NAJNOWSZE

niedziela, 29 czerwca 2014

W poszukiwaniu papierowych miast...

źródło
John Green jest takim autorem, do którego się wraca, toteż po przeczytaniu jego debiutanckiej Szukając Alaski od razu zamówiłam Papierowe miasta. Nie żałuję. Książka traktuje o tym, że wszyscy chowamy się za jakimiś maskami. Zazwyczaj nikt nie próbuje pod nie zajrzeć. Zadowalamy się naszymi wyobrażeniami o innych. Karmimy ich i nasze maski mitami o drugim człowieku. W ten sposób nie znamy żadnych ludzi. Ewentualnie papierowych ludzi.


Można sobie wyobrazić drugiego człowieka - ale to wyobrażenie nigdy nie będzie doskonałe.

Powieść jest napisana z właściwym dla Greena humorem. Rysuje on prostą fabułę, by stopniowo nas wciągać i stawiać przed nami pytania, na które odpowiedzi wcale nie są oczywiste. Ważniejszym pytaniem wcale nie jest Gdzie jest Margo?, jak można by sądzić, ale Kim jest Margo?. Green, jak w większości swoich tytułów, w Papierowych miastach umieścił literaturę. Przez prawie całą książkę kroczy dumnie poemat Whitmana. Jest też miejsce dla Sylvi Plath, Charlesa Dickensa czy Kurta Vonneguta.

Swoją drogą bardzo podobała mi się postać Margo Roth Spiegelman. Jest wyrazista, kolorowa. Mocna. To wokół niej kręci się powieść. To ona nadaje jej sens i pozwala Quentinowi, a także nam otworzyć oczy na wiele spraw. Jednak autor niemalże zarysował postacie tak samo jak w swojej debiutanckiej powieści Szukając Alaski. Margo przypomina Alaskę, a Quentin Milesa.

Jeśli chodzi o akcję, ta miejscami ciągnie się, jakby autor nie miał pomysłu na to, jak poprowadzić dalej swoją powieść. Kilka razy miałam ochotę odłożyć książkę i zająć się czymś innym. Zastoje akcji wynagradza jednak puenta. Książka daje nam bowiem o wiele więcej niż tylko rozrywkę.

Generalnie Papierowe miasta bardzo mi się podobały. Cenię ich przekaz. Wiele cytatów nawet sobie zapisałam, książka otworzyła mi oczy na kilka spraw. John Green pisze świetne, wartościowe powieści. Lekkie, ale jednocześnie pouczające. Porusza wiele aktualnych dla nastolatków i nie tylko problemów. Zostawia też miejsce na własną interpretację. Nie da się go nie kochać. Może nie polecam książki fanom pościgów i wybuchów, ale tym, którzy wciąż poszukują siebie, innych i zadają sobie pytania. John Green podaje odpowiedzi.

Możesz się przekonać, jakie to wszystko jest sztuczne. Nie jest nawet na tyle trwałe, by je nazwać miastem z plastiku. To papierowe miasto.

Share:

Prześlij komentarz

Wiele dla nas znaczą Wasze opinie, dlatego dziękujemy za każdy zostawiony ślad i zachęcamy do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami.

 
Wróć na górę
Copyright © 2014 Essentia. Design: OtwórzBlo.ga | Distributed By Gooyaabi Templates