Chcę wszystko było ryzykownym krokiem, podobnie jak wszystkie inne tego typu projekty, czyli dokańczanie dzieł innych autorów żyjących lata, często wieki temu. Tym razem coś takiego przydarzyło się opowiadaniu Charlotte Brontë. Było ono zamieszczone w wydanej nie tak dawno książce, gdzie zgromadzono niedokończone projekty, które Brontë zostawiła po sobie. Oczywiście czytałam ją i do szewskiej pasji doprowadzał mnie fakt, że opowieści często kończyły się w najmniej odpowiednim dla czytelnika momencie. Ciąg dalszy niedokończonego dzieła jednej z sióstr Brontë postanowiła napisać Dorota Combrzyńska-Nogala. Z ochotą i jednocześnie sceptycyzmem zaczęłam ją czytać. Byłam może trochę wrogo nastawiona, gdyż akurat to opowiadanie zainteresowało mnie najmniej z wszystkich ukazanych w powyżej wspomnianej książce. Mimo to byłam jej bardzo ciekawa. Czy to spotkanie należało do udanych?
Powieść rozpoczyna się oryginalnym tekstem napisanym przez dawno już zmarłą autorkę, którą osobiście uwielbiam, choć spotkałam się z nią dopiero trzy razy, jeżeli liczyć Chcę wszystko. Jednak opowieść nie jest ciągiem kontynuowana. Rozdziały Angielki i Polki są wtrącane na przemian. Trochę obawiałam się kontrastu między współczesną a dziewiętnastowieczną autorką. Styl Brontë jest niepowtarzalny i nie do podrobienia, toteż pani Combrzyńska-Nogala miała twardy orzech do zgryzienia. Odniosłam jednak wrażenie, że nasza rodaczka nie usiłuje za wszelką cenę powtórzyć stylu pisarki, której utwór dokańcza, a tylko zrobić to jak najlepiej, najdokładniej i bez niepotrzebnie dużych przepaści. Doceniam to, choć, no cóż, to nigdy Brontë nie będzie.
Ważne w tej powieści jest to, że w jakiś sposób klimat twórczości Charlotte Brontë został zachowany. Na pierwszy plan wychodzą miłość, przyjaźń, więzy rodzinne, które niekoniecznie wyglądają tak, jak byśmy chcieli, i poszukiwanie siebie. Bohaterowie byli naprawdę przyjemni, choć brakowało mi w ich osobowości czegoś, co mogłabym zapamiętać. Jest to wszystko zgrabnie ubrane w słowa, choć czasami traciłam z oczu epokę.
Wspomnę o wydaniu, które właściwie dla wydawnictwa MG jest przepiękne. Klimatyczna okładka, twarda oprawa oraz mój ulubiony papier i czcionka. Nic, tylko czytać.
Trudno mi pisać o tej książce, gdyż trudno jest oceniać oryginał doświadczonej pisarki i jednocześnie ciąg dalszy rodaczki, nie tak znanej, która jednak poradziła sobie z zadaniem. Podobało mi się i myślę, że jest to lektura obowiązkowa dla fanów Angielki. Sama nie żałuję spędzonego z tą książką czasu. Poleciłabym ją głównie starszym, acz młodsi również znajdą coś dla siebie. Jest naprawdę dobra.
Tytuł: Chcę wszystko
Autor: Charlotte Brontë/Dorota Combrzyńska-Nogala
Wydawnictwo: MG
Pan Ashworth potrafi w ciągu kilku lat stracić fortunę i się jej dorobić. Kiedy jego żona umiera, pozostaje mu córka, która została wychowana na pensji. Dziewczynka wraca do domu i... i tyle. Zaledwie początek powieści zdążyła nakreślić Charlotte Brontë w 1840 roku. Po tak wielu latach ktoś postanawia nadać kształt dalszym losom bohaterów...Powieść rozpoczyna się oryginalnym tekstem napisanym przez dawno już zmarłą autorkę, którą osobiście uwielbiam, choć spotkałam się z nią dopiero trzy razy, jeżeli liczyć Chcę wszystko. Jednak opowieść nie jest ciągiem kontynuowana. Rozdziały Angielki i Polki są wtrącane na przemian. Trochę obawiałam się kontrastu między współczesną a dziewiętnastowieczną autorką. Styl Brontë jest niepowtarzalny i nie do podrobienia, toteż pani Combrzyńska-Nogala miała twardy orzech do zgryzienia. Odniosłam jednak wrażenie, że nasza rodaczka nie usiłuje za wszelką cenę powtórzyć stylu pisarki, której utwór dokańcza, a tylko zrobić to jak najlepiej, najdokładniej i bez niepotrzebnie dużych przepaści. Doceniam to, choć, no cóż, to nigdy Brontë nie będzie.
Ważne w tej powieści jest to, że w jakiś sposób klimat twórczości Charlotte Brontë został zachowany. Na pierwszy plan wychodzą miłość, przyjaźń, więzy rodzinne, które niekoniecznie wyglądają tak, jak byśmy chcieli, i poszukiwanie siebie. Bohaterowie byli naprawdę przyjemni, choć brakowało mi w ich osobowości czegoś, co mogłabym zapamiętać. Jest to wszystko zgrabnie ubrane w słowa, choć czasami traciłam z oczu epokę.
Wspomnę o wydaniu, które właściwie dla wydawnictwa MG jest przepiękne. Klimatyczna okładka, twarda oprawa oraz mój ulubiony papier i czcionka. Nic, tylko czytać.
Trudno mi pisać o tej książce, gdyż trudno jest oceniać oryginał doświadczonej pisarki i jednocześnie ciąg dalszy rodaczki, nie tak znanej, która jednak poradziła sobie z zadaniem. Podobało mi się i myślę, że jest to lektura obowiązkowa dla fanów Angielki. Sama nie żałuję spędzonego z tą książką czasu. Poleciłabym ją głównie starszym, acz młodsi również znajdą coś dla siebie. Jest naprawdę dobra.
Nie czytałam książek Bronte, muszę to zmienić, ponieważ klasykę lubię. Jeszcze te boskie wydania MG. Na tą zastanowię się później :)
OdpowiedzUsuńI ja muszę się poważnie zastanowić, bo jak dotąd miałam okazję przeczytać tylko wichrowe wzgórza jednej z sióstr.. Ciągle mam je na myśli. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/