źródło |
Zdrada. To najgorsze, co można uczynić bliskiej osobie. Jest jak zerwanie wszystkich łączących więzi. Ale czy można ją wybaczyć? Może i tak, ale mimo wszystko zostawia w sercu i w pamięci trwały ślad. Nigdy nie zniknie, chociaż próbowałoby się to wyrzucić z głowy. Po prostu trzeba nauczyć się z tym żyć. Przyznać się do tej skazy...
Tytuł: Alicja i uczta zombi
Autor: Gena Showalter
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Wszyscy myśleli, że wojna już się skończyła. Ale okazało się, że do końca jeszcze daleko. Starzy wrogowie powrócili i nie zamierzają się poddać. Gra toczy się o najwyższą stawkę. A zabójcy muszą się zjednoczyć, nawet jeśli jeszcze nie zdążyli dojść do siebie po ostatnich wydarzeniach... i okropnych stratach, jakich doświadczyli. Zwłaszcza gdy życie jednego z nich związane jest ze zdrajczynią, która kiedyś pracowała dla Animy. Kto zwycięży w ostatecznym starciu?
Szczerze powiedziawszy, byłam zaskoczona, gdy okazało się, że pojawi się czwarta część przygód Alicji Bell. Większość wątków została zakończona i wydawało mi się, że to był koniec. A tu taka niespodzianka. Miałam obawy, że autorka będzie ciągnęła losy Ali na siłę, jednak okazało się, że tym razem kto inny grał pierwsze skrzypce.
Gena Showalter swoją uwagę skupiła gównie na Szronie i Milli. Rozdziały zostały napisane na przemian z ich perspektyw. Muszę przyznać, że jakoś niezbyt lubiłam Szrona w poprzednich częściach, nie wspominając już o Camilli. Oboje należeli do rodzaju ludzi, z którymi lepiej nie zadzierać. Ale zdołałam się do nich przekonać, bo to właśnie trudna przeszłość sprawiła, że stali się tym, kim byli. Im dalej w książkę, tym bardziej widoczne były zmiany, jakie w nich zachodziły. Szczególnie w Camilli. Spędzanie czasu ze Szronem, Ali i resztą zabójców sprawiło, że stała się zupełnie inną osobą.
Motyw zombi nie jest żadną nowością w literaturze. Tyle że w tym wydaniu miały one postać duchową. Nie były materialnymi postaciami. I w każdej części te stwory zostały ukazane w nieco inny sposób – mam tu na myśli to, że część z nich była wynikiem eksperymentów. Ale jedno nigdy się nie zmieniło: pragnęły żywych ludzi. Ich obecność sprawiała, że w książce nie brakowało akcji. Autorka nie dawała bohaterom nawet chwili wytchnienia.
Wątek romantyczny był ciekawie obmyślony. Autorka połączyła ze sobą dwie osoby, które zmagały się ze swoimi własnymi demonami. Oboje nie mieli zbyt łatwo w życiu, szczególnie po wydarzeniach z poprzedniej części, które rozbiły ich świat na kawałki. Tu miłość odegrała dosyć istotną rolę. Sprawiła, że zarówno Milla i Kat, jak i Szron odnaleźli własną drogę, którą zdecydowali się podążyć.
Podsumowując, Alicja i uczta zombi to historia miłosna z nieumarłymi w tle. Tym razem opowiadana przez Szrona i Millę, dwójkę zabójców, którym niestraszna jest śmierć. Nie brakuje w niej akcji, miłości i oczywiście ciągłej walki o życie. Powinna się spodobać fanom tej serii i osobom, które lubią mroczne powieści z silnymi bohaterami i nie znudził się im jeszcze motyw zombi. Jak dla mnie dobra, ale nic poza tym.
Być może skuszę się na pierwszy tom. Czy będę czytać kolejne? Okaże się :)
OdpowiedzUsuń