źródło |
Seria Wodospady Cienia rozwija się z każdym kolejnym tomem. Numer jeden w pewnym sensie mnie rozczarował i gdyby nie wrodzona ciekawość, z pewnością nie sięgnęłabym po kolejne książki z cyklu. Na szczęście ryzyko się opłaciło, numer dwa mile mnie zaskoczył, dzięki czemu nie mogłam doczekać się następnej części, w której może choć trochę zostanie nam przybliżona zagadka pochodzenia głównej bohaterki Kylie.
Nastolatka oczekuje odwiedzin swych dziadków ze strony biologicznego ojca i ma nadzieję, że udzielą jej informacji mających kluczowe znaczenie z jej zdolnościami. Poza sprawami pochodzenia głowę Kylie zajmują sprawy sercowe. Ciągle jest niepewna swoich uczuć do dwóch chłopców, Lucasa i Dereka. Obaj są dla niej ważni, jednak splot wydarzeń sprawi, iż zbliży się do wilkołaka, który będzie dla niej wsparciem w wielu sytuacjach. Niestety cień na ich relacje będzie padał ze strony koleżanki z watahy, Fredericki, usilnie starającej się przeszkodzić w relacjach między dwojgiem obozowiczów.
W dodatku Kylie znowu zacznie ukazywać się duch kobiety, przekazując niepokojące wieści w postaci jednego zdania. Co najdziwniejsze, zjawa nie będzie umiała powiedzieć, kim jest i od kogo są wieści. Z każdym dniem będzie odczuwalne coraz większe zagrożenie, tylko kto tym razem zaatakuje i kto padnie ofiarą? Czy Kylie uda się zapobiec nieszczęściu? Dzięki dwóm przyjaciółkom z domku codzienne troski będzie łatwiej znieść. Jak zawsze poczucie humoru Mirandy i Delli rozładuje wiele napięć. Dziewczyny mimo różnic będą potrafiły zgrać się i nawzajem wspierać w trudnych chwilach.
W dodatku Kylie znowu zacznie ukazywać się duch kobiety, przekazując niepokojące wieści w postaci jednego zdania. Co najdziwniejsze, zjawa nie będzie umiała powiedzieć, kim jest i od kogo są wieści. Z każdym dniem będzie odczuwalne coraz większe zagrożenie, tylko kto tym razem zaatakuje i kto padnie ofiarą? Czy Kylie uda się zapobiec nieszczęściu? Dzięki dwóm przyjaciółkom z domku codzienne troski będzie łatwiej znieść. Jak zawsze poczucie humoru Mirandy i Delli rozładuje wiele napięć. Dziewczyny mimo różnic będą potrafiły zgrać się i nawzajem wspierać w trudnych chwilach.
Nie mogłam się doczekać kolejnej części, bardzo byłam ciekawa dalszych losów nastolatków, do których bądź co bądź już się się przywiązałam. Sprawa z Kylie w pewnym sensie zaintrygowała mnie. Wiele było tropów, a każdy z nich zostawiał więcej pytań bez odpowiedzi. W obozie panuje już nieco inna atmosfera wśród młodzieży. Wszyscy wydają się bardziej ze sobą zżyci, co nie oznacza, że zabraknie konfliktów. Zwłaszcza na polu uczuciowym, gdzie w grę będzie wchodziła zazdrość.
Autorka bliżej nakreśla czytelnikowi postać Perry'ego, zmiennokształtnego, który darzy uczuciem koleżankę z domku Kylie, czarownicę Mirandę. Oboje kochają się, niestety w wyniku sytuacji, jaka miała miejsce w drugim tomie, ich uczucie zostało wystawione na próbę. Kylie, mając własne problemy, w ramach odskoczni postanawia pomóc tej dwójce, więcej czasu spędza z Perrym, który, jak się okazuje, nie jest taki zły. Oczywiście ma swoje za uszami, jednak przy bliższym poznaniu okazuje się dobrym kolegą ze smutną przeszłością, o której tak naprawdę wie niewiele osób. Wiele razy poczujemy dreszcz niebezpieczeństwa, owieje nas chłód podczas przybycia kolejnego ducha, zaś wyprawa na cmentarz okaże się czymś naprawdę ryzykownym. W przypadku Kylie, oczywiście.
Autorka bliżej nakreśla czytelnikowi postać Perry'ego, zmiennokształtnego, który darzy uczuciem koleżankę z domku Kylie, czarownicę Mirandę. Oboje kochają się, niestety w wyniku sytuacji, jaka miała miejsce w drugim tomie, ich uczucie zostało wystawione na próbę. Kylie, mając własne problemy, w ramach odskoczni postanawia pomóc tej dwójce, więcej czasu spędza z Perrym, który, jak się okazuje, nie jest taki zły. Oczywiście ma swoje za uszami, jednak przy bliższym poznaniu okazuje się dobrym kolegą ze smutną przeszłością, o której tak naprawdę wie niewiele osób. Wiele razy poczujemy dreszcz niebezpieczeństwa, owieje nas chłód podczas przybycia kolejnego ducha, zaś wyprawa na cmentarz okaże się czymś naprawdę ryzykownym. W przypadku Kylie, oczywiście.
Porównując dotychczas wydane publikacje serii, muszę powiedzieć, że od drugiej poziom wzrósł. Nie żeby Zabrana o zmierzchu powaliła mnie na kolana, jednak ma klimat, dzięki któremu czyta się naprawdę lekko i z zaciekawieniem, losy nastolatków na tyle wciągają i zajmują, że ze zniecierpliwieniem czeka się na kolejne odsłony. Niestety chwilami bardzo irytowała mnie postawa Kylie, jej ciągłe wyszukiwanie sobie problemów męczyło i bywało nużące. Typ męczennicy połączonej z matką Teresą, oczywiście udającą, że przecież ona nikomu nie pomaga, to tylko wychodzi tak przez przypadek.
Dodatkowo były chwile, kiedy miałam wrażenie, że już nigdy nie otrzymamy rozwiązania na większość zagadek, dzięki pojawieniu się nowej postaci całość zyskała, było to bardzo dobrym zabiegiem ze strony autorki. Miłosny trójkąt dalej gra pierwsze skrzypce, jedni kibicują Derekowi, drudzy Lukasowi. Osobiście bardziej przychylnym okiem spoglądałam w stronę półelfa, który wydawał się, według mnie, bardziej naturalny. Ciekawe, jak zostanie zakończona sprawa dwóch młodzieńców. Koniec może mnie nie do końca zaskoczył, ale sprawił, że oczekuję na ponowne spotkanie z Wodospadami Cienia.
Prześlij komentarz
Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.