjalistów, historyków, a
nawet pewnemu węgierskiemu uczonemu, którego słów i tak nie rozumiała.
Problem jest taki, że rys historyczny, o który oparła ona swoją książkę, można znaleźć w Wikipedii i kilku naukowych książkach. Na
lekcjach historii rozszerzonej w liceum temat na pewno bywa szeroko
omawiany, może nie tak szczegółowo, by pisać o tym książkę, jednak
historyczne detale potrzebne do jej napisania są do znalezienia w
ciągu kilku godzin. Może się czepiam, ale zwracam uwagę na wszystko, o
czym autor pisze, a tutaj poczułem się lekko oszukany – dostałem książkę
historyczną, którą autorka broni jako taką, a wcale takową nie jest.
Niezaprzeczalnie pierwszoplanową rolą, jaką odrywa Niewidzialna korona,
jest uświadamianie Polaków w ich dziedzictwie, o którym bardzo często
zapominamy. Powiedzmy sobie szczerze, że nasze społeczeństwo nie czyta
prawie wcale, a z książkami historycznymi miało do czynienia w szkole
średniej. Nowa powieść Cherezińskiej zachęca swoją frywolnością i wolną
interpretacją, odrzucając archaizmy i niezrozumiałe wyrażenia. Dialogi i
przemyślenia są napisane prostym językiem, takim, jakim porozumiewają
się ludzie XXI wieku, bez żadnych średniowiecznych wtrąceń. Plus jest
taki, że książkę czyta się niezwykle szybko i łatwo, bo potrafi ona
wciągać i intrygować. Po kilkunastu stronach zaczniemy uwielbiać
Władysława, mimo jego porywczej natury, nienawidzić Jakuba de
Guntersberga i szanować arcybiskupa Świnkę – zaczniemy utożsamiać się z
poszczególnymi bohaterami, bo prędzej czy później obudzi się w nas chęć
przygód i poznania zwyczajów oraz kultury tamtych czasów. Dzięki tej
książce przypomnimy sobie, o co walczyli nasi przodkowie, jak piękną i
bogatą mamy historię, a może zachęcimy naszych przyjaciół i rodzinę, by
sięgnęli po Niewidzialną koronę.
Kończąc, muszę podkreślić i poprosić was, by nie traktować powieści jako
historii prawdziwej, niewzbogacanej, z prostolinijnymi bohaterami. W
moim odczuciu Cherezińska chciała zaproponować coś nowego – coś, co
zachęci nas do sięgnięcia po historię – w większości znienawidzony przez
nas przedmiot szkolny. Aby coś nudnego stało się ciekawe, trzeba to
lekko zmienić i nagiąć panujące, często archaiczne zasady; może autorka
przesadziła w kilku pomysłach, jednak całość wychodzi na duży plus.
Recenzja powinna być subiektywna, a ja zapewniam was, że moja, człeka
lubującego się w historii, taka jest. Przymrużam oko na wplatanie
różnorakich wątków i zmianę ról poszczególnych postaci – jeśli chcecie
przeczytać coś nowego i miks gatunków takich jak fantasy, kryminały,
romanse, dramaty i literaturę kobiecą, sięgnijcie po Niewidzialną koronę, to wszystko już tam jest.
Prześlij komentarz
Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.