źródło |
Nie, prawdziwą przyczyną moich obaw jest znany wszystkim ludziom najzwyczajniejszy w świecie strach przed śmiercią i nieistnieniem. W moim przypadku spotęgowany chwilą jasności, której nie potrafię wyjaśnić... Zapomnijcie o tym. Jedyne istoty, jakie pojawiły się na scenie w dwudziestym wieku i zdołały dotrwać do dziś, to znaczy – do trzydziestego drugiego, to ja i, być może, kilka sekwoi. Pozbawiony pasywności właściwej królestwu roślin, odkryłem z czasem, że istnieniu towarzyszy nieustannie rosnący strach...
źródło |
Dorobek pisarski Rogera Zelaznego stanowi 150 opowiadań i 50 książek. Pisarz został oznaczony nagrodą Nebula trzykrotnie (14 nominacji), a nagrodą Hugo sześciokrotnie (14 nominacji).
Francis Sandow – Noszący
Imię – żyje w swoim świecie. Dosłownie. Jako bogacz, żyjący już od dobrych kilkuset lat (a wygląda całkiem żwawo jak na swój wiek), wiedzie cudowną, sielską egzystencję
na własnej planecie – troszkę ciasnej, ale własnej. Cała ta melancholia
znika, gdy nasz bohater dostaje serię niespodziewanych listów z zawartością,
która zwykłego człowieka doprowadziłaby do skraju szaleństwa. Sandow będzie
musiał stawić czoła swoim największym lękom, których tak bardzo chciał uniknąć
przez te wszystkie lata…
Czym urzekła mnie ta książka? I znów, proszę państwa, muszę przyznać, że sięgnęłam do starych zdobyczy mojego taty, które z utęsknieniem czekają, aż ktoś dostarczy im światła dziennego i wyciągnie z mętnych, zatęchłych koszar strychowej duchoty. Cóż mnie tak zaciekawiło? Dawne wspomnienie mojego rodziciela, że Roger Zelazny genialnym autorem jest i owe złote litery rzucające się na każdego, kto ośmieli się zajrzeć na najwyższe, nieuczęszczane już tak często piętro domu. Kolejnym motorem do czytania było wydawnictwo, którego nakładem wydana jest Wyspa Umarłych i rok produkcji. Tutaj znowu muszę przytoczyć słowa taty: Kiedyś kupowało się książki, patrząc jedynie na wydawnictwo i ewentualnie gatunek – wiadomo było, że kupi się dzieło sztuki, wtedy każda wydawana książka była na wagę złota. Czy potrzeba tu jeszcze jakiegoś komentarza? Atlantis. 1969. Roger Zelazny. Idealnie.
Jak już wspomniałam, mam słabość do starych książek – do tego charakterystycznego zapachu, lekko pożółkłych już stron, do czcionki itp... Co za tym idzie? Niespotykany już często styl wypowiedzi. Delikatnie inaczej budowane zdania, inne słownictwo; nic tak nie pobudza wyobraźni i nie nadaje tak ciepłej atmosfery! Roger Zelazny ma bardzo lekkie pióro, jednocześnie dające do myślenia. W bardzo charakterystyczny dla siebie sposób buduje dość rozwlekłe zdania, które rzeczywiście są skarbnicą wyszukania i dobrego smaku. Autor w sprytny sposób otwiera przed czytelnikiem nowe horyzonty, pokazuje światy, o których nikomu przed nim się nie śniło, a i ludziom XXI wieku trudno je sobie wyobrazić.
Czytając, czułam się, jakbym była w zupełnie innym świecie. Wyspa Umarłych to nie tylko piękne oderwanie od szarej rzeczywistości, to przygoda! Ta książka była moją pierwszą z gatunku science fiction i nie zawiodłam się ani trochę! Autor z lekkością przeskakuje pomiędzy zupełnie różnymi od siebie uniwersami, a czytelnik chłonie informacje jak gąbka; nie myśli o tym, po prostu płynie na fali stworzonej przez Zelaznego, moim skromnym zdaniem – króla science fiction!
Jedynym minusem tej książki jest jej objętość! Te skromne 150 stron to zdecydowanie za mało. Lektura pozostawia po sobie niedosyt, ale nie pod względem fabuły, a raczej samego czytania. Trudno pogodzić się z tym, że książek Zelaznego na polskim rynku jest tak mało – większość można znaleźć w antykwariatach bądź na stoiskach Taniej Książki (lub jak w moim przypadku, i uważam, że mam niesamowite szczęście, gmerając na strychu). Takie perełki jak Wyspa Umarłych – książka raczej nieznana przez młode pokolenie – powinny być lepiej rozpowszechniane, aby każdy miał do nich dostęp!
Dla kogo jest ta książka? Młodszym może sprawiać trudność jej zrozumienie i momentami zawiła fabuła, ale Wyspa Umarłych warta jest przeczytania niezależnie od wieku czy płci. Fani sci-fi będą zachwyceni, a sceptycy oczarowani. To książka łamiąca wszelkie bariery!
Telepatyczna eutanazja. Mentalne morderstwo. Słyszałem ludzi mówiących, że niezależnie od tego, jak bardzo – teraz, w tej chwili – kochasz życie i pragniesz żyć wiecznie, pewnego dnia będziesz chciał umrzeć i zaczniesz się modlić o śmierć. Mówiąc to, myśleli o bólu. Chcieli odejść czy uciec pogodnie. A ja nie chcę odchodzić z pogodą czy rezygnacją w tę dobrą noc, o nie, dziękuję. Zamierzam walczyć do upadłego z gasnącym światłem i wyć o każdy centymetr tej drogi...
Prześlij komentarz
Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.