źródło |
Poszukujący w kinie innych wrażeń mogą udać się na: komiksowe widowisko 300: Początek imperium, adaptację szkolnej lektury Kamienie na szaniec, najnowszy film Jima Jarmuscha Tylko kochankowie przeżyją, izraelskie kino zemsty Duże złe wilki, What the Fuck? z wygłupami Rémiego Gaillarda, animację Pan Peabody i Sherman i klasykę kina Cud w Mediolanie.
300: Początek
imperium
źródło |
Film na podstawie najnowszej
powieści graficznej Franka Millera pt: Kserkses,
nakręcony w stylu hitu kinowego 300,
to kolejny rozdział sagi opowiadający — tym razem w scenerii bitwy morskiej —
historię greckiego generała Temistoklesa, który próbuje zjednoczyć Grecję, idąc
na bitwę, która zmieni bieg wojny. 300:
Początek imperium ukazuje losy Temistoklesa stającego przeciwko wielkiej
inwazji wojsk perskich, którymi dowodzą Kserkses,
śmiertelnik obdarowany boskimi siłami, oraz Artemizja, mściwa dowódczyni
perskiej floty morskiej.
Twórcy filmu stanęli przed
trudnym zadaniem: zapewnić przegiętą, specyficzną rozrywkę w stylu 300 bez Zacka Snydera za reżyserskim
stołkiem. Film miał problemy z premierą, która została przesunięta o pół roku, ostatecznie
jednak zarobił więcej, niż się spodziewano. Druga część hitu Snydera to film o
klasę niższy od swojego poprzednika. Nadal z każdego kąta wylewa się CGI, mowy
bohaterów są przepełnione patosem, a męskie torsy i kobiece ciała fetyszyzowane
aż do przesady. Brakuje jednak tej ironii i luzu, które cechowały 300. Mimo wszystko seans drugiej części
można zaliczyć do udanych – akcja trzyma tempo, sceny bitew są widowiskowe, a
pod względem stylistycznym to kopia oryginału.
Kamienie na szaniec
źródło |
Alek, Zośka i Rudy to harcerze
oraz maturzyści z liceum, których ambitne plany na przyszłość zostały brutalnie
przerwane przez wybuch II wojny światowej. Wkroczyli w dorosłość w niezwykle trudnych
czasach, które stawiały ich przed dramatycznym wyborem – przetrwać za wszelką
cenę czy przyłączyć się do walczących o wolność ojczyzny, ryzykując własnym
życiem. Chłopcy, kształtowani przez patriotyczne ideały,
postanowili walczyć. Stali się żołnierzami i choć codziennie zaglądali w oczy
śmierci, potrafili żyć pełnią życia.
Robert Gliński stanął przed
niezwykle trudnym zadaniem przeniesienia na ekran sztandarowej pozycji
gimnazjalistów, osiągnięcia nie tylko pewnego sukcesu komercyjnego, ale także
artystycznego, co pozwoliłoby mu na wielki powrót na salony polskiego światka filmowego.
Z zadania wywiązał się połowicznie. Z jednej strony stworzył obraz pod gusta
współczesnej młodej widowni – słynni harcerze wydają się u niego wyjęci wprost
z ery Facebooka i selfie, lecz zarazem zatracają swój historyczny rys. To
świetnie, kiedy można utożsamiać się z bohaterami, jednak nie należy za wszelką
cenę przekonywać widzów, że nastolatkowie sprzed 70 lat są niemal identyczni
jak ci widziani za naszym oknem. Na plus trzeba jednak zaliczyć reżyserowi, iż
udało mu się odbrązowić pomniki Zośki, Rudego i Alka i przedstawić ich przede
wszystkim jako pełnych wątpliwości o słuszność swoich działań młodych ludzi.
Do głównych ról Robert Gliński
zatrudnił świeże, zupełnie nieopatrzone młode twarze. Tomasz Ziętek i Kamil
Szeptycki spisują się nieźle, ale to Marcel Sabat kradnie im cały film. Czyżby urosła nam wielka nadzieja polskiego kina?
Tylko kochankowie
przeżyją
źródło |
Adam jest unikającym popularności
i światła słonecznego niezależnym muzykiem. Żyje w zapadłej części Detroit,
kolekcjonuje gitary, słucha winyli i tworzy elektroniczną muzykę pełną
melancholijnych dźwięków. Jego samotność zmienia się po długo oczekiwanym przyjeździe
ukochanej Ewy. Razem jeżdżą nocami po opuszczonym Detroit w hipnotycznym rytmie
muzyki, świętując każdą spędzaną razem chwilę. Jednak ich spokojna egzystencja zostanie wystawiona na próbę, kiedy niespodzianie dołączy do
nich nieprzewidywalna i wygłodniała siostra Ewy – Ava.
Ten film nie
jest przeznaczony dla widzów poszukujących w kinie ciągłych wrażeń. Tempo akcji
jest tu nieśpieszne, reżyser bardziej snuje swoją opowieść, niż posuwa do
przodu. Jednych to wynudzi, drudzy zachwycą się niezwykłą dawką melancholii
wylewającą się z każdego kadru. Wampiry dla Jima Jarmuscha to istoty nad wyraz
uczuciowe, rozmiłowane w sztuce, literaturze, muzyce. Nie mają w sobie nic z
popkulturowej kiczowatej otoczki, jaka przez ostatnie lata wokół nich narosła.
Jeśli chce się użyć tu jakiegokolwiek porównania, to zdecydowanie najbliżej im do wizerunku
zagadkowych wampirów z czarno-białych obrazów o Nosferatu. Film stara się
uchwycić ten dawny, prawie zapomniany wampirzy urok, co udaje mu się poprzez
znakomite budowanie klimatu. Miejsce akcji (opuszczone Detroit) jest
wyśmienite, a aktorzy świetnie odczytują intencje reżysera, trzymając przez
cały czas bardzo wysoki poziom.
Duże złe wilki
źródło |
Pewnym zwyczajnym izraelskim
miasteczkiem wstrząsa seria brutalnych morderstw. Głównym podejrzanym zostaje
nieśmiały nauczyciel, jednak nie zostają przeciwko niemu znalezione dowody wystarczające na zatrzymanie. Jeden z policjantów postanawia samemu wymierzyć
sprawiedliwość. Nieoczekiwanie powstrzymuje go ojciec jednej z ofiar. Choć
pragnie odwetu, ma własny plan. Nagle jednak przestaje być oczywiste, kto tutaj
jest mordercą, kto ofiarą, a kto mścicielem.
Obraz reklamuje szumne hasło Najlepszy film 2013 roku. Quentin Tarantino.
Coroczne listy Tarantino słyną z nieprzewidywalności, cudownej mieszanki kina
ambitnego z oczywistym chłamem, tak bardzo charakterystycznej dla tego
reżysera. Dużym złym wilkom bliżej
jest do tej pierwszej grupy, choć wielu widzów zakwalifikuje ją do drugiej. To
dzieło oryginalne, bawiące się konwencjami, lecz we własnym stylu, nie
kopiującym w żaden sposób reżysera
Bękartów wojny. To izraelskie kino wojny – brutalne, nie bojące się ukazywania
bezwzględności zwykłych obywateli, ale przepełnione rozluźniającym atmosferę
czarnym humorem, dawkowanym w idealnych proporcjach.
Blue Highway
źródło |
Dillon przeprowadza się z Alabamy
do Kalifornii, by tam rozpocząć nowe życie. W drodze towarzyszy mu Kerry. Lubią
swoje towarzystwo i zanim będą musieli rozstać się na dłużej, odbywają podróż
szlakiem ulubionych filmów. Szczęśliwi i wolni zatrzymują się po drodze pod
byle pretekstem. Odkrywają Amerykę i przy okazji siebie nawzajem.
Największym osiągnięciem
początkującego reżysera Kyle’a Smitha jest odświeżenie przerabianego na
wszelkie możliwe sposoby kina drogi. W gatunku, w którym powiedziano już
wszystko, pozostaje już tylko skorzystać z dorobku przodków. Smith czyni to w
sposób twórczy – jego bohaterowie ruszają w spontaniczną podróż szlakiem swych
ulubionych filmów, sami stając się bohaterami kolejnego. Jest wiec w ich
wędrówce sporo nostalgii i ciepłego spojrzenia na otaczającą rzeczywistość. To
prosta historia spod znaku kina niezależnego, w niezobowiązującym tonie
opowiadająca o potrzebie bliskości i posiadania kogoś, z kim można dzielić
piękno codziennych spraw.
What the Fuck?
źródło |
Rémi Gaillard pod wpływem swojej
narzeczonej postanawia porzucić zajmowanie się byle czym i próbuje zostać na poważnie kimś. Czy powrót na drogę poprawności i norm społecznych stanie się dla Rémiego nowym celem w życiu? Czy
znajdzie w sobie siłę, by dla miłości porzucić cząstkę swojej buntowniczej natury?
Popularny internetowy prowokator
Rémi Gaillard uznał, że to, co bije rekordy oglądalności na YouTubie, tak samo
dobrze sprzeda się w kinie. Nie zrozumiał jednak, że widzowie nie zechcą płacić
za bilet, skoro to samo mogą obejrzeć w domowym zaciszu. Rémi wprowadził
wprawdzie do swojego filmu wątek fikcyjny, ale jest on tak banalny i oklepany,
iż więcej psuje, niż pomaga w zbudowaniu filmowego świata. Francuski
skandalista wykazał się niebywałym lenistwem, sklecił swój obraz z wielu
klipów, które można znaleźć w sieci i dla niepoznaki dodał do niego napisany w
pięć minut na kolanie wątek miłosny. Zdecydowanie nie.
Pan Peabody i Sherman
źródło |
Pan Peabody to najmądrzejszy pies
na świecie, naukowiec, który wynalazł wehikuł czasu, laureat nagrody
Nobla i doradca prezydentów. Gdy jego podopieczny, chłopiec o imieniu Sherman,
wyrusza w podróż wehikułem czasu, najsłynniejsze wydarzenia z historii wymykają
się spod kontroli, a efektem jest wielka katastrofa. Niezwykły pies i jego pan muszą załatać dziurę w czasie, zanim nasz
świat zmieni się raz na zawsze.
Postacie Pana Peabody i Shermana
polscy widzowie mogą kojarzyć z nadawanego na stacji RTL7 (dzisiejsze TVN7)
serii Rocky i Łoś Superktoś. Tam
pełnili drugoplanową rolę, teraz dostąpili zaszczytu i otrzymali własny
film. Najnowsze dzieło DreamWorks przypomina typowe obrazy tego studia – jest
kolorowo, ciekawie, banalnie, z licznymi odwołaniami intertekstualnymi. To
animacja skierowana przede wszystkim do dzieci, choć dorośli również mogą
nieźle się na niej zabawić. Pomijając nudny początek, całość trzyma szybkie
tempo, charakterystyczne dla filmów DreamWorks.
Cud w Mediolanie
Stara
Lolotta znajduje w zagonie kapusty… niemowlę. Po jej rychłej śmierci mały Totò
trafia do sierocińca, a później w zimny świat samotnej dorosłości. Obdarzony
łaską czynienia cudów, ratuje swych przyjaciół z tarapatów i sprawia, że ulatują
na miotłach do nieba, zostawiając za sobą pałace możnych, lepianki żebraków i
przepych Duomo.
Cud w Polsce! Czarno-biały film
Vittorio de Sica z 1951 r. można obejrzeć w polskim kinach w odrestaurowanej
wersji. To arcydzieło nie tylko włoskiego kina jest jedną z najpiękniejszych
baśni wyprodukowanych przez przemysł filmowy. Portret powojennej włoskiej
biedoty utrzymany w baśniowym tonie, która jednak nie pozbawia jej dramaturgii.
Klasę filmu doceniono, przyznając mu Złotą Palmę na festiwalu w Cannes.
Świetna sprawa! Takie zebranie premier filmowych jest ciekawym pomysłem, a autorka może być w przyszłości całkiem niezłą recenzentką ;)
OdpowiedzUsuńZgadzamy się :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy bardzo ;)