Na
rynku wydawniczym możemy znaleźć coraz więcej książek
debiutantów, ale rzadko która z nich wysuwa się z
szeregu tych pozbawionych oryginalności. Niemniej jednak tym razem
bez mydlenia oczu do słowa debiut możemy dodać udany. Tyczy się to naturalnie publikacji Drzewo
migdałowe autorstwa
Michelle Cohen Corasanti.
Przez całą historię przeprowadza nas Ahmad – młody Palestyńczyk. Jako dziecko staje się świadkiem wielu okrucieństw, które dotykają jego rodzinę przez toczącą się w ich kraju wojnę. W dniu dwunastych urodzin w jego życiu zachodzą dramatyczne zmiany. Bohater traci swoją młodszą siostrę i dach nad głową. Oprócz tego izraelscy żołnierze wtrącają jego ojca do więzienia. Chłopiec – z konieczności utrzymania rodziny – rezygnuje z dalszej nauki i podejmuje pracę. Każdego kolejnego dnia towarzyszą mu obawy o rodzinę, pracę, przyszłość, a także wyrzuty sumienia, że to z jego winy ukochany tata trafił do więzienia...
W
książce dopatrzyłam się postaci, która bez wątpienia może
posłużyć jako autorytet – jest nią Baba, ojciec Ahmada. Pomimo
tego, że trafił do więzienia, jego pogoda ducha i wiara pozostały
niezłomne. Bohater ten wiele razy wnosił nadzieję w życie
czołowej postaci.
Autorka
umiejętnie wplotła w fabułę zwyczaje Palestyńczyków.
Przedstawiła również obiektywną rzeczywistość, która
sprawiła, że nieraz roniłam łzy ze współczucia oraz żalu
wobec niesprawiedliwego losu. Wszystko to jednak nie miałoby takiego
oddźwięku, gdyby nie dwie rzeczy. Pierwszą z nich jest pióro
Corasanti – styl, jakim się posługuje, z łatwością wciąga
czytelnika w przedstawioną historię. Drugim aspektem jest realizm –
autorka nie szczędzi nam bowiem drastycznych opisów
przedstawionej rzeczywistości.
Dwa
lata temu na amerykańskim rynku wydawniczym powieść Drzewo
migdałowe wywołała
szum. 18 czerwca tytuł ten miał swoją premierę w Polsce i również
nie pozostał bez echa. Tę publikację wyróżnia przede
wszystkim trudna, a zarazem przykra tematyka oraz uniwersalne
przesłanie, które zawarła w utworze pisarka. Jak sama
wskazuje, historia, którą opisała, jest wyrazem jej nadziei
na zgodę pomiędzy Izraelem a Palestyną. Do tej pory mogliśmy
natrafić na wiele książek, których tło stanowiły
zamieszki głównie z okresu I i II wojny światowej. Zaś
Drzewo
migdałowe
jest publikacją, która otwiera oczy na tragiczny los
Palestyńczyków.
Zobowiązana
jestem również wspomnieć o głębokiej wymowie książki. Ta
historia motywuje. Motywuje do życia, potrafi uświadomić, że
należy doceniać to, co się ma, gdyż codziennie na świecie
dochodzi do dużo gorszych tragedii niż te, które nas
dotykają. Drzewo
migdałowe
pomimo smutnego klimatu jest powieścią niosącą nadzieję. Nasz
główny bohater doznaje również szczęścia, gdyż
mimo wszystko ma dla kogo żyć i o co walczyć. Powieść ta ukazuje
ogromną rolę przebaczenia. Tylko przebaczając ludziom krzywdy,
które nam wyrządziły, możemy uwolnić się od cierpienia.
Drzewo
migdałowe to
lektura obowiązkowa dla dojrzalszych czytelników. Porusza ona
trudne tematy związane z religią, wojną czy polityką. Autorka
posłużyła się niepowtarzalnym stylem i przedstawiła historię,
która porusza, uczy i daje nadzieję. Po odłożeniu książki
na półkę w głowie czytelników jeszcze długo
pozostają żywe obrazy tej historii, a refleksje nasuwają się
bezzwłocznie. Polecam tę książkę osobom, które lubią
powieści wzruszające, a przede wszystkim zapadające w pamięć.
Nienawiść
bierze się ze strachu i braku wiedzy. Gdyby ludzie mogli poznać
tych, których nienawidzą, i skupić się na tym, co ich
łączy, mogliby przełamać tę wrogość.
Od jakiegoś czasu próbuję zebrać się do czytania "Drzewa...", Twoja recenzja utwierdziła mnie w przekonaniu, że MUSZĘ w końcu wziąć tę książkę do ręki. Dzięki!
OdpowiedzUsuń