NAJNOWSZE

piątek, 26 grudnia 2014

All you need is love

źródło

Prószący śnieg za oknem, przepyszny aromat domowych wypieków dobiegający z kuchni, niecierpliwe wyglądanie pierwszej gwiazdki… Czego brakuje w tym zestawieniu? Oczywiście dobrego świątecznego filmu. I nie, nie mam tu na myśli Kevina po ran enty maltretującego włamywaczy, ale jedną z najlepszych komedii wszech czasów – To właśnie miłość.


Film Richarda Curtisa dzieli się na kilka przeplatających się historyjek. Nowo zaprzysiężony premier Wielkiej Brytanii będzie musiał poradzić sobie nie tylko z odpowiedzialnym stanowiskiem, ale także z zauroczeniem jedną z pracownic jego biura. Będąca w długoletnim związku Karen zauważa, że jej mąż coraz bardziej się od niej oddala. Jamie wyjeżdża za granicę, aby podreperować złamane serce, i niespodziewanie odnajduje tam miłość. Młody chłopiec pragnie rozbudzić zainteresowanie najpopularniejszej uczennicy w szkole. Przebrzmiały gwiazdor rocka próbuje w wielkim stylu powrócić na scenę. I tak dalej, i tak dalej…

Takie natężenie różnorodnych opowieści grozi zawsze zredukowaniem fabuły do szeregu standardowych frazesów. Lecz Curtis przekuwa wady w zalety i dzięki nowelowej formule unika scenariuszowej nudy, sklejając swój film z samych głównych atrakcji. W mistrzowski sposób potrafi w zaledwie trzech scenkach (ba, niekiedy nawet w jednym ujęciu) uchwycić esencję swoich bohaterów. W ciągu kilku minut charakteryzuje postacie lepiej niż niejeden reżyser w dwugodzinnym filmie. Do tego w doskonały sposób łączy wszystkie nowele, subtelnie zacieśnia je ze sobą, tworząc zgrabną całość.


źródło

Miłość ma wiele twarzy – zdaje się mówić Curtis, gdyż przedział wiekowy w jego filmie jest spory. Każdy z widzów odnajdzie w którymś z bohaterów cząstkę własnych pragnień, obojętnie czy utożsami się z szarą biurową myszką czy ze świeżo upieczonym wdowcem. Reżyser oddaje emocje każdej z osób z wyczuciem. Nikogo nie bagatelizuje, z empatią traktuje osobiste rozterki bohaterów. Każdy jest dla niego ważny, bo każdy szuka miłości i bliskości drugiej osoby na swój sposób.

Lwią przysługę oddają filmowi aktorzy. Zarówno starsi wyjadacze (Rickman, Thompson, Nighy, Neeson), jak i nowa brytyjska śmietanka (Knightley, Freeman, Lincoln) spisują się znakomicie. Ich naturalność dodaje całości bezpretensjonalnego uroku. Bezbłędnie wykorzystują wszystkie zabawne bądź wzruszające gagi sytuacyjne, a tych jest w filmie sporo. Jeśli waszych serc nie poruszy ciche miłosne wyznanie Marka czy scena z Samem na lotnisku, to znaczy, że są one z kamienia.


źródło


Aby bańka słodkiego świątecznego klimatu nie urosła do horrendalnych rozmiarów, Curtis wzbogaca ją o gorzkie spostrzeżenia. Nie ukrywa, że, jak w prawdziwym życiu, nie wszystkich czeka szczęśliwe zakończenie. To, jak na standardy komromów, bardzo rzadki punkt widzenia. I dlatego właśnie Love Actually, mimo zaledwie 11 lat na karku, należy już do klasyki gatunku. Perfekcyjnie łączy bowiem skrajne przeciwieństwa – to cudowny feel-good movie, ale podszyty smutkiem, obraz słodki, ale jednocześnie gorzki, prawdziwy i bajkowy w jednym momencie.



Share:

Prześlij komentarz

Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.

 
Wróć na górę
Copyright © 2014 Essentia. Design: OtwórzBlo.ga | Distributed By Gooyaabi Templates