NAJNOWSZE

środa, 21 maja 2014

Innego końca świata nie będzie


źródło



Znaczna większość ludzi twierdzi, iż w życiu nie należy nic planować, że ono ułoży się samo. Okazuje się jednak, że gdy go sobie nie zaplanujemy, utkwimy w schematyzmie, a mit jakoś to będzie spełznie na niczym.


Co zrobić, żeby osiągnąć pełnię szczęścia? To pytanie zadawali sobie starożytni filozofowie, próbując zgłębić sekrety ludzkiej egzystencji. Jesteśmy ludźmi współczesnymi i nadal nie znamy na nie odpowiedzi. Niektórym wydaje się, iż do szczęścia potrzebują niewiele – spełnienia, miłości, przyjaciół, rodziny; że upatrują je w małych rzeczach. Inni z kolei dochodzą do wniosku, że to pieniądze dają szczęście i gdy tylko się je posiada, można zdobyć wszystko – od prywatności aż po publikę. Kto ma rację?

Wydawać by się mogło, że wszyscy, bo szczęście to prywatna sprawa i tylko od naszej mentalności zależy, co kryje się pod tą nazwą. Jedni zadowolą się małym domkiem wpisanym w wiejski klimat, inni – willą w samym centrum metropolii. Nie da się dogodzić każdemu – tak powie przeciętny człowiek spotkany na ulicy – a jednak…

W dobie konsumpcjonizmu ludziom wydaje się, że pieniądz to potęga, że mogą stać się gwiazdami z milionem w ręku. Większość krytykuje taki sposób postępowania, jednak poza tą większością jest też mniejszość. Jak sama nazwa wskazuje, "mniejszość" – nie powinniśmy się więc przejmować tą opinią, gdyż nie jest dominująca. Ale co stanie się w momencie, gdy to ona zawojuje świat i wówczas "większość" stanie się ową mniejszością?

Chodząc ulicami miast, nie sposób nie dostrzec ubranych na czarno panów biznesmenów z teczką w ręku. Przeciętny człowiek wydaje się przy nich nic nieznaczący, zupełnie jak w porównaniu z Bogiem. Do władzy dochodzą "postaci z bajek" – osoby, które zachowują pozory wielkich, a tak naprawdę są takimi samymi ludźmi jak ci przeciętni.

Społeczeństwo nieustannie przechodzi metamorfozę; zmiany są tak diametralne, że aż niewyobrażalne, jednak nie buntujemy się, nie wyrażamy opinii, stajemy się myszkami skrytymi pod miotłą, obawiając się konsekwencji wyrażenia sprzeciwu. Co więc zrobić? Co uczynić z własnym życiem, gdy staje się ono bezwartościowe, gdy na siłę próbujemy stwarzać pozory normalności, zdając sobie jednocześnie sprawę z tego, że powoli ulegamy wpływowi "wielkoludów"?

Można powiedzieć: czekać. Tylko na co? Jak długo można tkwić w tym bezsensie i marnować się tylko dlatego, że nie potrafimy "wybić się" i osiągnąć wpływu na to, co dookoła się dzieje? Pytania retoryczne można zadawać bez końca i budować coraz bardziej rozwinięte zdania złożone, ale zamiast pozostawać biernymi, zacznijmy działać. TO NASZA WSPÓLNA SPRAWA. Tak brzmią nie tylko hasła populistyczne, tak powinny brzmieć nasze idee stworzenia czegoś lepszego niż tylko "globalnej wioski", która w sumie sama się stworzyła. Bo nikt z nas nie wie, jak świat mógł się aż tak zmienić… Problem tkwi w tym, że to nie Ziemia się zmienia, gdyż ona pozostaje wciąż taka sama, to my się zmieniamy… My – ludzie XXI wieku. Odmienia się nasza mentalność. Wydaje nam się, że wszystkiego możemy dokonać, że możemy stać się drugim Bogiem i zawładnąć światem. Szkoda, iż nie myślimy odwrotnie, nie pragniemy przywrócić tego, co od zarania dziejów kształtuje naszą osobowość; tego, o czym wspomniałam na samym początku, czego nie można kupić – spełnienia, miłości, przyjaźni, rodziny. Te wartości traktujemy powierzchownie – są, niech sobie będą, ale ja i tak chcę czegoś więcej, nie chcę tkwić w schematyzmie. Czy to schematyzm? A może tkwią w nim ci wielcy ludzie, przybierając coraz to inne kształty, stając się z ojca i męża biznesmenem, dyrektorem, panem i władcą. Oni twierdzą, że to naturalna kolej rzeczy, że świat się rozwija, że coś się dzieje. Innowacja, globalizacja, moda – te pojęcia w dzisiejszym świecie dominują. Może tak naprawdę nie znamy ich znaczenia, może usilnie dążymy do ich zrozumienia, a może w ogóle nie chcemy ich rozumieć i wystarczy nam to, że większość przecież tak mówi, więc chyba tak jest dobrze. Problem w tym, że gdy większość mówiła, iż będzie koniec świata, też tak myśleliśmy, a owego końca nie ujrzeliśmy do dziś. Ale zapewne jeszcze dopniemy swego i doprowadzimy do zagłady, jeśli nie zmienimy sposobu postrzegania rzeczywistości i usiądziemy, tylko zastanawiając się, zamiast zacząć działać. Czesław Miłosz w Piosence o końcu świata słusznie zauważa, że temu końcowi wcale nie musi towarzyszyć wielość nienaturalnych zjawisk, bo on dokonuje się w nas – w naszych umysłach, w naszej mentalności – i to my do niego prowadzimy. Codziennie. Z każdym krokiem. Nie próbując zawrócić. 

Share:

2 komentarze :

Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.

 
Wróć na górę
Copyright © 2014 Essentia. Design: OtwórzBlo.ga | Distributed By Gooyaabi Templates