NAJNOWSZE

piątek, 19 września 2014

Transylvanian Concubine

źródło
Każdy z modnych gatunków (przeważnie młodzieżowych) przeżywa prawdziwe bum!. Nagle, za sprawą jednej książki, jak Zmierzch czy Igrzyska śmierci, na rynku wydawniczym pojawiają się tysiące powieści o wampirach, wilkołakach, nimfach, elfach, trollach (tak, nawet trollach) czy o ludziach, którym przyszło żyć w świecie po apokalipsie. Tak samo jak jedna z wielu pokochałam Zmierzch i mrocznego Edwarda, ale już po kilku miesiącach moja fascynacja zmieniła się w zażenowanie. I gdy poczytywałam inne książki, to trafiałam zarówno na te lepsze, które zapierały mi dech w piersiach, jak i te gorsze, którymi miałam ochotę rzucić o ścianę, wyciągnąć z książki bohaterów, porządnie nimi potrząsnąć i sprawić, by zaczęli zachowywać się inaczej, lepiej, rozsądniej. Ogólnie, żeby zaczęli MYŚLEĆ, co chyba nie jest wielkim wymogiem. Niestety, tych drugich jest zdecydowanie więcej. I przez to z wielkim sceptycyzmem podchodzę do książek o wilkołakach, wampirach, trollach, elfach i czarownicach. A jak wszystkie z tych stworów można spotkać w jednej powieści... wymiękam i raczej rezygnuję.



Gdy zobaczyłam książkę Julii Bernard, Czarownice z Wolfensteinu, byłam dość negatywnie nastawiona. Czarownice, świat wilkołaków, wampirów innych mrocznych stworów, a nawet starożytnych, słowiańskich bogów? Jednak postanowiłam zaryzykować. Może ta książka nie jest taka zła  w końcu nie spotkałam jeszcze powieści od Videografu, która by mi się nie spodobała. Czy się nie pomyliłam?

Amelia jest normalną dziewczyną z nienormalną mamą Martyną  panią anestezjolog, z manią czystości i kontroli nad wszystkim, zwłaszcza nad córką. Oczywiście  z troski i miłości oraz niepokoju. Stara się, aby ich życie było poukładane. Wie jednak, że to tylko pozory i wszystko znane i poukładane w każdym momencie może się skończyć. I tak się dzieje w pewną halloweenową noc, kiedy w Amelii budzi się moc i ta doznaje Przemiany, która da jej możliwość zobaczenia innego, magicznego świata Nawii. Martyna pochodzi ze starożytnego rodu czarownic Hohenstauf, które zamieszkują stary dwór Wolfenstein, a moc przekazują sobie z pokolenia na pokolenie. I chociaż kobieta jest względnie przygotowana na całą sytuację, zaczyna się bać. Zabiera córkę do domu swojej matki  Adeli  do rodzinnej posiadłości. Tam dziewczyna ma wytrzymać sześć tygodni, szkoląc się pod okiem babki, której do tej pory nie znała. Jak poradzi sobie z tym wszystkim Martyna, demoniczny wampir, przystojny wilkołak i Triumwirat, który czyha na życie Amelii? Czy młoda czarownica ma szansę na życie i czy chociaż w najmniejszym stopniu będzie ono takie, jak sprzed Przemiany?

Sięgałam po książkę z pewnymi obawami (o czym wspomniałam), ale zamknęłam ją oczarowana i z wielkim uśmiechem, bo Pierścień i Sito to dopiero część pierwsza pozycji o Czarownicach z Wolfensteinu. Żałuję tylko, że na pozostałe trzeba jeszcze trochę poczekać. Bo autorka zakończyła powieść w najbardziej emocjonującym momencie, gdy czytelnik wstrzymuje powietrze w oczekiwaniu na dalsze losy bohaterów, nad którymi stanął dramatyczny znak zapytania.

Z tej książki powinni brać przykład inni autorzy, którzy porywają się na dzieła o istotach nadprzyrodzonych. Julia Bernard włożyła dużo pracy w stworzenie powieści tak doskonałej, tak wstrząsającej i tak wciągającej. Wszystko w niej zasługuje na głęboki ukłon: bohaterowie, akcja, wydarzenia… Żadna postać nie jest pominięta, każdą można poznać i zrozumieć, a w dodatku wszystkie różnią się od siebie. Ich przeszłość autorka odkrywa powoli, nie zdradzając wszystkiego od razu. I bardzo skupia się na ich poszczególnych cechach charakteru, stwarzając kreacje tak wiarygodne, że mogłyby stanąć tuż obok mnie i być naturalne. Bo to jest sztuka.

Martyna, perfekcyjna pani anestezjolog, była postacią, której charakter i zachowanie najbardziej się zmieniły. Pod wpływem Przemiany swojej córki poczuła, że odzyskała jakąś część swojej wolności. Stało się to, co się miało stać: jej Amelka jest pod opieka Adeli, w Wolfensteinie, gdzie dziewczyna może czuć się bezpieczna i nic jej tam nie grozi. W jej otoczeniu pojawia się wampir, który również odegra niemałą rolę w całej historii. Amelia bardzo przypomina niemal każdą nastolatkę z najlepszym przyjacielem/przyjaciółką, z pierwszą miłością, wadami i pewnymi tajemnicami, które chce zachować dla siebie. Poczułam do niej wielką sympatię. Nie była wzorem postaci: och, jaka jestem odważna, zdolna, stawię czoła Przemianie, będę od razu błyszczeć i wszystko będzie już taaakie proste, jakie można często spotkać w książkach, które stoją na niższym poziomie niż Czarownice...

Julia Bernard stworzyła powieść pełną zwrotów akcji, napięcia, zagadek i pytań, na które w większości nie ma odpowiedzi (odpowie na nie później, w dalszych tomach). Jest to jednocześnie książka, która wymaga skupienia i czasu, bo nie da się jej przeczytać błyskawicznie. Trzeba się nią delektować, odkładając raz na jakiś czas, aby wszystko przemyśleć i zrozumieć. Bo czytanie po łebkach tylko popsuje efekt tej powieści.

Ja sama czekam z niecierpliwością na kolejny tom książki Bernard.

Share:

Prześlij komentarz

Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.

 
Wróć na górę
Copyright © 2014 Essentia. Design: OtwórzBlo.ga | Distributed By Gooyaabi Templates